Brzmi koszmarnie, prawda? Nie pisałam jeszcze o tym na
blogu, choć zjawisko jest doskonale znane wszystkim wydawcom. O śmierci książki
przypomniałam sobie wczoraj, pakując pierwszą porcję wysyłek dla blogerów. Jest
tego dużo, jeszcze chwilę mi ogarnięcie listy i odpisanie na kolejne mejle,
spokojnie.
Jak umiera książka? Po cichu. Ukazuje się na rynku, leży na
stolikach promocyjnych, jej reklamy pojawiają się w prasie. Ale z jakiegoś
powodu nie wzbudza zainteresowania czytelników. Może mieć znakomite recenzje,
ale niczego to nie daje – sprzedaż jest marna. Księgarz, który chce zarobić,
nie będzie trzymał na półce kiepsko rokującego tytułu, robi więc zwrot towaru.
Książka ląduje w magazynie, gdzie będzie sobie, pokryta kurzem, dogorywać.
Jak umiera książka? Szybko. Okres promocji w księgarni
sieciowej (a do tych głównie zaglądacie, nie wasza wina, mało jest innych) trwa
około dwa tygodnie. Po tym czasie na eksponowane miejsca trafiają inne tytuły,
niedługo potem księgarnia pozbywa się tego, co słabo się sprzedaje.
Skutek tych praktyk, jak najbardziej zrozumiałych zresztą,
jest jeden: pewne książki trudno kupić nawet miesiąc po premierze. Nie dlatego,
że ich zabrakło, ale dlatego, że nikt ich nie chce. Umarły, nie rokują, są
inne, bardziej obiecujące.
Teoretycznie można byłoby taką książkę reanimować (bądź
wskrzesić), ale w praktyce rzecz jest trudna, bardzo trudna. Bo co? Księgarze
mają raz jeszcze zaryzykować? Jeszcze raz zrobić promocję, kiedy pierwsza nie
przyniosła rezultatów? Las rąk – środkowy palec w górze.
Po diabła mi ten wpis? Ano potrzebny. Sporo blogerów prosi o
„Żelazny cierń”. Faktycznie, to dobra książka, recenzje ma znakomite, nawet
tłumacz się w niej zakochał. Tyle, że umarła. Wyślę wam egzemplarze z nadzieją,
że polecicie znajomym, że może ktoś się skusi na zakup bardzo fajnej powieści,
że może stanie się cud i jednak uda nam się wydać kolejny tom. Ale sami
rozumiecie – trudno teraz znaleźć książkę na półkach, a przecież premiera była
niedawno. Fajnie mamy? Fajnie...
Dobrze, koniec smętów, kolejny wpis będzie zabawniejszy,
obiecuję! I będzie miał obrazki.
Poza tym chciałabym wprowadzić na blogu kilka zmian - czarne na białym... Przeżyjecie? Czarne na białym łatwiej się czyta :)
Przeżyjemy :D A "Żelazny cierń" mam w planach, już niedługo się za nią biorę :D Prznajmniej mam taką nadzieję :)
OdpowiedzUsuńMnie i mojej Mamie Żelazny cierń podobał się bardzo. Oby więcej takich książek. :)
OdpowiedzUsuńPrzykre, ale prawdziwe :( "Żelazny cierń" czytałam w wersji przedpremierowej i od dłuższego czasu poluję, aby dorwać ją w normalnym wydaniu. Niestety graniczy to z cudem :/ W żadnej księgarni książki nie ma, a w tych mniejszych Panie nawet nie wiedzą co to za powieść :(
OdpowiedzUsuńMam jednak cichutką nadzieję, że jednak kolejny tom się pojawi :) Bo przecież zawsze trzeba marzyć :D
Smutne to. Jak byłam w liceum i czekała mnie matura z polskiego, nauczycielka poleciła mi książkę - wydaną pół roku wcześniej! I co? Nigdzie jej nie mogłam znaleźć! Przeszukawszy wszystkie możliwe księgarnie - internetowe również - nie mogłam jej znaleźć. Koniec końców poszukałam na allegro - jeden egzemplarz! Kosztował mnie dwukrotność ceny na okładce, ale według mnie opłacało się. No i matura zdana perfecto ;P A jak się później okazało - książki nie mogłam znaleźć dlatego, że po miesiącu ją wycofano z braku laku i małej sprzedaży...
