Słuchajcie, słuchajcie. Przekopałam się przez prawie
wszystkie mejle, wszystkim kulturnie odpowiedziałam (w myśl zasady, że PR
polega na budowaniu stosunków, a ja chętnie stosunki buduję ;-)), w przyszłym
tygodniu zaczynam wysyłkę książek! Większość z Was podała mi konkretne tytuły,
kto nie podał, a chciałby konkretny tytuł – piszcie! Nie odpowiadam z miejsca,
bo kolejne zadania mnożą mi się jak króliczki na wiosnę, ale odpowiem jak
najszybciej. W październiku lecimy na targi do Frankfurtu, wypadnie mi prawie
tydzień, a do tego czasu muszę się uporać z okładkami, wizytówkami, ulotkami i
innymi takimi :) Podejrzewam, że wrócę
ledwie żywa – hotel mamy tuż obok stacji kolejowej.
Ad rem, czyli w związku z tytułem. Wpadło mi ostatnio w oko
ogłoszenie o nowym szkoleniu. Szkolenie przeznaczone jest dla pisarzy, którzy
chcą wydać i wypromować bestseller. O self-publishing pewnie już słyszeliście.
Nowy trend, który staje się coraz bardziej popularny, od kiedy popularne stały
się e-booki. Napisz własną książkę i sam ją wydaj, ot co. Ale nie tylko tego
dotyczy szkolenie. Chodzi głównie o promocję.
Zastanawiam się poważnie, ile wiedzy człowiek może przyswoić
w czasie siedmiu godzin, bo tyle trwają zajęcia dla kursanta – wykłady, case
study, wreszcie ćwiczenia. Jak zmieścić tak dużą ilość wiedzy w naprawdę krótkim
czasie: PR, social media, pisanie informacji prasowych, działanie rynku
wydawniczego w Polsce, wady i zalety agencji literackich. Sama wiedza
praktyczna, co się chwali, ale czy nie za bardzo skondensowana?
Nie mogę Wam tego szkolenia polecić, bo na nim nie byłam –
uczulam tylko, że pojawiają się podobne atrakcje, wystarczy poszukać. I mieć
pieniądze, bo charytatywnie nikogo szkolić nie chcą :) Inna sprawa, że
zastanawiam się, co właściwie na naszym rynku oznacza słowo „bestseller”… Od
ilu sprzedanych egzemplarzy możemy dyskutować o bestsellerze? 300.000, 30.000,
3.000?
Jak chcecie więcej o self-publishingu, to mówcie ;-) Się
dokształcę w temacie :)
"Przekopałam się przez prawie wszystkie mejle". No właśnie - prawie. Przykro mi, że nie dokopała się Pani do mojego, no ale może jeszcze przyjdzie odpowiedź :). Co do wypromowania bestsellerów, uważam. że jeżeli powieść jest oryginalna i ciekawa to i bez nie wiadomo jakiej promocji, ma szansę stać się hitem. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńMyślę, że takie szkolenie to po prostu wiedza w pigułce i nie ma co liczyć na cuda po nim.
OdpowiedzUsuńA ja się Moniko z Tobą zgodzić nie mogę, bo na rynku wydawniczym jest tyle pozycji (lepszych i gorszych), że ciężko się wybić z czymś nowym. Przynajmniej tak mi się wydaje (to moje subiektywne odczucia oczywiście). Osobiście, obserwując chociażby zapowiedzi na stronach wydawnictw czy księgarń mam problemy z wyborem czegoś wartościowego, bo opis na okładce można skonstruować tak, że nawet największą miernotę można wypromować. Ciężko więc, żeby bez reklam, informacji prasowych, recenzji na blogach itp. książka dotarła do każdego zainteresowanego ;)
Zgadzam się z tobą, jednak z własnych obserwacji zauważyłam, że najlepszą reklamą jest jak jeden znajomy poleci drugiemu, ten poleci następnemu itd.. W moim mieście (prawie 100 tys. mieszkańców), ta metoda się przyjęła, bo zauważ, że ludzie nie są już tak podatni na reklamy jaki kiedyś. Pozdrawiam :)
UsuńMimo wszystko ciekawym doświadczeniem byloby takie szkolenie ;) Sama o takowym nie słyszałam, ale jakby coś się zmieniło to dam znać! ;)
OdpowiedzUsuń7 godzin to jednak za mało, ja byłam na pięciogodzinnym szkoleniu i w sumie szczerze powiedziawszy... lecieli z koksem tak szybko, że człowiek łapał niektóre ważne zagadnienia... Szkolenie ukończone, ale czy to "tak na szybkiego wszystko" zostaje w głowie? Hmm no sądzę, że powinno być więcej czasu poświęcone na takie zebrania. Niemniej jednak sama chętnie bym się na to wymienione w poście wybrała ;)
OdpowiedzUsuńTyle godzin to mało i sądzę, że ta wiedza jest za bardzo skondensowana jak na takie krótkie szkolenie, a trzeba się przygotować, że 100% się stamtąd nie wyniesie, bo ktoś przeszkadza, bo się zamyśliło itd.
