Napisał do mnie nie tak dawno Dominik Kaznowski, facet
piszący bloga o blogach. Blogi o blogach (i innych social media pierdołach) są fajne
i mogą wiele człowieka nauczyć. Zwłaszcza w porze śniadania. Żuję sobie i
czytam. Blogi tak ogólnie, nie tylko te mądre. Również te popularne. Różne.
Wracając jednak do Kaznowskiego i jego mejla (serdecznie pozdrawiam, tak na
marginesie) to uświadomił mnie on, że istnieje coś takiego, jak ranking blogów
firmowych. Obecnie mamy piątą edycję konkursu na najlepszy blog firmowy roku,
konkursu, w którym raczej nie mam ambicji brać udziału.
Dlaczego? Z wielu powodów. Po pierwsze dlatego, że blog jest
na bezpłatnym blogspocie. To bardzo niefirmowe, prawda? Powinnam go jak
najszybciej przenieść na prywatną domenę, ale wymagałoby to dogadania się z
naszym adminem, a z tym mam nieustające problemy. Nie dlatego, że admin jest
be, leniwy i niekomunikatywny, ale dlatego, że wymaga to ode mnie zbyt wiele
uwagi. Po drugie dlatego, że blog nie jest jakoś superregularnie aktualizowany.
Po trzecie dlatego, że nie ma na nim wielu przydatnych narzędzi – choćby tagów.
Po czwarte dlatego, że głupio mi zgłaszać coś, co jest niedorobione i nie
wygląda tak, jakbym chciała.
Przejrzałam blogi nagrodzone, przeczytałam sporo o rzeczach,
jakimi kierowało się jury i doszłam do kilku wniosków. Nie ma zbyt wiele blogów
wydawniczych, co mnie, nie ukrywam, dziwi. Sprawdziłam listę, pogapiłam się w Google…
Widocznie Facebook zdominował system komunikacji. Wrzucenie czegoś na łola jest
mniej pracochłonne niż stukanie całego wpisu. I jeszcze jedna sprawa – blogi firmowe
są zazwyczaj prowadzone przez kilka osób. Ten, jak nietrudno zgadnąć, jest moim
para prywatnym poletkiem. Zachęcałam, ale nic z tego nie wyszło ;-)
Poza tym naszła mnie pewna refleksja – kto czyta książkowe
blogi. Jest sobie blog Kominka, który znają dziesiątki tysięcy osób, są
specyficzne, ukierunkowane na politykę blogi skupiające wielu zainteresowanych
czytelników, są fashionistki - guru w kwestiach mody, są fantastyczne kucharki
i artystki zarazem, niektórzy blogerzy wydają książki… Właśnie. Książki. A kto
czyta blogi książkowe? No właśnie? Czy to przypadkiem nie jest tak, że
książkowe blogi czytają inni blogerzy? Jak kółko wzajemnej adoracji? Nie
zarzucam wam tego, po prostu się zastanawiam, na ile recenzje książek są
ciekawe dla innych użytkowników Internetu. I na ile piszący blogi książkowe
starają się zaciekawić potencjalnych odbiorców – ich szersze grono.
Dla aktywnego czytelnika i bywalca sieci, stworzenie bloga
nie jest problemem. Jeśli ma trochę oleju w głowie, poradzi sobie z w miarę
regularnym recenzowaniem. Ale konia z rzędem temu, kto stara się przyciągać do
siebie kolejnych odbiorców, dbać o własny autorytet i starać się wyróżnić czymś
na tle innych piszących. Zapewne lepiej ode mnie wiecie, jak straszliwie dużo
jest teraz blogów z recenzjami. A czym Wasz blog się wyróżnia?
(No to już wiecie, dlaczego pytam zawsze o recenzje wklejane na różne portale ;-))
Takie sobie refleksje na marginesie bloga o blogach oraz
pytań, które ostatnio otrzymałam. Pytań dotyczących rozbudowy bloga i zyskiwania
popularności., rzeczy, na których specjalnie się nie znam.
