Próba ognia

niedziela, 17 sierpnia 2014

Chcę być blogerę


Był tu kiedyś wpis w podobnym temacie, ale to było dawno i nieprawda ;-) Uznałam, że można byłoby odświeżyć temat, bo, jak wspomniałam w poprzednim poście, blogi się mnożą i konia z rzędem temu, kto nigdy nie myślał, jak byłoby cudownie mieć własne miejsce w sieci i współpracować z wydawcami. Przy okazji, nieco cichaczem, nadmienię, że Enty również posiadał kiedyś bloga (i tan blog nawet nadal wisi w sieci), ale Enty nie był i nie jest systematyczny, a poza tym pisał takie rzeczy, że żaden wydawca w życiu niczego by mu nie wysłał :) Byłam ostatnio świadkiem dyskusji na FB, z której wynikało niezbicie, że młodzi blogerzy z aspiracjami popełniają dokładnie te same błędy, które popełniali pięć lat temu. Ba! Odnoszę wrażenie, że im dalej w las, tym więcej szkła.

Jeśli ktoś ma bloga i dobrze sobie radzi, może z czystym sumieniem ten wpis olać :) Jeśli ktoś nie zamierza zakładać bloga, też. Jeśli ktoś planuje założyć bloga, ewentualnie założył i idzie mu kiepsko, może sobie poczytać. Nie musi. Nikt nic nie musi, a ja nie mam monopolu na mądrość.

1. Misiokuleczka98 z bloga misiokuleczka98.mambloga.com wyrusza na podbój wszechświata.

Jak to szło? Twój argument jest inwalidą? Po pierwsze, drugie i trzecie primo, jeśli zakładasz bloga, zrezygnuj ze słitaśnej nazwy i równie słitaśnej ksywki. Chyba, że zamierzasz zająć się recenzjami błyszczyków made in China (tych najtańszych), ale a takim razie co tutaj robisz? Nie zaszkodzi, jeśli nazwa bloga jest oryginalna i łatwa do zapamiętania, ale bez przegięć i różu, ok? Jeśli zakładasz bloga i planujesz kontaktować się z firmami, miej dla nich i dla siebie litość :)

2. Lubię ciapki, kropki, kotki i tęcze.

Layout! Pamiętam, że kiedyś, kilka lat temu, wplątałam się w awanturę z jedną z blogerek, a poszło właśnie o layout jej strony. Pamiętajcie, że blog musi być czytelny. Ciemne na jasnym. Jasne na ciemnym (choć to pierwsze lepsze). Ciapki w tle niekoniecznie, wściekle kolorowe i ruchliwe bannery niekoniecznie, szał ciał i wodotryski niekoniecznie. Jeśli dobrze pamiętam, w tej awanturze zamierzchłej chodziło o to, że tekst był mało widoczny na półprzezroczystej apli, spod której wyzierało jakieś wzorzyste tło. Oberwało mi się za zwracanie uwagi i wtykanie nosa w czyjeś autorskie dzieło... Otóż, kochani, nieważne, jak autorskie nie byłoby takie dzieło, funkcjonuje ono w pewnej przestrzeni i podlega ocenie :) Nikt nikomu nie broni mieć na blogu tła w deseń szmaty do podłogi i pulsujących przyjemnym różem napisów, ale też nikt nie ma obowiązku na taką stronę wchodzić albo ze stroną taką współpracować :)

3. Mam bloga od wczoraj, jestem super i teraz chcę książki do recenzji.

Złota zasada - blog, który ma mniej niż trzy miesiące, trzyma dziób na kłódkę. Zawsze podejrzliwie patrzyłam na blogerów, którzy przysyłają ofertę współpracy, mając na koncie 3 recenzje książek. Po pierwsze - wydawcy się to nie opłaca (o tym za moment). Po drugie - taki bloger nie jest wiarygodny. No wiecie, a co, jeśli zgarnie kupkę książek i zniknie, by sprzedać je na Alledrogo? Jeśli więc chcesz mieć bloga i otrzymywać książki, poświęć najpierw kilka chwil na napisanie kilku recenzji tekstów, które czytałeś/aś. Biblioteki istnieją. Serio :)

