Próba ognia

piątek, 18 lipca 2014

A może kreatywne pisanie?



Ręka w górę, kto marzył kiedyś o napisaniu książki! Oczywiście, niczego nie widzę, ale mogę sobie wyobrazić ten las kończyn gibających się na wietrze. Nie tak dawno zazdrościliśmy z całego serca tym tam, na Zachodzie, że mają coś takiego, jak kursy kreatywnego pisania, które ich rzetelnie przygotowują do zawodu, czego skutkiem są rozmaite światowe hiciory, a co jeden to bardziej zatrważający. Zazdrościliśmy im też self-publishingu, czy też samowydawania, bo tak chyba trzeba byłoby to tłumaczyć. Samowydawanie ma się całkiem nieźle, każdy może zostać autorem (choć znaczna część tych autorów to chyba raczej ałtorzy), czytników coraz więcej, nic tylko pisać i wydawać.

Tym bardziej, że kursy pisania kreatywnego też już mamy. Okej, pewnie znowu zorientowałam się ciut zbyt późno i teraz serwuję Wam newsy z okresu epoki lodowcowej, powiedzmy jednak, że wciąż jestem tym tematem trochę podjarana. Bo, wiecie, podyplomowe można w IBLu zrobić (gdyby doba miała 48 godzin), internetowo się pouczyć (ciekawe, kto w rzyć kopnie), odbyć warsztaty (na przykład z polskimi pisarzami)... Zaciekawiona, poguglałam sobie trochę i znalazłam kilka polskich i zachodnich stron na temat KP, co by zapoznać się bliżej z poruszanymi w ramach takich kursów zagadnieniami.

Jest o czym mówić, serio. I, choć może się to wydawać zaskakujące, część z tego, co się na tych kursach mówi, sami już wiecie ;-) Choćby ze szkoły, w której nie raz i nie dwa pokazywano na ślicznym wykresie punkt kulminacyjny powieści (ta linia, co nagle podskoczyła, a potem zjechała na zbity pysk) i kazano tłuc do zemdlenia charakterystyki bohaterów, które wydawały się być na nikomu i na nic. Szkoła skończona (chyba, że nie), można to wszystko starannie zapomnieć. Chyba, że chce się coś napisać, wtedy lepiej pamiętać.

Dlaczego? Bo od tego się wychodzi ;-) Od konstrukcji fabularnej (czyli jakiejś historii) i od bohatera (który musi zaciekawić czytelnika). Z jednej strony więc jest ten zakichany wykres, z drugiej znienawidzona charakterystyka i nie ma bata, wyżej wiadomo czego nie podskoczysz. No, chyba, że chcesz napisać opowiadanie z pozycji kartki papieru, ale wtedy musisz być postmodernistą i to konkretnym. Okej, żartuję sobie, ale wiadomo, o co chodzi. I domyślam się również, że lubicie wymyślać bohaterów. Wiecie, przystojny, muskularny, trochę tajemniczy... To jak charakterystyka, tylko w drugą stronę ;-)

Grozi mi, że w tym temacie mogłabym urodzić tasiemca, będę się więc streszczać. Ogólne zasady są w miarę klarowne, więc zarzucę garścią ciekawostek. Po pierwsze nie bez przyczyny większość autorów powieści zaczynała od opowiadań. Choć wizja ukończenia w ciągu miesiąca wielkiego dzieła, za które otrzymamy multum nagród jest kusząca, ma raczej niewielkie szanse, by się spełnić ;-) To tak ku przestrodze dla tych, którzy smarują epopeję ;-) Zacznij od krótszej formy, bo łatwiej ogarniesz fabułę i zachowasz mniej, a więcej ten sam styl. Jasne, krótka forma też jest wymagająca i ponoć to właśnie w tej dziedzinie należy szukać prawdziwych pereł, ale nikt nie zaczyna od pereł, nie?

Zadbaj o swoich bohaterów. Wiecie, że na kilku stronach można znaleźć formularze, które mogą w tym pomóc? Zdziwiłam się, może dlatego, że od wieków (przesadzam) gram w RPG, więc siłą rzeczy stworzyłam całe zastępy bohaterów i żaden formularz nie był mi nigdy potrzebny... W takim formularzu jest mnóstwo pytań, na które powinien odpowiedzieć sobie autor - jaki jest ulubiony kolor bohatera, co lubi pić, co jeść i jak traktuje religię. Nie chodzi o to, żeby to wszystko napisać, raczej o to, by mieć w głowie. No, ewentualnie czasem warto coś naskrobać, bo pamięć bywa zawodna...

I jeszcze jedna złota zasada - opowiadaj, a nie opisuj ;-) Niektórzy autorzy doprowadzili sztukę opisywania opowiadaniem do perfekcji, skutkiem czego w jednym rozdziale można siedemnaście razy przeczytać o jego muskularnych ramionach. Oczywiście w kontekście macania tych ramion przez bohaterkę, podnoszenia stołu przez obiekt pożądania, opierania się o futrynę przez tegoż... ;-) Otwórzcie jakąś lubianą przez Was książkę i zobaczcie, jak to wygląda w praniu. Choćby taki opis bohatera - kurczę, no nie zaczniemy przecież od trzech stron wypełnionych rozbudowanym opisem oczu, nosa, zachowań, hobby i tak dalej. Znaczna część tego pojawi się dopiero później.