I nie jedźcie po mnie za ten wpis, bardzo proszę. On jest
nie tylko o Was – jest również dla Was.
Blog, o którym pisałam na początku, ten o blogach, jest
tutaj: Blog o blogach
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńTo nie tak, że postronni ludzie blogów książkowych nie czytają. Czytają, bo widać to po wyszukiwaniach, które odsyłają ich na blogi. Różnica jest taka, że tacy ludzie rzadko komentują. Brak komentarza nie równa się jednak brakowi zainteresowania daną pozycją.
OdpowiedzUsuńIdąc dalej, czyli do kółka wzajemnej adoracji. Przecież gro blogerów napędza biznes książkowy, kupując więcej książek, aniżeli przeciętny Kowalski, który na bloga wejdzie "przez przypadek", bo czegoś tam sobie szukał. Sprzyja temu właśnie to "kółko wzajemnej adoracji". Gdyby nie było nas - blogerów - mielibyśmy do czynienia z opisami prosto od wydawców (które nie oddają nigdy uczuć towarzyszących czytaniu) albo z recenzjami krytyków, które - nie oszukujmy się - są nudne, napisane wysilonym językiem, którego przeciętny Polak nie zna i który go nudzi.
Każdy ogarnia swoje pole jak potrafi. Tworzone są dyskusje, konkursy, recenzje, posty okołoksiążkowe. Prowadzone są fan pejdże, recenzje wrzucane są na różne portale dla moli książkowych. Wszyscy wychodzą z różnymi inicjatywami, aby przyciągnąć szersze grono odbiorców. Nawet ja sama mam kilka pomysłów, aby docierać do większej publiczności.
A fakt, że ludzi bardziej interesują szafiarki, to smutna rzeczywistość, bo zależy im bardziej na oglądaniu ciuchów, aniżeli na zapoznawaniu się z książkami. Ważniejszy jest lans, bo ja "mam Huntery i lity od Dżefreja Kambela, więc jestem super". Książki mają mniej fanów, ale lepsze to niż nic. Więc w sumie lepiej, że blogerzy książkowi są. Jakby ich nie było, czytelnictwo upadłoby już dekadę temu. A razem z nim rynek wydawniczy w Polsce.
Zgadzam się, że ludzi bardziej interesuje to, co mogą szybko przejrzeć. Przeczytanie więcej niż 3-4 zdań dla wielu osób jest wysiłkiem ponad możliwości (i chęci)... To taki smutny znak dzisiejszych czasów.
UsuńZ tym czytaniem to się zgodzę... Niestety lenistwo się szerzy.
UsuńNo toż właśnie napisałam, że mnie to ciekawi - ciekawi mnie, na ile jest to wzajemna adoracja, na ile na blogi trafiają przypadkowi czytelnicy :) Nikt chyba nie robił takich badań, prawda? Szafiarki mają obrazki. Lansują się... Swoją drogą, ciekawe, ile szafiarek czyta książki i zagląda na blogi w poszukiwaniu recenzji.
UsuńZgadzam się z Angie Wu. "Luźne recenzje" blogerów bardziej trafiają do odbiorcy niż jakieś bardziej skomplikowane niezrozumiałe i "ciężkie" recenzje krytyków. My blogerzy to prości ludzie jesteśmy i mamy każdy swój styl pisania.
OdpowiedzUsuńCo do kółka wzajemnej adoracji... Tutaj jest prawda po całości, ale nie sądzę, żeby to było coś złego. Nieprawdą jest też to, że tylko blogerzy nabijają sobie nawzajem statystyki. Jak już Angie zauważyła, widać że są "zaglądacze" na bloga z innych stron itp. Ja sama nie mając bloga, chcąc się dowiedzieć czy książka jest warta przeczytania wpisywałam w google i wyskakiwały mi różne recenzje. Nadal tak robię, a to że teraz jestem jednym z blogerów to nic nie znaczy.