4. Towarzystwa wzajemnej adoracji.    

Nie mam pojęcia, dlaczego jeszcze żyję po tym, jak wyrzygałam się (przepraszam) na temat blogerów ogólnie i TWA szczególnie. Moje intelektualno-emocjonalne wymioty niczego jednak nie zmienią - blog nie może być samotnym białym żaglem na bezkresnym oceanie. Łopatologicznie - dopilnuj, żeby Cię czytali. O istnieniu bloga poinformuj znajomych i rodzinę (uhaha, może ktoś zlinkuje na FB?), wymień się linkami z innymi blogerami, zapisz się do grup dyskusyjnych (choćby i na FB), generalnie pokaż, co tam masz :)

5. Bloger i wydawca.

Okej, gdyby ktoś nie załapał - to jest transakcja wiązana :) Wydawca wysyła książki, spodziewając się szczerej recenzji (jeśli ktoś nie chce szczerej, dajcie sobie spokój; kiedyś będzie Wam wstyd, że się sprzedaliście), wy zobowiązujecie się taką recenzję dostarczyć. Waszą korzyścią jest w tym wypadku książka (albo książki, gdy idzie o konkurs), względnie inne świadczenie (?), korzyścią wydawcy recenzja, która dotrze do określonej (z grubsza) liczby czytelników. I właśnie dlatego te layouty, wiarygodność i tak dalej. Sad but true, wydawca nie ma interesu w wysyłaniu książek do autora bloga, którego nikt nie czyta. A blogów, które mają tydzień, nikt nie czyta.

6. Najczęstsze wtopy :) I nie, żebym kogoś szkalowała. Nieomylnych ludzi nie ma :)

WTOPA PIERWSZA

Dzień dobry, jestem misiokuleczka i kocham Państwa książki i bardzo bym chciała je recenzować. Mam bloga, bla, bla, bla i czytać zaczęłam dzięki wydawanym przez Państwa książkom i w ogóle są Państwo najlepsi i najcudowniejsi.
Wysłane do: wielu wydawców.
Czy muszę pisać coś więcej?
Wolno Wam kadzić do granic mdłości, ale róbcie to z głową. Poza tym, znajdowanie własnego nazwiska na wielkiej liście nazwisk, którą to listę przeczyta każdy z adresatów, jest... irytujące. Jeśli zaliczysz taką wtopę, najlepiej zamknij bloga i zacznij raz jeszcze ;-)


 


WTOPA DRUGA

Ortografia wrogiem moim jest i walczyć z nią będę. Okej, każdemu się zdarza, ale skoro piszecie już z prośbą o współpracę, puśćcie to chociaż przez Worda, ok? :) Bo morze się nie udać...

WTOPA TRZECIA

True story:
Bloger: Dzień dobry, jestem blogerem, chciałbym nawiązać współpracę, bla, bla, bla.
Enty: Zajrzałam na Pana stronę i recenzuje Pan dość poważne książki. O, i nawet klasykę SF w postaci Dicka.  Czy jest Pan pewien, że Pana blog to miejsce dla Delaneya? Czy jest Pan na to gotów?
Bloger: Nie wiem, co Pani mówi, nie interesuje mnie żaden Delaney, kto to w ogóle jest, proszę mnie nie obrażać.
Enty: ??? Ale... Ale... Ale Delaney jest jednym z naszych autorów. Napisał Pan do nas z prośbą o współpracę, więc chyba powinien się Pan orientować...
Bloger: Jeśli Pani się wydaje, że znam jakieś małe wydawnictwo w stylu Zielona Sowa <sic!> i cały jego repertuar, to chyba coś się Pani poplątało!
Enty: Nie jestem z ZS, jestem z Jaguara.
Bloger: A co mnie to obchodzi, czy jest Pani z ZS, czy z jakiegoś Jaguara...
Enty:...

