Dostałam polecenie – mam czytać konkurencję. Nie, nie tyle
czytać, co przeczytać pewną konkretną książkę, żeby zobaczyć, czy jest podobna
do naszej książki i jakoś się w temacie rozeznać. Kto czytał książkę, którą ja
obecnie czytał, ten wie, co to za książka, bo poznał po tytule wpisu. A kto nie
wie, ten się zaraz dowie.
Był kiedyś
wokół tej książki ogromny szum i kilku wydawców miało na powieść chrapkę. W
końcu jedno nabyło, wydało i... Jakoś nie do końca historia zaskoczyła. A
chodzi o „Across The Universe” znane u nas jako „W otchłani”. Fakt wydania
zarejestrowałam jakiś czas temu, ale dopiero niedawno, z okazji dyskusji nad
„Blaskiem” książkę nabyłam i przeczytałam. No, nie do samego końca, bo jeszcze
kawałek mi został, ale prawie, prawie. Wnioski? „W otchłani” jest podobne do
„Blasku” i zarazem nie jest w ogóle podobne. Owszem, mamy statki kosmiczne,
mamy podróże w poszukiwaniu nowej planety, mamy bohaterkę, mamy bohatera i...
Właściwie tu koniec. Przyznam, i nie jest to element projaguarowej polityki, że
„Blask” podobał mi się znacznie bardziej. Bo... Jakoś nie mogę się przekonać do
bohaterów „W otchłani”, ani do Starszego, ani do Amy. I jedno i drugie wydaje
mi się jakieś takie puste, pozbawione charakteru. Nie przemawia do mnie główny
Zły, charakterologicznie skomplikowany jak ziemniak, nie przemawia do mnie
również język, ale to chyba wina tłumacza, który powinien trzymać się z daleka
od prób słowotwórczych... Krótko mówiąc – jak się komuś spodobało „W otchłani”,
powinien spodobać mu się „Blask”. A jak ktoś się przy „W otchłani” znudził (na
przykład tym, że Amy po raz kolejny ma atak histerii), może spróbować
przeczytać „Blask” ;-)
Wcale nie
miało być o tym, co powyżej, ale wciąż przeżywam „gzyfową hucpę”, która pasuje
mi do SF jak pięść do nosa. Podejrzewam, że gdyby nawet akcja i bohaterowie
mnie do siebie przekonali, „gzyfowa hucpa” skutecznie wybiłaby mnie z klimatu.
W ogóle
ostatnio jest jakaś moda na radosne przekłady – konia z rzędem temu, kto
wytłumaczy mi potrzebę ponownego przekładania Tolkiena albo poprawiania
klasycznej „Diuny”, w której nagle Fremeni zamienili się w Wolan, ku zgrozie i
rozpaczy pokoleń czytelników. Ech, tyle Wam powiem.
Dobra, parę minut temu gadałam z E-szefową i zapytała mnie
ona, czy umieszczę na blogu ponurą historię okładki do „Blasku”. Umieszczę, ale
jeszcze nie teraz, bo czuję potrzebę dopracowania tej epopei...
A na razie, tadam!, udało mi się wreszcie wydębić ze Stanów
okładki do dwóch książek :) Do dwóch romansów, które ukażą się w połowie
października. Mam cichą nadzieję, że żeńska część publiki złakniona jest zwykłych,
najzwyklejszych historii o miłości i problemach. Dobra, to będą – na razie
dwie. Takie, wiecie, normalne książki, które się czyta do poduszki :)
Jedna nosi tytuł „Nie mogę powiedzieć ci prawdy” i jest o pewnej
nie do końca dobranej parze, której szczęściu zagraża jedno – prawda. A o czym
tak zawzięcie kłamali, o tym w książce. *
Druga, autorstwa Jennifer Echols, „Dziewczyna, która chciała
zbyt wiele” to znowuż wyimek z życia pewnej niebieskowłosej, zbuntowanej
nastolatki, która po ostatnim wybryku zostaje zmuszona do odbycia tygodniowego
dyżuru w policyjnym wozie. Ma do wyboru – to albo areszt. Fajne toto :>
Poza tym, w związku z licznymi pytaniami – tak, drugi tom „Nevermore”
ukaże się 17 października!
* Jak można na końcu książki umieścić zapowiedź drugiego
tomu, w którym zdradza się, jak zakończył się pierwszy? Na litość boską!!!
Jakoś "W otchłani" mi się podobało i absolutnie nie mam nic przeciwko przeczytaniu podobnej książki ;D
OdpowiedzUsuńJa się już szykuję na "Blask", a kumpela właśnie mi piszczała do telefonu, jak jej powiedziałam, że ustalono datę premiery drugiego tomu NEVERMORE;) Ja również fanką tej serii jestem i z chęcią przeczytam dalszy ciąg historii o Varenie i Isobel;) A co do romansów... nie czytuję, bo nudnawe to to;) Wolę fantastykę z przygodą, a watek romantyczny w tle i to dość mocno w tle:P Ale gusta są różne;)
OdpowiedzUsuńPo pierwsze: Nevermore 2 już 17 października!? Jestem w absolutnym niebie!
OdpowiedzUsuńPo drugie: zwykłe romansidła to coś, co lubimy na swój szczególny sposób, bo pozwala nam się oderwać od codzienności, odpocząć od akcji, fantasy i paranormali. Cieszę się, że to wydajcie.
Po trzecie: okładki proste, ale jakie piękne! Nie mogę się napatrzeć zwłaszcza na pierwszą *o*
Po czwarte: druga książka wydaje mi się ciekawsza, bo motyw buntu sam w sobie jest ciekawy.
Chyba już wiem, co będę chciała recenzować w październiku :)
Najbardziej czekam na "Nevermore". :D
OdpowiedzUsuńNa drugim miejscu jest "Blask". ;)
"W otchłani" było moim zdaniem dobre, ale zgadzam się, że "gzyfowe" odzywki psuły trochę atmosferę.
Na szczęście nie przeczytałam zapowiedzi "Miliona słońc" przed skończeniem "W otchłani", bo przyznam, że wtedy rzuciłabym książkę w kąt. Nie mam pojęcia, skąd się biorą takie opisy. :/
A z romansów to bardzo zainteresowała mnie "Dziewczyna, która chciała zbyt wiele" - opis jest ciekawy i zapowiada dobrą, czasami zabawną, historię.
Pozdrawiam i czekam na historię okładki "Blasku". ;)
A ja jeszcze nie czytałam "W otchłani" i choć nie do końca podchodzi mi science fiction to chętnie zapoznałabym się z Blaskiem. Historia okładki na pewno jest fascynująca więc wyczekuję jej tutaj.
OdpowiedzUsuńRomansidła lubię, nawet te zwyczajne, choć później popadam w taki nastrój, że głowa mała.
za Nevermore tak nie piskam jak niektórzy, ale też czekam i również jestem ciekawa :)
Pozdrawiam