OdpowiedzUsuńZawsze warto zapytać u wydawcy :) Nawet jeśli nie sprzedaje bezpośrednio, pewnie wie, kto ją ma w magazynie :) Ale fakt, chwilami można dostać szału. Ja dostawałam szału na studiach:)
UsuńCzarne na białym zdecydowanie lepiej się czyta :)
OdpowiedzUsuńWłaśnie jestem jedną z tych chętnych na "Żelazny cierń" - książka wydała mi się niesamowicie intrygująca i jestem zaskoczona, że znalazła się na skraju zapomnienia! Ale blogosfera to potężne narzędzie, wspólnymi siłami postaramy się ją wskrzesić :)
Dobrze, że "Nevermore" nie umarło. :D Zastanawiam się tylko, czy "Ocaleni" zostali ocaleni i czy "Pomiędzy" przeżyło...
OdpowiedzUsuń"Żelazny Cierń" poleciłam znajomym. Jedna koleżanka już kupiła i zachwycona powiedziała, że chce kontynuację. ;) Mam nadzieję, że stanie się jakiś cud. Możne warto jednak zrobić jakiś pakiecik, np. połączyć Nevermore, Nevermore 2 i Żelazny Cierń? Niedługo będzie Gwiazdka, a na święta ludzie chętnie kupują książkowe pakiety.
księgarnia LL.com.pl, "Żelazny cierń", Ilość w magazynie: 2192. I jeszcze 20% taniej...
OdpowiedzUsuńJenki, aż ciężko uwierzyć - przecież to świetna książka. Mam nadzieję, że jednak "odżyje".
OdpowiedzUsuńMoże niech blogerzy rozgłoszą o tej promocji 20% taniej u siebie ;> Na fb też warto :) Ja czekam na paczuszkę Żelaznego z otwartymi ramionami :D
OdpowiedzUsuńZasmucił mnie ten wpis - muszę przyznać, że zjawisko jest przygnębiające, a księgarnie w tym przypadku traktują tytuł niesprawiedliwie. Ale co poradzić, gdy teraz liczy się tylko kasa? Sama chętnie przeczytam i zrecenzuję "Żelazny cierń", bo zasługuje na drugą młodość. Szkoda, że muszę o niej mówić tak szybko po premierze...
OdpowiedzUsuńJak to Żelazny cierń umarł? :( Chyba będę musiała odłożyć większość zobowiązań i zabrać się za swój egzemplarz tej powieści, bo tak nie może być, żeby dobra książka (czytałam fragment i jestem zachwycona) miała umierać, kiedy wszędzie królują błahe, ale wielbione namiastki powieści.
OdpowiedzUsuńSwoją drogą to straszne, kiedy dobre książki po prostu odchodzą, bo są zbyt ambitne, zbyt genialne i trzeba dobrze się w nie wgryźć, żeby je zrozumieć. Ludzie stronią od ambitniejszej literatury, bo czytanie to raczej rozrywka, a co za tym idzie nie może być trudna i wymagająca.
Głowa do góry. Wskrzesimy Żelazny cierń ;) Nie ma innej opcji ^^
To prawda. Owe zjawisko jest smutne, ale niestety dotyka nawet najlepszych. Szkoda. :(
OdpowiedzUsuńA z tego co widzę to Żelazny cierń zapowiada się naprawdę ciekawie...
Kurcze, strasznie szkoda książki (tej oraz wielu jej podobnych). I też sądzę, że warto rozgłosić promocję i troche nahype'ować sprawę i wyciągnąć "Żelazny.." z dołka.
OdpowiedzUsuńPanna Indyviduum ma racje, niestety ambitniejsza literatura niektórych odstrasza...