Enty do dzisiaj nie łapie, o co chodziło. Wtedy. Bo generalnie chodzi o to - pamiętaj, z kim akurat rozmawiasz ;-)

Okej, na razie to chyba tyle :) Co jeszcze, Waszym zdaniem, powinnam dodać? :)
Lista z zasadami współpracy pojawi się na dniach. PDF się poprawia :)

51 komentarzy:

  1. Ciekawy post, fajnie się czytało mnie rónież irytują zbyt dzikie ozdobniki blogów. Ciężko się czyta ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Też wolę proste szablony, bo ważniejsza jest ich treść niż wybajerzony wygląd :) Schludnie i przejrzyście, minimalizm w cenie :)
    Posta przeczytałam i nie żałuję, bo ciekawy był :) Zwłaszcza rozmowa na końcu :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ostatnie najlepsze.;) Swoją drogą nie ogarniam jak można strzelać focha na uprzejme pytanie firmy, do której samemu się polazło z propozycją współpracy...

    A będzie coś dla bardziej zaawansowanych?;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie jestem, niestety, zaawansowana. Nie chciałabym, żeby ślepy prowadził kulawego ;-)

      Usuń
  4. Nenowy czy ciapkowany layout? Nie znoszę. Mój wzrok już i tak woła o pomstę do nieba, więc nie zamierzam męczyć się także w sieci. Od razu taką stronę wyłączam.

    A wtopa trzecia po prostu rozłożyła wszystko na łopatki. Tego nigdy bym się nie spodziewała.

    OdpowiedzUsuń
  5. Hahaha. Myślałam, że padnę ze śmiechu czytając "Wtopę trzecią" :D
    Świetny ten gif z "Twardzieli". Akurat kilka dni temu ich oglądałam. Trochę końcówka mi się nie podobała, ale w filmie były momentami naprawdę świetne akcje :)

    Wracając do tematu blogerów, myślę, że ujęłaś najważniejsze rzeczy. Chociaż moim zdaniem 3 miesiące to krótko. Powinien to być min. rok, bo tak naprawdę dopiero wtedy jest się zorientowanym we wszystkim i ma się wyrobiony własny styl pisania.
    Ostatnio rozmawiałam z kilkoma osobami, jak niesprawiedliwe jest to, że pojawia się kilka takich osób (wtopa trzecia) i od razu psują opinię większości, albo czasami nawet całej blogerskiej społeczności... Kilku moich znajomych opowiadało mi, że ich zdaniem nie przypominam zupełnie blogerki... za dużo stereotypów im obaliłam ;)

    Też lubię, jak strona jest czytelna, a jeżeli nie jest to szybko sobie odpuszczam. Czasami, gdy wszystko jest naćkane na stronie, trudno cokolwiek odczytać...

    Mam nadzieję, że niektórym te zasady pomogą w początkach blogowej kariery ;D
    A na warunki i regulamin czekam ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kurczę, może faktycznie 3 miechy to mało, ale po zalewie propozycji tygodniowych...

      IMO w każdej społeczności najdzie się grupka osób, które mogłyby popełnić samobójstwo skacząc z poziomu ego na poziom IQ ;-)

      Usuń
  6. Mnie na blogach irytuje muzyka, powinniście dodać też tą złotą zasadę. Wchodzę na bloga z recenzjami a w tle leci mi Shakira. Tragedia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dodam! Zapomniałam o tym, bo zazwyczaj mam wyłączony głośnik :)
      Ewentualnie na TYM blogu pojawi się blackmetalowy podkład :P

      Usuń
  7. Świetne porady dla początkujących :) Ja długo się zastanawiałam nad założeniem bloga. Z jednej strony bardzo chciałam, a z drugiem martwiłam się czy dam radę. W końcu, w kwietniu się zdecydowałam i nie żałuję. Powoli szlifuję swoje swoją umiejętność pisania recenzji, przeprowadzam coraz więcej wywiadów z pisarzami...

    Mi tylko raz zwrócono uwagę na tło... Ale bardziej chodziło o to, że było za wesołe w stosunku do opowiadania, które publikuję. Jednak sądzę, że szablon jest dość istotny i zgadzam się z Twoimi uwagami. Gdy wejdę na bloga, który się cały "świeci", napisy migają, a tekst jest wręcz nieczytelny, od razu z niego uciekam.

    Teraz blogerów jest tak dużo, że czasami trudno się rozeznać. Blogi zakładają coraz młodsze osoby, które według mnie, w ogóle nie mają do tego predyspozycji. Piszą nie wiadomo o czym i w sposób, który aż razi. Błędy ortograficzne, interpunkcyjne... Chociaż czasami sam styl pisania jest tak kiepski, że na to już się nawet nie zwraca uwagi. A tacy są czuli na punkcie krytyki, że czasami strach napisać komentarz.

