Dobra, dobra, zaspałam, wrzuciłam, czytałam na bieżąco, po czym zajęłam się czymś innym, więc potrwało. Żeby nie było dalszego mamrotania pod nosem, oświadczam, iż nagroda wędruje do
ETHNAYI.
I nie, nie było mi łatwo :) Ujął mnie najmroczniejszy z mrocznych planów - zemsta na niedobrych Ziemianach. Sfiksowany pilot nie przyszedł mi do głowy. Gruszki przyszły, serio. Zombie i wilkołaki też. Ale sfiksowany pilot nie, i za to właśnie... Ach, nagroda standardowa (jak to u mnie) - bardzo proszę o mejla i info, jaką książkę podesłać.
Żeby rozwiać watpliwości - nie, ta książka NIE ISTNIEJE. Nie ma jej, nikt jej nie napisał. Zainspirowały mnie kolejne otrzymywane teksty (czytam ostatnio sporo) oraz pewien tekst z "Nowej Fantastyki". Dawno, dawno temu redaktorzy zrobili sobie jaja i umieścili w piśmie recenzję nieistniejącej książki.
Wiecie, tak w zaufaniu, napisanie książki jest jednym z takich moich wielkich marzeń. Niestety, jak to często bywa, od marzenia do realizacji droga długa i zawiła :) Kiedyś, jeszcze w szkole i na studiach pisałam więcej. Potem zaczęłam pracować, stukać sporo różnych rzeczy na temat książek (wyobraźcie sobie napisanie na podstawie streszczeń not okładkowych do około 120 książek, można się skutecznie odmóżdżyć!), listów promocyjnych, informacji prasowych... I chyba okazało się, że mam przesyt słowa własnopisanego ;-) To taki kolejny powód do stworzenia PUSTKI. Ach, i dzięki za uznania co do okładki :) To moja koleżanka wyglądająca przez dziurę w murze koło śmietnika ;-)
I jeszcze tytułem wyjaśnienia: syntetycznych obcych wzięłam sobie z gry Mass Effect (kto grał, ten wie ;-)), która mocno mi zakiełkowała ostatnio. "Intruza" czytałam, kiedyś, nawet mam na półce, ale niestety przewidziałam zakończenie w minutę osiem :)
AngieWu wspomniała w jednym z komentarzy o "Prometeuszu", czyli najnowszym filmie Ridleya Scotta. I tu się zacznie moje marudzenie. Tak się złożyło, że przewaliłam się ostatnio przez parę SF, głównie młodzieżowych i punktowałam bezlitośnie zawarte w nich niekonsekwencje. Oberwało się zarówno "Partialsom" (wyjdą w 2013), jak i "Glow" (listopad). Obydwie książki mi się podobały, czytały się świetnie, czekam na kontynuacje, ale... Ale było parę drobiazgów, które bym poprawiła, przy których rwałam sobie włosy z głowy i powtarzałam: impossible! Przyjemności z lektury to nie umniejsza, ale wolałabym, żeby autor i redaktor pomyśleli...
UWAGA SPOJLERY
Wczoraj polazałam na "Prometeusza". Bo kocham Gigera, kocham serię o Obcym, kocham te oślizgłe szczęki, duszny klimat i dziwaczne dekoracje. Po obejrzeniu filmu doszłam do wniosku, że już "Zmierzch" był bardziej konsekwentny fabularnie a moje ostatnie lektury SF nie umywają się pod względem dziur do najnowszego dzieła znanego reżysera.
Nie zrozumcie mnie źle - nie nudziłam się. Film jest ciekawy wizualnie, początek zrywa kapcie, a całość w 3D robi wrażenie. Ale... Ale scenariusz jest po prostu do bani.
UWAGA JESZCZE WIĘCEJ SPOJLERÓW
Niechże mi scenarzysta wytłumaczy kilka rzeczy:
- dlaczego wyprawa naukowa odbywa się w sposób przypominający akcje ze Star Treka, zero broni, zero ochrony, zabezpieczenia, skanowania terenu...
- dlaczego hełmy, które nie stłukły się w trakcie burzy magnetycznej (kawałki skał walą aż miło), tłuką się z brzękiem szkła, gdy przywalić w nie pięścią? Hełmy ze szkła? Łał...
- dlaczego bohaterowie, którzy, zamknięci w jaskiniach, panicznie boją się czegoś, co przemyka kilometr za nimi (na zachód, na zachód!), na widok oślizgłego czegoś (18+ co wygląda jak męska część ciała) wyłaniającego się z kałuży, reagują jak ja na widok kota? Ojoj, kici kici, jakie śliczne. Glisda gości cap i po imprezie...
- do czasu, gdy jeden z nich powraca jak zombie, by rozbijać hełmy (co się w ogóle kupy nie trzyma);
- dlaczego android zaprawia bohatera obcym? Motywacji brak, zostaje zgadywać.
- a może zgadłam - po to, żeby bohaterka mogła zajść w ciążę
- i po dziesięciu godzinach być w trzecim miesiącu. Ale android nie chce jej zrobić cesarki, dalej przeprowadza eksperyment (motywacji nie stwierdzono, żebyż chociaż ten android oglądał Doktora House'a"...)