W takim razie jak tylko skończę czytać mój egzemplarz, zaraz naskrobię recenzję. To bardzo smutne, że wiele dobrych książek odchodzi w zapomnienie tylko dlatego, że początkowo było na nie mało chętnych. Spróbujemy przywrócić "Żelazny cierń" do życia! :)
OdpowiedzUsuńA co do zmiany kolorów - jest dobrze i rzeczywiście lepiej się czyta, aczkolwiek ja osobiście uwielbiam ciemne barwy na blogach ;) Tak czy inaczej narzekać nie będę :D
Wiele wartościowych książek nie trafia do ludzi, a wielka szkoda... Tak wiele ich omija. :(
OdpowiedzUsuńMam gorącą nadzieję, że uda się z "Żelaznym Cierniem". Trzeba wierzyć! :)
Co do tła, to czarne było mhroczne i nie było tak źle z tym czytaniem, a to jest takie... łyse. :D
Szkoda, że wiele książek tak po prostu umiera :/ "Żelazny cierń" kupiłam pod koniec sierpnia, ale nie bardzo miałam czas po ten tytuł sięgnąć. Po tej reklamie jak tylko skończę aktualnie rozpoczęte tytuły biorę się za tę książkę! Dobrze jakby ludzie przywrócili ją do życia, bo nie lubię jak seria kończy się na pierwszym tomie (aczkolwiek rozumiem ewentualną decyzję o braku kontynuacji).
OdpowiedzUsuńJeżeli o mnie chodzi to muszę przyznać, że miałam farta, gdyż kupiłam książkę chwię po jej wejściu na rynek i nie musiałam szukać.
OdpowiedzUsuńNaprawdę mocno zdziwiło mnie, że tak się dzieje szczególnie, że "Żelaznego Ciernia" zaliczam do książek, które przeczytałam po prostu jednym tchem, tak mnie pochłonęły. Polecam ją jak tylko mam okazje, szczególnie że naprawdę sądzę, że książka zasługuje na uwagę.
Mam nadzieję, że może sprzedaż wzrośnie i druga część zostanie wydana. A tym co będą ją dopiero czytać, mogę tylko pozazdrościć, bo za drugim razem to nie to samo :)
To smutne, że niektóre ksiażki nawet te , które niosą jakieś głębsze przesłanie przechodzą bez większego echa. "Żelazny cierń" na pewno z naszą pomocą uda się jeszcze "zreanimować" i powróci on do życia.
OdpowiedzUsuńSmutne, że książki umierają. Żelazny Cierń wskrzesiłyśmy, wpisując go na listę książek do szkolenej biblioteki (o ile dobrze pamiętam; było duuużo jaguarowch tytułów). Ale to nie bardzo pomoże, prawda?
OdpowiedzUsuńOby żadne książki już nie umierały. A ja Żelazny Cierń będę polecała, gdzie się da. Wskrzesimy go~! :D
Co do wystroju... Dziwnie tak jakoś, bo przyzwyczajona byłam do ciemnych kolorów. Ale idzie się przyzwyczaić '3'
Prawda... tak to działa mniej wiecej;(
OdpowiedzUsuńPozwolę sobie zacytowac ten artykuł w Radiu Egida, jesli mogę...(dziś po 23)
W programie bęzie też materiał dotyczący tego, jak duże sieci "wykorzystują" małe ofucyny.
Cieszę, że się znalazłem ten wpis...
Masakra co się dzieje...
Mam wrażenie, że coraz więcej książek umiera ostatnimi czasy. Literatura młodzieżowa kwitnie, niestety, zazwyczaj nastolatek jest uzależniony finansowo od rodziców. To największy z problemów. Sama jestem zmuszona rezygnować z niektórych tytułów właśnie z powodów finansowych.
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi o promocje, które mogłyby zachęcić czytelników do kupowania książek to np. promocje typu 3 za 2, jak miało to miejsce w empiku do pewnego czasu. Z okazji Dnia Książki w kwietniu główny dystrybutor książek wydawnictwa mógłby ogłosić właśnie tego typu "event".
Jest coś jeszcze, co na pewno skusiłoby ludzi do kupowania książek. A mianowicie, autografy autora, a najlepiej sesja (np w empiku), gdzie książkę można kupić i od razu podpisać. W Japonii jest to praktykowane np. w przypadku mang. Mam nadzieję, że kiedyś będzie okazja rozwinąć to u nas.
Sama jestem zmuszona rezygnować z niektórych tytułów ze względów finansowych :( Witamy w smutnej rzeczywistości... Co do promocji "3 za 2" w Empiku, to jest to akurat pomysł tej sieci. Fajny, pewnie :) O evencie pomyślę. Niestety - nie da rady ściągnąć autorów. Japońscy autorzy mieszkają w Japonii, nie? A my mamy autorów ze Stanów, Australii, Kanady...
UsuńZa literówki przepraszam...