    Kulturalne zachowanie jest, moim zdaniem, bardzo istotne w kontaktach z innymi. A jeśli chodzi o pisanie do wydawnictwa czy do autorów, kultura słowa i odpowiednie wyrażanie się, jest oczywiste. Z racji wywiadów, które zamieszczam na swoim blogu, często piszę do autorów z propozycją rozmowy i nie wyobrażam sobie żebym zachowała się podobnie jak ta osoba z WTOPY NR 3. Gdybym kiedykolwiek pozwoliła obie na takie zachowanie to byłaby katastrofa. Oczywistością jest, że pisarz by się nie zgodził, możliwe, że wieść o takim zachowaniu by się rozeszła, a mi po prostu było by wstyd.

    http://ksiazkowy-swiat-niki.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że dobrze się bawisz, prowadząc bloga :) Bo przecież to ma być również zabawa. Prowadzenie bloga ma dawać radość i, przy okazji, rozwijać :)

      Internet teoretycznie gwarantuje anonimowość, stąd, jak sądzę, znaczna ilość ludzi, którzy piszą. Bo mogą. Bo czują się poniekąd bezkarni. A hejterzy... Hejterzy i nadwrażliwcy są wszędzie.

      Usuń
    2. Rzeczywiście prowadzenie tego bloga daje mi dużo radości :) Jednak często to jest bardziej praca. Praca, która mnie rozwija, pozwala kształtować styl i przygotowuje do wymarzonej dziennikarskiej kariery ;)

      Mi się czasami wydaje, że ci najmniej zdolni są najbardziej przewrażliwieni na swoim punkcie i czuli na krytykę ;/ Takie paradoksalne zjawisko.

      Usuń
  8. Na szczęście lubię html. Wielbię w nim grzebać, ale w końcu stworzyłam sobie funkcjonalny, ale mam nadzieję czytelny szablon. Dopieszczałam go tydzień i chyba mi jako-tako wyszło... chyba :3
    Denerwują mnie, jako recenzentkę i jako człowieka, recenzję długości paragonu. Albo "Fajna okładka, podobało mi się." Plus opis z okładki. Koniec. ;_;
    Szkoda tylko, że recenzenci są grupą i jak pojawiają się takie wtopy, to psują opinię większości, a nie tylko sobie. ;_;
    Ogólnie - może jak napisze taka Misiokuleczka napisze, polecałabym zalinkowanie tych rad w odpowiedzi. :)

    Co do ortografów - czasem Word nie wyłapie. Nie mam żadnych dysleksji ani innych wymysłów, ale zdarzają mi się od czasu do czasu (chociaż rzadko) byki. Na szczęście na blogu je poprawiam, a w mailach - przepraszam. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ostatnio zauważyłam, że TWA podzieliło się na kilka mniejszych TWA i różne TWA czują wyższość intelektualną nad innymi TWA ;-) Towarzyska jestem jak hydrant, więc nie bardzo to ogarniam :)

      Oj, znam problem ortografów :( I interpunkcji :( Pięć lat studiów, tysiące przeczytanych książek, a przecinki i tak są dla mnie zagadką.

      Usuń
  9. Dooobra. Nie mam słitaśnego nicku. Ani słitaśnej nazwy bloga. Ale mam wrażenie, że mój mail jest słitaśny. Ale mam go parę lat i nie bardzo jest mi na rękę go zmieniać we wszystkich możliwych miejscach (a tych miejsc jest że hoho!). Może właśnie ten mail jest powodem, dla którego nikt nie chce ze mną współpracować :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mówisz to osobie, która nie ma ANI JEDNEGO normalnego adresu e-mail. Tzn. prywatnego ;-) Stosowanie tych zasad powinnam zacząć od siebie ;-)

      Usuń
  10. Wspaniały artykuł, miło się go czytało - poprawia humor;) Ja też kiedyś zaczynałam, ale nie próbowałam na siłę wkręcić się we współpracę. Bez pracy nie ma kołaczy jak to mówią.