Wracając jednak do samych kursów - interesuje Was coś takiego? W USA mają nawet taki kierunek studiów, nie tylko podyplomówkę. No i część poczytnych zachodnich autorów ma coś takiego za sobą... Inna sprawa, że oni mają większy rynek.

Jeśli jesteście ciekawi zagadnień narracji i różnych takich, które niekoniecznie wiążą się ściśle z kreatywnym pisaniem, ale z opowiadaniem w ogóle, to dajcie znać w komentarzach, bo temat jest fajny.

Póki co, żeby nie być gołosłowną, dorzucam jeszcze kilka linek, bo może ktoś będzie miał ochotę poszerzyć wiedzę ;-)

PS. Nie, "Nevermore 3" nie ukaże się w tym roku i to nie dlatego, że zżarliśmy maszynopis sobie i Wam na złość, ale dlatego, że Kelly jeszcze nad nim pracuje ;-)

8 komentarzy:

  1. Ja osobiście studiuję coś, co kryje się pod magiczną nazwą "Psychopedagogika kreatywności". Pedagogiem być wcale nie chce, i nawet po tym kierunki nie muszę. Pracować można wszędzie, gdzie potrzebna jest kreatywność. Czego się uczę? Np. sposób na szybkie zapamiętywanie albo rozszerzania pola myślenia, żeby nie ograniczać się do tego, co potoczne i stworzyć coś nowego. Jedną książkę już napisałam, jeszcze przed studiami. Ale czuję się teraz taka bardziej rozwinięta, jakkolwiek głupio to zabrzmiało. Nawet głupie rysowanie, projektowanie okładek czy zakładek do książek, co robię tak dla siebie, wychodzi mi jakoś tak... Ciekawiej
    I, cholera jasna, wyszłam na jakąś taką mało skromną xD Ale jestem skromna i to bardzo, żeby nie było :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Skromność jest przereklamowana ;-) Polecam podejście "jak nie drzwiami, to oknem", którego sama nie opanowałam :) Z pedagogiką miałam kiedyś do czynienia, ale z taką klasyczną :)

      Usuń
  2. Oj przydałyby się w Polsce taki kierunek studiów, no cóż, marzącym o karierze pisarzy pozostaje ciężka praca nad warsztatem no i kursy , może kiedyś doczekamy się porządnych studiów :)

    Na "Nevermore 3" czekam z utęsknieniem, miejmy nadzieje, że autorka się pośpieszy i jak najszybciej dokończy książkę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trochę się obawiam, że byłyby to kolejne studia, których absolwenci zasililiby grono bezrobotnych. No ale... W sumie i tak takich kierunków jest masa ;-) Więc może przynajmniej studenci dobrze by się bawili. A potem, gdyby nawet mieli zostać urzędnikami państwowymi, pisaliby poprawne i ciekawe pisma. Np. takie wezwanie z Urzędu Skarbowego...

      Usuń
  3. No jak to do tworzenia postaci w RPG nie trzeba formularza? A statsy gdzie wpiszesz?;P Inna rzecz, ze o ulubiony kolor raczej nikt nie pyta.

    Ja bym sobie chętnie poczytała o tym, jak NIE tworzyć bohatera, czyli co zrobić, aby czytelnik naszemu ulubieńcowi nie zyczył nagłej i bolesnej smierci.;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj statsy, statsy, jeszcze może ekwipunek mam wpisywać? Miecz +3 do ataku, zapasowe skarpetki (2 pary), gacie (2 pary)... Jeden znajomy prowadził ponoć tak, że zazwyczaj na dzień dobry ktoś bohaterów okradał, więc nikomu się nie chciało wpisywać ekwipunku ;-)

      Mniejsza, wiadomo. Uwielbiałam pisać życiorysy bohaterów.

      Ale wiesz, że jak napiszę o najkoszmarniejszym bohaterze, wyjdzie Edzio? :> Kuszący temat, kuszący.

      Usuń
    2. Ja tam sobie taki głupoty wpisuję, bo potem okazuje się, że powinnam mieć jakiś Przedmiot Kluczowy Dla Fabuły, a kompletnie nie pamiętam co to mogłoby być i czy to w ogóle mam.;P

      Edzio Edziem, to jest w ogóle piękny przykład tego, jak wyszedł bohater zupełnie inny, niż autorka zakładała (w sieci jest mnóstwo tekstów analizujących portret sparklepira z powstały z tego, jak on się zachowuje, a nie z tego, co mówi narrator - i wychodzi kawał psychopaty). Ale jeszcze gorsze są żeńskie wersje Edwardów.;) Mam nadzieję, że nie oprzesz się pokusie.;)

      Usuń
    3. Ja już od wieków nie mam żadnych kart ;-) Ale może to kwestia grania u tego samego MG od... 14 lat? :D I na dodatek tymi samymi postaciami.

      O nie, na pewno nie będę sama analizować Edwarda, na takie poświęcenie nie jestem gotowa ;-) Ale może rzeczywiście opiszę kilku co bardziej wnerwiających bohaterów powieści. Nie wiem tylko, czy nie powinnam w tym celu założyć prywatnego bloga ;-)

      Usuń