OdpowiedzUsuńMoże zróbmy jakieś bannerki na blogi w stylu "Wskrześmy Żelazny Cierń"? Jakaś akcja? A z tymi pakietami, to ktoś wyżej miał dobry pomysł, na Święta ludzie kupują książki na prezenty - no i zwykle są skłonni zapłacić trochę więcej niż w ciągu roku.
OdpowiedzUsuńWolałam czarne tło, ale do białego też można się przyzwyczaić ;)
Problem z pakietami jest taki, że... Nie, może opiszę to w innym poście ;-)
UsuńBardzo smutno mi to czytać. Żelaznego ciernia nie czytałem, ale słyszałem o nim same dobre opinie.
OdpowiedzUsuńA gdyby tak... zaryzykować i wydać drugą część? Wtedy można by zrobić jakąś większą promocję ("druga część światowego bestsellera bla bla bla") i siłą rzeczy pierwszy tom wróciłby na półki.
Ale nikt nam tego nie zagwarantuje, prawda? I nikt nie zagwarantuje nam, że książki pojawią się w księgarniach :(
UsuńJa także ze smutną miną czytałam tego posta, ale niestety taka jest prawa :( "Żelaznego ciernia" czytałam i drugiej części wypatruję z utęsknieniem, a polecić już poleciłam :D
OdpowiedzUsuńZostaje wyprzedawać te magazyny na allegro. Serio! Załóżcie jakieś sklep Jaguara na allegro i tam wrzucajcie cuda z magazynów. Naprawdę będzie łatwiej :) Sama muszę często ratować się tą stroną :)
OdpowiedzUsuńNie będzie. Nie będzie, przynajmniej dopóki się nie sklonujemy ;-) Ale rzucę pomysłem...
UsuńTo możecie mnie zatrudnić :D
UsuńTo bardzo smutne, że dzisiaj wiele ludzi odrzuca dobre, wartościowe powieści i sięga jedynie po puste czytadła. "Żelaznego Ciernia" niestety jeszcze nie czytałam, ale słyszałam o tej powieści same świetne opinie.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że uda się przywrócić tą książkę do życia!
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńPrawda jest taka, że nikt nie chce kupować kilku książek (a czasem nawet jednej) skoro kosztują po 40 zł. No ludzie, proszę was, nie udawajcie, że nie wiecie o co chodzi. Na allegro można kupić ze 4 książki za tę cenę. Myślicie, że każdy będzie leciał i wydawał 40 dych, gdy nawet nie jest pewny, czy się ona mu spodoba. Nikt nie chce tak ryzykować. A przypuśćmy, że w miesiącu pojawiają się 4 nowości, które ktoś chce mieć. I musi wydać na nie 160 zł. Przecież nikt czegoś takiego nie zrobi, przynajmniej nie to kto nie ma zbyt dużo kasy i woli je wydać na coś bardziej potrzebnego. Ja rozumiem, że jest kryzys i takie tam, ale dotyka on zarówno wydawnictwa, jak i ludzi czytających. Każdy woli pójść na łatwiznę i oszczędzić. A trzeba przyznać, że 40 zł za książkę to gruba przesada. Pamiętam czasy, gdy kupowało się nowości po 20 zł. Teraz to tylko w promocji takie kupisz, lub 2 czy 3 lata po jej wydaniu. Może czas pomyśleć o mniejszych cenach. Bo te, które są teraz nie zadowalają czytelnika (bo za dużo), ani wydawnictwa (bo mało osób kupuje, więc się nie zwraca). I tu jest problem. W cenie.
OdpowiedzUsuńa już myślałam, że coś nie chciało mi się załadować :P osobiście baardziej mi odpowiadało czarne tło z białym tekstem. Wszystko dlatego, że jasne tła za bardzo walą mi po gałach i mam wrażenie, że zaraz oślepnę.
OdpowiedzUsuńOsobiście nie spotkałam się nigdy z pojęciem umierającej książki, ale dobrze wiedzieć, że Wydawcy trzymają jeszcze takie trupy w szafach. Dziwię się, że Żelazny cierń znajduje się pośród nich, bo słyszałam, że lektura świetna, a i przecież okładka jest genialna. Nie mogę tego rozgryźć... Trzeba liczyć na to, że blogerzy rozdmuchają sławę i popularność wzrośnie. Nie ma nic gorszego niż zakochanie się w książce, a potem wiadomość, że po polskiemu nie pojawi się kolejny tom, i kolejny. Nie lubię.