    Mnie na blogach również irytują migoczące, błyszczące szablony z mnóstwem dodatków, nie lubię muzyki, która tak naprawdę rozprasza mnie podczas czytania i weryfikacji obrazkowej, kiedy próbuję dodać komentarz.

    Na temat kultury osobistej nie będę się wypowiadać- wtopa nr 3 rozłożyła mnie na łopatki ;)

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  11. Ha, od jakiegoś czasu planuje zmianę wyglądu bloga na nieco mniej kwiecisty i stonowany, aczkolwiek nie zamierzam wpadać w ten modny schemat z białym tłem i wszystkim napisanym dosłownie czarno na białym. Jakieś ładne kolorowe logo i stonowane tło chcę mieć, tylko jednak mniej ućkane niż obecnie ;)

    Maila na szczęście założyłam bardziej profesjonalnego ze względu na sprawy z wydaniem książki historycznej w liceum oraz potem studiami i starostowaniem rokowi. Przydało się do współprac :)

    Z czasem prowadzenia bloga sądzę, że powinno być to minimum pól roku, może nawet rok. Ja pierwsze współprace śmiałam nawiązać dopiero po 6 miesiącach, a i wtedy trafiło mi się jedno wydawnictwo, które dotąd miało bardzo wygórowane wymagania (i ciągle je ma). Potem co kilka miesięcy coś dochodziło - raz ja pytałam, raz wydawnictwa same pisały i to było piękne - fakt, że ktoś sam chce ze mną współpracować i ceni sobie moją pracę.

    Takich wtop na szczęście nigdy nie zaliczyłam, ale słyszałam też o takich, że ktoś chciał dobrze wypaść i podkreślić, że mail jest wysyłany tylko do jednego wydawnictwa, więc podał w treści np. Dwójkę Bez Sternika i posłał do nich maila. Potem skopiował maila, otworzył okno nowej wiadomości i posłał do np. Jaguara z DbS w treści. To też dużo mówi o blogerze, prawda? ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och, to nadal jest lepsze niż taka zbiorcza lista :) Pamiętasz stare akcje z blogerami, którzy nie dość, że wysyłali masówkę, to jeszcze podkradali recenzje innych? :)

      Usuń
    2. Ach, pewnie, przeglądając blogi, zanim założyłam własnego, widziałam takich skopiowanych recenzji kilka, jak nie kilkanaście i od razu dawałam tym blogerom znać, jeśli na stronie mieli podany kontakt do siebie. Ciągle jest z tym problem - kopiowanie recenzji albo pomysłów na "świeże" wpisy lub cykle.
      Czytałaś może taki "poradnik początkującego blogera" o tym, jak współpracować z wydawnictwami? Włosy stawały od niego na głowie. I tam miałaś polecaną masówkę. Straszne, ale prawdziwe.

      Usuń
  12. Jak rozumiem rażące błędy ortograficzne w tekście służą przybliżeniu stylu misiokuleczek98? Bo biją po oczach...

    OdpowiedzUsuń
  13. Uwielbiam Twoje posty i szczerość do bólu. Uśmiałam się do łez. Podziwiam, że masz jeszcze siłę "naprowadzania" początkujących blogerów na właściwe tory i robisz to w sposób delikatny a jednocześnie dosadny

    OdpowiedzUsuń
  14. Gdyby można było na blogspocie dawać lajka przy wpisie, to z pewnością byście już jednego ode mnie zgarnęli (zapewnie nie tylko ode mnie). Czytałam tekst z pobłażliwym uśmiechem na ustach, jednocześnie dziękując w duchu, że sama żadnych z tych wtop nie zaliczyłam i już raczej nie zaliczę (staż w blogosferze do czegoś w końcu zobowiązuje).

    Naprawdę ktoś miał tak "barwny" szablon? Moje oczy cierpią od samego czytania opisu tego cuda, już nie mówiąc o tym, jak wyłyby z bólu od patrzenia. W tym wypadku powiedzenie: "o gustach się nie dyskutuje" z pewnością się nie sprawdza, bowiem jak nas widzą, tak nas piszą.