OdpowiedzUsuńA jeśli chodzi o odpowiedzi na maile, to podziwiam ;) Pewnie trochę ich było... I dziękuję za odpowiedź na mojego :D
hm, teraz przyszedł chyba taki czas, czy self, czy nie self, autorzy i tak po części muszą sobie sami promować książki. Nie wszystko się sprzedaje, nie wszystko da się czytelnikowi wepchnąć, i nie na każdą książkę (niestety czasem bardzo wartościową) natkniemy się w miejscach, po których byśmy się posiadania takich książek spodziewali. W sumie to straszne co się robi na rynku, ale cóż... nic chyba się na to nie poradzi. Ale jeśli chodzi o wydawanie książek samodzielnie... to ja rozumiem że czasem człowiek po prostu nie chce już dłużej walić głową w mur... ale w większości przypadków to chyba nie w tym rzecz że ktoś już nie miał sił czekać na odpowiedź, tylko na siłę chciał wydać... nie wiem czy ktoś coś z mojego wywodu zrozumie... Ogólnie chodzi o to by nie wpaść w błoto nie? :)
OdpowiedzUsuńJak rozumiem Jaguara na TK w Krakowie nie będzie?
Wydaje mi się, że jeżeli w książce jest "to coś", to wystarczy, jak jedna osoba przeczyta, zacznie polecać kolejnym, to już pójdzie. A co z tego, że wydam kasę i wyjdzie to jako e-book, jak i tak , kto będzie chciał, ściągnie to sobie z neta za darmochę. Zresztą papier to papier, właśnie dlatego wydaję swoją książkę w wersji tradycyjnej - bo nic nie pachnie piękniej od kartek. Brzmiało to jak jakiś slogan reklamowy xD
OdpowiedzUsuńCo jak co, szkolenie ciekawe, mimo że akurat nie dla mnie chętnie bym się wybrała :D
OdpowiedzUsuńTakie krótkie szkolenie to może i dobra rzecz dla ludzi, którzy nie mają zbyt wiele wolnego czasu. Ale czy przyniesie ono jakieś większe korzyści? Hmm... Sama uważam, że jednak 7 godzin to trochę za mało. Aczkolwiek wszystko zależy od tego, jak osoba prowadząca będzie wykładała ową wiedzę.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że już niedługi "dokopie" się Pani do mojej wiadomości. Co do szkolenia to rzeczywiście 7 godzin to stanowczo za mało. Ruczek masz rację to szkolenie jest idealna dla osób, które nie posiadają zbyt dużo wolnego czasu, ale za to nie wiadomo czy te poświęcone siedem godzin przyniesie jakiś pożytek
OdpowiedzUsuńWydaję mi się, że takie szkolenie byłoby dosyć ciekawe. Sądzę też, że wypromowanie ksiażki nie jest wcale tak łatwe. Ostatnio pojawiają się co prawda naprawdę dobre książki, ale tą też te gorsze. Poza tym na przykład w fantastyce jest może duże pole do popisu, ale po mimo wszystko trudno sworzyć coś oryginalnego, m.in. dla tego, że po prostu duża część tematyki została już wykorzystana.