Jako blogerzy/recenzenci publikujemy nasze teksty na różnych portalach, dzięki czemu promujemy daną książkę. Czy to nie jest ogromny plus?
Kolejna sprawa to, że każdy(albo i nie) dba o swojego bloga i teksty. Chce wnieść jakieś zmiany, oryginalność. Konkursy, zapowiedzi, zabawy blogowe, różne ciekawe informacje...
Co do nabijania statystyk to chodziło mi o przypadki, gdy pod każdym postem konkretna osoba zostawia komentarz że przeczyta albo nie. I nic więcej, żadnego uzasadnienia. Kółko wzajemnej adoracji jest fajniejsze, gdy toczą się w nim jakieś dyskusje :)
UsuńJakie znowu "prości ludzie jesteśmy"? Nie jesteście prości i nie wrzucajcie się do jednego worka, co? Piszecie, czytacie, cześć i chwała wam za to! Po prostu się zastanawiam.
UsuńJechać nie będę... ale... w sumie nie za fajnie jest. Faktycznie, większość czytelników naszych blogów (blogów recenzenckich) to inni recenzenci. A żeby utrzymać blog w tonacji recenzenckiej to nie powinno się na nim pojawiać za dużo innych rzeczy. Przyciągać można standardowo, akcjami, konkursami.. ale to również jest wszędzie. Zapowiedzi wydawnicze - od tego też się roi. Mnie się marzy okresowe wstawianie wywiadów z ludźmi zza kurtyny. Nie sztampowo, z pisarzami... ale z wydawcą, z grafikiem, z szefem portalu. O tym jak się działa w cieniu... ale za każdym razem jak się próbuje za to zabrać to coś nie wychodzi (zwykle po przesłaniu zestawu pytań brak jest odpowiedzi...). Czy można zrobić coś więcej? hmm
OdpowiedzUsuńJa wychodzę z założenia, że jak blog ma być dobry, to musi być utrzymany w jednym temacie. Jeśli jest ich kilka, to jest to już lifestyle, a tego w sieci mamy na pęczki. Dlatego, jak już, najlepiej poruszać tematy okołoksiążkowe. Ja co tydzień zamieszczam wybrane polecajki, recenzuję czasopismo o tematyce fantasy, ale chciałabym też zgłębić tematy wydawców - pokazać ich z tej drugiej strony. Dokładnie jak Sil :)
UsuńNie przepadam z kolei za zabawami blogerów, kilka razy wzięłam w nich udział, ale potem doszłam do wniosku, że burzy mi to wizję bloga, po czym je skasowałam.
Postaram się za to wprowadzić inne nowości. Ale to z czasem :)
Zgadzam się, że blog powinien być utrzymany w jednorodnej tematyce. Nie od dzisiaj borykamy się problemem, że książka sama w sobie jest dla przypadkowej osoby mało ciekawa. Kiedyś mi powiedzieli w jednej gazecie, że mi nie zrobią konkursu, bo książka nie jest ciekawą nagrodą... I jak to obejść? Pomysły na wywiady, know-how i inne takie jest bardzo dobry :)
UsuńBlogi książkowe to zdecydowanie "kółko wzajemnej adoracji". Zazwyczaj inni recenzencki komentują wpisy, ale na mojego bloga wpadają też inni ludzie, którzy czytają, ale nie zostawiają po sobie śladu, bo jak mi kilka razy pisano w mailach, nie wiedzą co napisać.
OdpowiedzUsuńTylko troszeczkę żenujące dla mnie było, jak wiele osób, które udziela się na blogach w ogóle nie czyta recenzji, co widać po komentarzach... Chyba po to założyłam bloga, żeby inni mogli się dowiedzieć czegoś o książkach, a nie po to, żeby spojrzeli na ocenę i napisali, czy chcą przeczytać, czy nie... A kiedy zapytam dlaczego? To brak oznak życia. Ja zawsze staram się przeczytać recenzję i napisać co konstruktywnego.
