Próba ognia

poniedziałek, 14 kwietnia 2014

Psychiczna z łupieżem



Zanim zacznę rozkminiać temat wspólnie pisanej powieści (o tak, zdecydowanie nie mam co robić...), chciałabym jeszcze trochę poprzynudzać. Między innymi o Fejsie. Na Facebooku bywam, czy też raczej należałoby powiedzieć, że jestem - zawsze wtedy, gdy mam włączony komputer i nie gram w jakiegoś multiplayera (co robię rzadko i raczej w godzinach późnowieczornych). Facebook służy mi jako narzędzie komunikacji. Kiedyś był tlen, było GG, teraz jest FB. Och, żebyście wiedzieli, ile biznesów jaguarowych ukręciło się via FB :) Ale nie o tym miało być.

Jestem na FB, czasem udzielam się na fanpejdżu Jaguara i rzadziej na innych, i nie mogę nie zauważyć pewnego interesującego zjawiska. A zjawisku temu na imię: MEM. W tym wypadku MEM proksiążkowy. Internet umiaru nie zna albo nie lubi, każda moda przybiera gargantuiczne rozmiary i przekracza granice zdrowego rozsądku. Nie inaczej jest z motywującymi obrazkami i tekstami dotyczącymi modnego w danej chwili tematu. Hej, książki są modne!

A moi na przesadę ma alergię. Na każdą przesadę - książkową również :)

Mniej mnie było ostatnio, wiadomo - zawirowania. Ubocznym skutkiem nieobecności jest ostra reakcja alergiczna na przeróżne życiowo-literackie mądrości. Odporność mi spadła. Zastanawialiście się kiedyś nad tym, jaki obraz wyłania się z tych wszystkich zabawnych obrazków, które plączą się stadnie po fejsbukowych profilach? Nie bierzcie tylko tego śmiertelnie poważnie, ok? Rzadko jestem poważna :)

Próba opisania mola książkowego na podstawie losowo wybranych memów:

Proszę nie przeszkadzać, niedziela jest dniem kompulsywnej (ew. nałogowej) lektury. Okej, jasne... Ale wiecie, że kompulsja jest rodzajem zaburzenia psychicznego z rodziny lękowych? I objawia się natrętnym przymusem robienia czegoś. I że to się leczy? Między innymi farmakologicznie?

Mam tak wielu książkowych facetów, że właściwie jestem... Okej, wiadomo, czym. A potem, kurczę, żaden chłop w rzeczywistości nie dorasta literackiemu pierwowzorowi i mamy zonk oraz ujemny przyrost naturalny. Końcówka wiadomo jaka - umiera się w samotności i zostaje pożartym przez psa. Albo przez kota. To drugie jest nawet bardziej prawdopodobne.

Szczęściem jest nowa książka. Ciekawe, czy dzieci z niektórych afrykańskich krajów podpisałyby się pod tą tezą. Poza tym czasem nowa książka okazuje się kiepska, więc (jeśli nawet damy spokój dzieciom) należałoby definicję szczęścia rozszerzyć. Aha, kodeks pracy też jest książką. I "Ferdydurke".

Sally miała 32 książki. Przeczytała 32 książki. Co Sally ma teraz? Szczęście! Siriusli? Ja mam -7. Od przeczytania jakichś 10032 książek za dużo :P

Zaczęła sprzątać. Znalazła starą książkę. Cztery godziny później... To proste - nadal ma bałagan. Już niedługo pożrą ją koty. W tym wypadku koty kurzu!

Gdyby płacono mi za czytanie książek, umarłabym szczęśliwa. Tak, najpewniej na oddziale zamkniętym... Zbyt dużo kiepskich książek ryje mózg!

Pięć prostych kroków do osiągnięcia szczęścia. Czytaj. Czytaj. Czytaj. Czytaj. Czytaj. Nie rozmawiaj z ludźmi, nie przytulaj się, nie głaszcz kota, czytaj. Nie wiem, czy wiecie, ale wysiłek fizyczny daje zastrzyk endorfiny... Nie! Można to obejść - z pomocą czekolady.

Niech książki będą moim lekarstwem. Z takim podejściem możemy trochę odmłodzić społeczeństwo... Wystarczy grypa i cześć.

Jeśli nie potrafisz zrozumieć mojej emocjonalnej więzi z fikcyjnymi bohaterami, wcale cię nie potrzebuję. Tak, tak, najbardziej pasjonujące dyskusje prowadzę z fikcyjnymi bohaterami. Przynajmniej mam pewność, że nie zostanę zakrzyczana!