- więc bohaterka dopada jedynego w pełni fukcjonalnego i zautomatyzowanego łóżka operacyjnego, by zrobić cesarkę i pozbyć się gluta;
- ups, łóżko jest dla faceta, ale glut i tak zostaje wyjęty;
- glut w kilka godzin rośnie do rozmiarów Wielkiego Cthulhu i przydaje się do załatwienia jedynego ocalałego Obcego (tego z "Prometeusza", a nie z "Aliena"), który jest wielki, zły i morderczy. Choć po prawdzie, nie wiadomo, o co c'mon;
- w pół godziny po cesarce bohaterka zasuwa po statku i okolicy, cierpiąc z powodu skurczów co jakieś piętnaście - dwadzieścia minut...
- chciałabym się również dowiedzieć, przed czym chronią kombinezony badaczy i dlaczego ci badacze tak ochoczo zdejmują hełmy w obcym środowisku; nie obraziłabym się również za wyjaśnienie, dlaczego nie zrobili sekcji rozpukniętej głowy obcego... Bo śmierdziała?
Mogę tak wymieniać, a wszystko sprowadza się do pytania: jak wiele niekonsekwencji jest w stanie łyknąć i wybaczyć odbiorca danego przekazu. Nie żałuję, że poszłam na "Prometeusza", ale żałuję, że ktoś nie strzelił w łeb scenarzysty - przydałoby mu się...
A wracając do GLOW, wydamy je chyba w zupełnie innej okładce. Brytyjska okładka kojarzy się z romansem. Romans w tej książce jest, owszem, ale nie jest najważniejszą kwestią. Bardziej mi się GLOW kojarzy z GONE niż z jakąś spaceoperą nastawioną na buzi buzi i takie tam :) Autorki w łeb walić nie chciałam, w dalszym ciągu fabuła jest zdecydowanie bardziej spójna niż fabuła "Prometeusza". Polecam, tak - polecam GLOW :)
I jeszcze ogłoszenie parafialne: od przyszłego tygodnia mnie nie ma. Urlop, proszę Państwa, urlop. Wywczasy na wsi bez dostępu do komputera :)
Się rozpisałam w mailu, dlatego tutaj wspomnę jeszcze raz tylko o jednym: MIŁEGO WYPOCZYNKU!
OdpowiedzUsuńHaha, byłam na „Prometeuszu” i jak to ujęła Suz, z którą na niego poszłam (SPOILERY): „Jaaasne, poświęcają się, żeby rozbić zły statek, a ta stoi i patrzy jak się rozbija i na nią leci, zamiast od razu uciekać do tej kapsuły!” :D Wszystkie te... niekonsekwencje zostały już wymienione i było ich jak widać mnóstwo. I wciąż nie rozumiem - żeby ten mały dziwny czarny kosmita z końca filmu mógł się narodzić, najpierw ten robot musiał dać tą czarną dziwną smołę jednemu z bohaterów, który się przespał z tą dr Shaw (nie pamiętam dokładnie nazwisk ^^), ona urodziła tę dziwną ośmiornicę po kilku godzinach, a potem ta ośmiornica... eee... ztentegowała tego złego Obcego, zjadła go i wtedy ten czarny z końca się narodził... Nie ogarniam. :3
OdpowiedzUsuńUjmę to tak: Prometeusz ryje mózg. Definitywnie.
(SPOILERÓW koniec)
Miłego wypoczynku życzę, bez żadnych Obcych czy Oprawców wysysających energię przez USB czy coś... XD
Jeszcze bardziej nie mogę doczekać się GLOW :)
OdpowiedzUsuńPrometeusza miałam w planach, ale raczej sobie odpuszczę - lecz relacja tutaj na blogu fantastyczna do wizualizacji XD
Miłego wypoczynku!
Czasem trzeba nam urlopu :) dlatego wypoczywaj.
OdpowiedzUsuńJa na Prometeuszu również byłam i - zaraził go obcym, aby było dziecię i pewnie! Myślę, że o to samo można by zapytać przy Obcym po co w ogóle wysyłali ekipę, bo przecież wiedzieli że tam się czai zło wcielone. Wszystko w celach naukowych, ot co! Myślę, że też mogło chodzić o tego Weylanda. Dla mnie również skandalizująca jest scena w jaskini i dziwnie też miałam skojarzenia tego oślizgłego czegoś z przyrodzeniem męskim. Lasia biegała, bo jak zauważyłaś zdążyła się zrosnąć. A czemu zdążyła? No cóż... to film przyszłości. Może my też się doczekamy takich rewelacji, że posmaruje się nas czymś niczym krwią z wampira i wszelkie rany znikną w oka mgnieniu. Pewno, że dziur jest cała masa, ale jak dla mnie jest to interesujący film :)
Wygrałam? Naprawdę wygrałam? Świetnie, bardzo dziękuję :D Meila wysyłam z kaska.alchemik.... . Prometeusza obejrzeć muszę, koniecznie! Miłego wypoczynku rzyczę i jeszcze raz dziękuję.
OdpowiedzUsuńEtnaya