Czym mój blog się wyróżnia... Grafiką? XD Okej, okej a tak poważnie, to ja sama nie potrafiłabym tego określić, bo nie ładnie się samemu wychwalać. :)
To jest odwieczne pytanie - jak przykuć do siebie odbiorcę. Przywiązać go :) Oczywiście, zeszłam na tematy szeroko rozumianego marketingu ;-)
Usuńa ja chociaż piszę o książkach to nie wyłącznie, abym o książce napisała, musi mi ona przypaść do gustu... te blogi książkowe to tylko tu u was na blogspot są, ja piszę o swojej rodzinie, o swoim życiu, o tym co myślę, nad czym się zastanawiam... a że czytam książki to cieszę się, gdy dzięki mnie ktoś inny też sięga po nie... że zarażam czytaniem, że podpowiadam co warto, a czego nie warto czytać moja Groszek ma 11 lat i najwięcej przeczytanych książek ze swoich rówieśników woli czytać niż siedzieć w gierkach komputerowych, sama zaczyna też pisać! a mój blog to asymaka.blog.interia.pl
OdpowiedzUsuńto nie była reklama... chciałam tylko, by osoba, która napisała ten post zerknęła do mnie, jeśli uważa to za spam proszę wyrzucić ten komentarz, przy okazji przeczytałam o recenzentach, o tej współpracy z blogerami, treść bardzo ciekawie, zabawnie napisana, rady wezmę sobie do serca, ale ja zawsze piszę tylko prawdę, bez względu na to, jaka ona jest
OdpowiedzUsuńJa już zerknęłam, naprawdę. I odpiszę.
UsuńPrawda jest taka, że ludzie często czytają blogi, ale ich nie komentują. To jest wielkie przekleństwo większości blogów. Skąd twórca ma wiedzieć, czy kogokolwiek interesuje jego blog, kiedy komenty pod notami świecą pustkami? Dlatego ja nie biorę udziału w konkursach na onecie. Ponieważ wiem, że ludziom nie chce się głosować, komentować, czy w ogóle zaglądać gdziekolwiek indziej. Ot, czytają opo i wracają do swojego życia. Można nawyknąć do tego, ale ciężko z tym zabłysnąć.
OdpowiedzUsuńBlogi książkowe to ciekawa sprawa, na początku czytałam książkę i szybo pisałam recenzje, żeby zdobyć wielu obserwatorów i żeby ukazywało się coraz więcej komentarzy. Dopiero potem zdałam sobie sprawę, że to chyba nie o to do końca chodzi. Staram się zaciekawić ludzi książkami również poza blogiem i internetem. Biorąc udział we wszelkich akcjach książkowych, czy nawet namawiając znajomych do przeczytania różnych książek. Wiele z nich czyta mojego bloga o książkach, bo ciekawią ich te tematy, ale jak to już wcześniej dziewczyny zauważyły, nikt nie komentuje wpisów. Dlatego nie uważam, żeby liczba komentarzy miała jakieś szczególne znaczenie.
OdpowiedzUsuńCo do kółka wzajemnej adoracji, to właśnie recenzenci głównie kupują książki i to też jest rodzaj reklamy dla wydawnictw. Często jak sama wchodzę na bloga i patrzę na aktualności, widzę jakie książki szczególnie przypadły do gustu innym czytelniką i właśnie tak wybieram książki, po które idę do księgarni. Ale już wcześniej, zanim sama zaczęłam pisać, interesowałam się tym, co piszą inni o książkach, które mnie zainteresowały. Nigdy nie pozostawiałam po sobie komentarza, po prostu czytałam ;)
Spoko :) Tylko nasz problem polega na tym, że nie samymi recenzentami żyjemy ;-) Musimy docierać do szerszej publiczności, również tej w groszki, ciapki i klapeczki.