    Trzy miesiące to bardzo krótki czas egzystowania w blogosferze i sama wyznaczyłabym orientacyjnie raczej półroczny staż blogera, który chciałby się starać o książki do recenzji, bowiem po trzech miesiącach może mu przejść zapał do blogowania. W tym punkcie na uwagę zasługuje fakt, że każdy medal ma dwie strony i niektórzy wydawcy nawiązują współpracę z blogerami, którzy jeszcze nawet NIE MAJĄ ZAŁOŻONEGO BLOGA (Nazwy wydawcy nie upublicznię, ale taki paragraf miałam w jednej umowie recenzenckiej. Gdzie te czasy, gdy podejmując współpracę z wydawnictwem trzeba było umowy podpisywać?!)

    Znajomości w sieci dobra rzecz. Nawet jeśli nie tylko dla naszej własnej satysfakcji, nabijanych komentarzy pod wpisami i ogromnego plusa w kontaktach z wydawcą, to dla dobrego pozycjonowania bloga w wujku Google. Nie od dziś bowiem wiadomo, że im więcej niezależnych stron posiada odnośnik do naszego bloga, tym wyżej jesteśmy w klasyfikacji stron Google.

    Cytat z przytoczonej rozmowy z przyszłym-niedoszłym recenzentem powalił mnie na łopatki. Starać się o egzemplarze, pisać mejle i nawet nie znać oferty wydawnictwa?! Już nie mówiąc nawet o kulturze osobistej, której ów człowiek ewidentnie nie posiadał.

    Z mojej strony proszę o więcej takich smaczków, gdyż śmiech to przecież zdrowie! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Starać się o egzemplarze, pisać mejle i nawet nie znać oferty wydawnictwa?!"

      Żebyś wiedziała, jakie to jest częste...

      Usuń
    2. O tak, zdarzają się takie kwiatki :) Przyznaję - miałam tamtego dnia wybitnie wojowniczy humor, więc korespondencja ciągnęła się nieprofesjonalnie długo. Na swoje usprawiedliwienie mogę tylko powiedzieć, że starałam się zachować wszystkie formy grzecznościowe i być uprzejmie zdumiona ;-)

      Może i bloger i ja mieliśmy wtedy zły dzień?

      Pomyślałam, że po paru latach mogę to wyciągnąć :)

      Usuń
  15. Bardzo Ci dziękuję za ten tekst, gdyby wszystkie wydawnictwa określały jasne zasady współpracy takich wtop byłoby mniej ;) A przecież taka propozycja współpracy to niemal odpowiednik rozmowy kwalifikacyjnej - liczy się pierwsze wrażenie, dbałość o szczegóły i kultura wypowiedzi. W wydawnictwach pracują ludzie dorośli, z reguły myślący - a nie gimnazjaliści i słitaśne, różowe laleczki. Miejcie dla nich litość ;)
    Przyznam ze wstydem, że kiedyś też do Was napisałam, dawno temu i popełniłam takie błędy, że wolałabym spalić serwer, niż pozwolić komuś to przeczytać. Jednak cóż, stało się, wstyd mnie żzera i mam nadzieję, że mail zaginął w czeluściach skrzynki...
    Amen
    PS. Wykorzystam troszkę tego posta w swojej notce o współpracach ;)

    OdpowiedzUsuń
  16. ten post mnie rozbawił, święta racja pokazana w całkiem zabawny i prawdziwy sposób :)

    OdpowiedzUsuń
  17. Coraz bardziej mi się tu podoba :)

    OdpowiedzUsuń
  18. Ten post jest tak prawdziwy, że aż boli. Sama czasem łapię się za głowę, czytając przypadki różnych wtop. Myślę, że dużej części bloggerów przydałoby się zapoznanie z nim. Trzeba go chyba wypromować ;)

    OdpowiedzUsuń
  19. Posty zawsze są ciekawe :)
    Hmm... od jakiegoś roku dopiero zaczął się taki porządny wysyp blogów - przynajmniej tak zauważyłam... A jak jeszcze widzę te komentarze typu "zapraszam do mnie", to aż jest to irytujące. Ale cóż zrobimy? Nic...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Zapraszam do mnie" jest w dalszym ciągu lepsze niż "polub mnie!" na FB ;-)

      Usuń
  20. Dziękuję za ten post, porady na pewno się przydadzą i wezmę je sobie do serca :)

    OdpowiedzUsuń
  21. To true story byłoby śmieszne, gdyby nie było straszne. :D

    OdpowiedzUsuń
  22. Świetna notka - dobrze, że ktoś ma jeszcze do takich rzeczy cierpliwość :) Sama, bez bicia, przyznam się, że kiedyś pisałam takie maile, że teraz w życiu bym nawet na nie nie zerknęła xD Zgadzam się także co do ilości blogów i jakości niektórych z nich, o której nawet nie warto wspominać...