A teraz wnioski:
Czytelnik (a raczej czytelniczka) to osoba o bardzo niskich zdolnościach interpersonalnych (daj mi spokój) i prawie zerowej empatii (jak nie lubisz tego, co ja, spadówa). Nie przykłada wagi do własnego zdrowie (książki lekarstwem na trądzik!) oraz kondycji (czyta, czyta, czyta). Żyje w syfie (książki się na nią rzucają i nie może sprzątać). Cierpi na postępującą wadę wzroku (jak Sally...) oraz zaburzenia kompulsywno-obsesyjne (natręctwo czytania i obsesyjne przywiązanie do fikcyjnych bohaterów). Ma wygórowane wymagania odnośnie życiowego partnera (patrz: bohater fikcyjny i literacka poligamia), najprawdopodobniej więc skończy żywot w samotności, ewentualnie jako rezydentka oddziału zamkniętego.

Jak wam się podoba? Bo mnie ten obrazek cokolwiek rozbraja :) Memy różnej maści bardzo lubię, ale czasem, jak się już wszystko pozbiera do kupy, można się zdziwić. Bo postawcie się na pozycji takiej słit lali - ona oczyma wyobraźni widzi stadko zapyziałych, pryszczatych i niekomunikatywnych zombie śliniących się do nieistniejących bohaterów ;-)

Okej, następnym razem będzie więcej konkretów.

Poza tym na boku się robi ankieta odnośnie settingu naszej wymyślonej powieści :)

7 komentarzy:

  1. Ha! Umarłam po prostu.
    Swego czasu też była uzależniona od fejsa, ale wyleczyłam się dość szybko. Wystarczy ściągnąć inną przeglądarkę internetową i korzystać z niej na wszystkich stronach tylko nie na facebooku. A z racji tego, że jestem leniwa to nie chciało mi się co sekundę zmieniać kart itd. :3
    Jeżeli chodzi o tekst to jest świetny! Czytałam go i wybuchałam śmiechem. Zwłaszcza drugi punkt szczególnie mnie rozbawił! Mnie irytuje to, że nastolatki (chociaż nie tylko) przeczytają jedną książkę i już uważają się za wielkie Czytelniczki i obnoszą się z tym faktem, chwalą całemu światu, że czytają...

    OdpowiedzUsuń
  2. ...zwłaszcza nastoletnie histeryczki zakochane w słynnych bad boyach - odważnych, kochanych, opiekuńczych, aroganckich, o mhrocznym spojrzeniu i w ogóle... A tekst o kotach kurzu sprawił, że poplułam ekran laptopa XD

    OdpowiedzUsuń
  3. Przyznam się bez bicia jestem uzależniona od facebook'a. Może uzależnienie to złe słowo, ale za każdym razem jak naciskam myszką ikonkę z Chromem to pierwsze co robię to wchodzę na facebook'a.
    Tekst - przez was ze śmiechu, a raczej mojego wybuchu walnęłam się w biurku i mam takiego zielonego siniaka. Mnie denerwują dziewczyny, które piszczą na temat tych wszystkich pseudo tekstów w filmach, jak i te, które denerwują Monikę.

    OdpowiedzUsuń
  4. Facebook nie zna umiaru... Chyba wytatuuję to sobie na ramieniu, bo to takie prawdziwe :) Ostatnio myślałam nawet o usunięciu konta, ale w sumie... to dzisiaj jeden z głównych kanałów komunikacji, więc trochę lipa, mówiąc krótko :/ A co do memów: tych nie widziałam, chociaż rzeczywiście, jakby tak na to spojrzeć, to blogerki książkowe nie robią zupełnie nic poza czytaniem... Może dlatego ciągle mi się wydaje, że jestem dziwna...

    No nic, może się z tego wyleczę kiedyś, ale jak na razie mój posprzątany pokój zupełnie mi nie przeszkadza :) Z memów, których tu nie ma, najbardziej zapadł mi w pamięć taki: "Znajoma wsiadła do mojego autobusu, już sobie nie poczytam :C" :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Uwielbiam Twoje teksty. Normalnie spadłam z krzesła :)
    Te wszystkie memy to jakaś plaga. Były zabawne, jak się pojawiły, ale potem tysiące, jak nie miliony kolejnych o podobnej treści były po prostu w znacznej większości bezsensowne. Może taki ironiczny wpis jak Twój przemówi do ludzi, by zastopowali ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Idealny komentarz. Jak zawsze.

    Memy to plaga jak każda inna, było "co ja pacze", był "wow pieseł", są i memy książkowe, ale pewnie szybko znikną. Brakuje jeszcze czegoś w stylu "Przeczytałam Zmierzch, więc wiem, co to prawdziwa literatura!". :D

    OdpowiedzUsuń
  7. "Zbyt dużo kiepskich książek ryje mózg". Racja :)
    A wnioski chyba sobie wydrukuję na zakładce do książki - ku przestrodze. Genialny tekst.

    OdpowiedzUsuń