UsuńFaktem jest, że blogi "recenzenckie" czytają przeważnie osoby, które same próbują swoich sił w opiniowaniu książek lub krytycy literaccy, którzy z ciekawością śledzą blogi 'samouków" tylko po to, żeby ich oskarżyć o to, że zagrażają oni profesjonalnej krytyce literackiej.
OdpowiedzUsuńWiadomo, że blogerzy to zwykli ludzie, którzy nie mają wykształcenia krytycznoliterackiego i nie obcują z krytykami na co dzień. Ich recenzje są krótkie, rzetelne i na temat. Wiadomo, profesjonalista pisząc recenzję na dziesięć stron a4 tworzy niejaką otoczkę dla recenzowanego dzieła i to jest normalne. Oczywiście, często takie opinie są "ciężkie", jak określiła to Sol, do przełknięcia dla zwykłych ludzi. Osobiście, jako krytyk literacki z wykształcenia, nie lubię pisać długich "opowieści" na temat przeczytanych książek, dlatego piszę możliwie jak najzwięźlej ;) tym bardziej, że wiem, iż ludzie nie lubią czytać bardzo długich tekstów i chcą od razu wiedzieć, czy tę książkę warto przeczytać czy sobie ją odpuścić.
Owszem, wśród blogerów występuje zjawisko zwane "kółeczkiem wzajemnej adoracji", ale nic się na to nie poradzi, bo kto spoza "branży" ma czas na siedzenie w necie i czytanie o książkach, skoro można pograć sobie w jakąś internetową gierkę lub poklikać na "fejsbuczku"? Literatura umiera. Widać to po pustkach w księgarniach i bibliotekach.
Na mojego bloga wpadają przelotem inni blogerzy, ludzie z mojej uczelni, a nawet wykładowcy, którzy dzielą się ze mną swoją opinią na temat mojego "marudzenia" i to mi w zupełności wystarczy ;) Fakt, nie każdy zostawia komentarz, ale czy to takie ważne? Owszem, miło jest dostać kilka słów od tego czy innego czytelnika, ale nie jest to warunek obowiązkowy. Ważne, że ktoś tam zawsze zajrzy. Nawet przelotem ;)
A czym mój blog się wyróżnia?
W sumie niczym, bo nie jestem specem od grafiki komputerowej i nie potrafię go odpicować jak inni ;) Najważniejsze, żeby czytelnik znalazł tam to, czego szuka, czyli szczere opinie na temat przeczytanych powieści :)
Dobre podejście! Wyobraź sobie, że przy porządkach na dysku wygrzebałam moją "publikację naukową". Chciałam sobie odświeżyć, naprawdę. Napisałam tak pasjonująco nudny tekst, że aż żal ;-) Teraz w ogóle mamy do czynienia z natłokiem informacji, nikt nie ma ochoty czytać elaboratu zanim przejdzie do sedna.
UsuńHmmm. Przyznam szczerze, że post dał mi troszku po głowie, bowiem sama nigdy nad tym się nie zastanawiałam. I tak jak Blog o blogach zmusił do refleksji Entego tak i wpis Entego zmusza do refleksji mnie.
OdpowiedzUsuńMój blog z pewnością nie wyróżnia się na tle innych, choć prawda jest taka, że chciałabym, oj chciała, żeby był oryginalny pod względem wyglądu, pod względem informacji, które można tam znaleźć itp. Prawda jednak jest taka, że jest to tylko blog, a nie strona internetowa, którą można udoskonalać do woli. Jeżeli ktoś zna się na informatyce i kodach html, to i owszem, zrobi ze swojego miejsca prawdziwe arcydzieło, bo prezentacja przekazywanej treści to więcej niż połowa sukcesu.
