Napisał do mnie nie tak dawno Dominik Kaznowski, facet
piszący bloga o blogach. Blogi o blogach (i innych social media pierdołach) są fajne
i mogą wiele człowieka nauczyć. Zwłaszcza w porze śniadania. Żuję sobie i
czytam. Blogi tak ogólnie, nie tylko te mądre. Również te popularne. Różne.
Wracając jednak do Kaznowskiego i jego mejla (serdecznie pozdrawiam, tak na
marginesie) to uświadomił mnie on, że istnieje coś takiego, jak ranking blogów
firmowych. Obecnie mamy piątą edycję konkursu na najlepszy blog firmowy roku,
konkursu, w którym raczej nie mam ambicji brać udziału.
Dlaczego? Z wielu powodów. Po pierwsze dlatego, że blog jest
na bezpłatnym blogspocie. To bardzo niefirmowe, prawda? Powinnam go jak
najszybciej przenieść na prywatną domenę, ale wymagałoby to dogadania się z
naszym adminem, a z tym mam nieustające problemy. Nie dlatego, że admin jest
be, leniwy i niekomunikatywny, ale dlatego, że wymaga to ode mnie zbyt wiele
uwagi. Po drugie dlatego, że blog nie jest jakoś superregularnie aktualizowany.
Po trzecie dlatego, że nie ma na nim wielu przydatnych narzędzi – choćby tagów.
Po czwarte dlatego, że głupio mi zgłaszać coś, co jest niedorobione i nie
wygląda tak, jakbym chciała.
Przejrzałam blogi nagrodzone, przeczytałam sporo o rzeczach,
jakimi kierowało się jury i doszłam do kilku wniosków. Nie ma zbyt wiele blogów
wydawniczych, co mnie, nie ukrywam, dziwi. Sprawdziłam listę, pogapiłam się w Google…
Widocznie Facebook zdominował system komunikacji. Wrzucenie czegoś na łola jest
mniej pracochłonne niż stukanie całego wpisu. I jeszcze jedna sprawa – blogi firmowe
są zazwyczaj prowadzone przez kilka osób. Ten, jak nietrudno zgadnąć, jest moim
para prywatnym poletkiem. Zachęcałam, ale nic z tego nie wyszło ;-)
Poza tym naszła mnie pewna refleksja – kto czyta książkowe
blogi. Jest sobie blog Kominka, który znają dziesiątki tysięcy osób, są
specyficzne, ukierunkowane na politykę blogi skupiające wielu zainteresowanych
czytelników, są fashionistki - guru w kwestiach mody, są fantastyczne kucharki
i artystki zarazem, niektórzy blogerzy wydają książki… Właśnie. Książki. A kto
czyta blogi książkowe? No właśnie? Czy to przypadkiem nie jest tak, że
książkowe blogi czytają inni blogerzy? Jak kółko wzajemnej adoracji? Nie
zarzucam wam tego, po prostu się zastanawiam, na ile recenzje książek są
ciekawe dla innych użytkowników Internetu. I na ile piszący blogi książkowe
starają się zaciekawić potencjalnych odbiorców – ich szersze grono.
Dla aktywnego czytelnika i bywalca sieci, stworzenie bloga
nie jest problemem. Jeśli ma trochę oleju w głowie, poradzi sobie z w miarę
regularnym recenzowaniem. Ale konia z rzędem temu, kto stara się przyciągać do
siebie kolejnych odbiorców, dbać o własny autorytet i starać się wyróżnić czymś
na tle innych piszących. Zapewne lepiej ode mnie wiecie, jak straszliwie dużo
jest teraz blogów z recenzjami. A czym Wasz blog się wyróżnia?
(No to już wiecie, dlaczego pytam zawsze o recenzje wklejane na różne portale ;-))
Takie sobie refleksje na marginesie bloga o blogach oraz
pytań, które ostatnio otrzymałam. Pytań dotyczących rozbudowy bloga i zyskiwania
popularności., rzeczy, na których specjalnie się nie znam.
I nie jedźcie po mnie za ten wpis, bardzo proszę. On jest
nie tylko o Was – jest również dla Was.
Blog, o którym pisałam na początku, ten o blogach, jest
tutaj: Blog o blogach