OdpowiedzUsuńJa powiem tak: Szkolenia nie są złe. Ja byłam na szkoleniu, które miało "nauczyć" nas troszkę PR'u trochę autorezentacji, trochę lepszego traktowania "klientów", trochę radzenia sobie ze stresem. Trwało to 15 godzin w sumie - przyniosło efekty. :) Dlatego twierdzę, że przez 7 też można co nie co "Liznąc".
OdpowiedzUsuńDobra, w takim razie ślę maila, żeby potem nie było jakiegoś problemu- bo ja do takowych zawsze mam fart :P Także proszę się zaraz spodziewać maila ode mnie.
OdpowiedzUsuńJak już pisałam życzę powodzenia w ogarnianiu tych maili, bo wiem, że to niełatwe zadanie, ale z pewnością taka tęga głowa sobie poradzi.
Będę czekała z niecierpliwością na relację z Targów.
Ja się na self-publishingu nie znam, zresztą jakoś nie odczuwam większej weny na napisanie jakiegoś bestselleru, bo żeby takowym się stał to przecież pomysł musi być świetny. Ale fakt... czasem trzeba więcej czasu, żeby się czegoś nauczyć, ale być może self-publishing nie należy do tych dziedzin.
Pozdrawiam
Jakby był taki kurs organizowany gdzieś u mnie w mieście, to może bym się wybrała... Zjawisko self-publishingu jest bardzo ciekawe. ^^
OdpowiedzUsuńTeż dziękuję, za odpowiedź na maila! ;)
A ja z chęcią poczytam o self-publishingu :) uważam, że to interesujące zjawisko i w świecie tak ogarniętym technologią będzie się zdecydowanie rozwijało i zdobywało coraz większą popularność.
OdpowiedzUsuńPrzekupić media aby mówiły, że książka to bestseller - np. "50 twarzy Greya" :D
OdpowiedzUsuńCzekam na listonosza :)
OdpowiedzUsuńDzięki platformom seplf publishingu wejście na rynek wcale nie jest już takie trudne. Jednak teraz,gdy niemalże każdy może coś opublikować, czytelnik zaczyna mieć problem i zastanawia się,czy warto kupić takiego e-booka, którego autorem jest zupełnie nam nieznany młody autor. Dlatego umiejętność wypromowania swojego lub czyjegoś dzieła może się naprawdę przydać ;)
OdpowiedzUsuńNie wszystkim - ja nie dostałam żadnej odpowiedzi :(
OdpowiedzUsuńKochani, wszyscy dostaniecie odpowiedzi, ale ja NAPRAWDĘ mam bardzo dużo pracy :(
OdpowiedzUsuńOjej ja też się wystraszyłam, że nie mam odp! Ale rozumiem praca zajmuje czas więc sobie spokojnie czekam :)) A przy okazji sama również w biurze siedzę xD
OdpowiedzUsuńBestseller to chyba pojęcie względne... Jak widzę po światowych bestsellerach to zawsze jest napisane coś w style 80 tysięcy sprzedanych egz. bla bla bla. Prawie na każdej książce jest tak napisane. -.- A w Polsce? Książki polskich pisarzy jeszcze nie wyszły, a już są obwołane bestsellerami! A to Ci tajemnica, jak do tego doszło. :P
OdpowiedzUsuńCo do takich szkoleń... Jak widać próbują na wszystkim zarobić, bo te 7 godzin chyba nie zrobią od razu specjalisty z takiej osoby... Po pierwsze trzeba mieć pomysł, po drugie trzeba to zrobić dobrze i mieć promocje... A i tak zazwyczaj decydują czytelnicy. :)
Dobrej książce na pewno łatwiej zaistnieć, gdy będzie słaba, wówczas będzie zbierać nieprzychylne recenzje. Najtrudniejsze może być jednak to przebicie się do świadomości czytelników, że warto po dany tytuł w ogóle sięgnąć... Dlatego nie bez znaczenia jest wybór platformy do self-publishingu i tego jaka jest sieć jej dystrybucji. Pojawiając się pośród ebooków poczytniejszych księgarni, łatwiej jest się wypromować.
OdpowiedzUsuń