    OdpowiedzUsuń
  23. Przydatny poradnik, choć mam już swojego bloga od roku czasu, jednak cały czas się uczę :)
    Takich wtop nie zaliczyłam, choć ostatnio staram się ograniczać ze współpracą, książek nigdy za mało, jednak czasu tak :)

    OdpowiedzUsuń
  24. Myślę, że taki poradnik (z zasadami dobrej współpracy) to bardzo ciekawy pomysł. Widziałam podobne wskazówki na stronach uczelni dotyczące normy w jakich powinien się mieścić mail wysyłany do wykładowcy. I była tam także wersja dla zaawansowanych.
    Poradnik dobrej współpracy to pomysł na czasie i przez długi czas pozostanie aktualny :)

    OdpowiedzUsuń
  25. Świetny post, naprawdę.
    Bardzo irytuje mnie to, że młodzi bloggerzy od razu pchają się do współpracy z wydawnictwami. To nieprofesjonalne.

    Pozdrawiam,
    im-bookworm.pl

    OdpowiedzUsuń
  26. Chyba troszkę przerysowane, ale rzeczywiście można na podobne przypadki w blogosferze natrafić. Z tym, że te wady dotyczące graficznej strony i słodkich nicków to bardziej się chyba nastoletnich blogerów tyczy? Chętnie przeczytałabym podobny post skierowany bardziej na starszych blogerów :). Czasami się sporo można z nich nauczyć...

    OdpowiedzUsuń
  27. Bardzo jasny i szczery post. Dziękuję
    http://rozenksiazek.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  28. A wydawnictwo Jaguar współpracuje z nieletnimi ? Bo tak się zastanawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  29. Post jest dość wiekowy,ale dobrze wiedzieć że nie popełniam tych straszliwych wtop :P

    OdpowiedzUsuń
  30. Hej,

    Fajnie, że napisałaś post o błędach ludzi początkujących, o chęci zagarnięcia jak najwięcej nie zrobiwszy ze swojej strony choćby minimalnego wysiłku itp. Zraziła mnie literówka - "(i tan blog" --> ten? - i w związku z tym post "Chcę być blogerę" stawia Cię na równi z osobami, które opisujesz. Popraw to proszę. Pozdrawiam, IzaZ

    OdpowiedzUsuń
  31. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  32. Jesteśmy dopiero raczkującym blogiem, ale myślę, że jak na razie idziemy zgodnie ze wskazówkami. :)
    Post przydatny, szczególnie dla nas. Będziemy na pewno pamiętać o tych radach w przyszłości.

    OdpowiedzUsuń
  33. Tak sobie siedzę i przeglądam zawartości internetu, a tu nagle dosyć przydatny artykuł. Prowadzę bloga miesiąc, nie ukończyłam nawet gimnazjum, a nie napisałabym nigdy do żadnego wydawnictwa: "Witajcie jestem Misia Pysia z Bajkowego Świata Książeczek".
    Wtopa trzecia mnie po prostu rozbroiła. Śmieję się do teraz i rozmyślam nad wielkością głupoty ludzkiej. Dla wszystkich początkujących blogerów - za nim napiszecie do wydawnictwa zróbcie sobie okres próbny. Ja swój właśnie rozpoczynam. Mam zamiar publikować dwie recenzje tygodniowo (jedną w środę, drugą w niedzielę). Zaczyna się rok szkolny i najprawdopodobniej nie będę mogła poświęcać blogowi tyle czasu co teraz, dlatego życzcie mi powodzenia! Mam nadzieję, że nie zniknę z czeluści internetu po kilku tygodniach!
    Pozdrawiam i życzę miłego wieczoru!

    OdpowiedzUsuń