Nigdy nie zastanawiałam się nad tym, kto czyta blogi książkowe. Owszem, będzie to krąg wzajemnej adoracji, ale wydaje mi się, że chodzi tutaj o coś innego- o adorację książek. Myślę, że każdy książkoholik przygotowujący się do zakupu kolejnej lektury i niemogący się zdecydować wpisuje hasło w wyszukiwarkę wujka Google. I wiadomo, że oprócz księgarni internetowych znajdzie od groma opinii na temat danej lektury. Myślę, że to nie tylko blogerzy książkowi odwiedzają się wzajemnie, ale również i ludzie, którzy chcą czytać i kochają to, tak jak my :)
Pozdrawiam
Blogi mają tę zaletę, że się świetnie pozycjonują :)
UsuńPrawda jest taka, że ksiązkowa blogosfera to kółko wzjemnej adoracji, wiele osób nawet nie czyta recenzji tylko zostawia komentarze, żeby więcej osób trafiło przez nie na ich bloga. Dlatego jak piszę recenzję ksiązki, to jest 30 komentarzy, bo nie trzeba czytać, żeby coś napisać. A jak się pojawi jakiś tekst niezwiązany z danym tytułem, to kilka komentarzy zaledwie, bo nikomu się przeczytać nie chce. Ale bardzo cenię osoby, które odnoszą się do tego co napisałam w recenzjach, wyrażają własne zdanie i się rozpisują, a przede wszystkim są szczere ;) Takich blogerów z chęcią odwiedzam :)
OdpowiedzUsuńWedług mnie najbardziej safysfakcojnujące jest, gdy ktoś spoza blogosfery zainteresuje się dzięki nam jakąś książką ;)
UsuńTrue!
UsuńInni ludzie też czytają, kiedy szukają opinii na temat jakiejś książki, tylko śladu po nich nie ma, bo komu by się chciało pisać komentarz? Tym bardziej, jeśli notka nie jest najnowsza.
OdpowiedzUsuńA ja teraz jestem odrobinę skonsternowana... Temat: jak promować blogi książkowe i być popularnym "recenzentem" przewija się przez internet dosłownie cały czas. Skończy się na jednej stronie to zaczyna na drugiej. I teraz się zastanawiam, czy się nie powycofywać ze współprac czy po prostu czekać na naturalną kolej rzeczy czyli maile od wydawnictw bo... chociaż na początku założyłam bloga po to by był popularny i przyciągał "darmowe egzemplarze" to po pewnym czasie zrozumiałam, że nie chcę słuchać innych jak ma wyglądać MÓJ blog. Chcę by był mój i pokazywał prawdziwą mnie. Nie chcę się zmieniać, słuchać rad typu jaki kolor jest lepszy na tło i co zrobić by przyciągnąć tłumy (czyt. kącik wzajemnej adoracji właśnie). Dobry blog obroni się sam, zły zniknie a byle jaki... będzie sobie po cichu dogorywał.
OdpowiedzUsuńChętnie poczytam jak pisać lepiej, o błędach w nieprofesjonalnych recenzjach poczytam też, wrzucę swoją opinię na inne strony (ktoś spoza blogosfery to przeczyta? wow!) i wrócę do pisania dalej.
Wyróżniają mnie... nieliczne notki w których recenzje zawarte są w mini opowiadaniach. Bo lubię pisać nie tylko "recenzje". Trafiają do mnie anonimy spoza blogosfery - rzadko ale jednak. A gdyby książki od wydawnictw mieli dostawać tylko popularni blogerzy to - nie oszukujmy się - byłoby maksymalnie 20 recenzentów w blogosferze. W sumie nie głupi pomysł. Bo ostatnio współprace są tylko zwykłą kością niezgody. Zniknęłoby 50% blogów.
Kończę już i przepraszam za nienajlepszy wydźwięk wypowiedzi. Zły dzień + rosnąca frustracja sytuacją na blogach gdzie kreowana jest wizja loży czuwającej nad sensem świata i jego porządkiem.
Rozumiem Cię droga adminko, nie można mieć wszystkiego i nie można zadowolić wszystkich. Czasem po prostu trzeba jakąś opcję wybrać i na niej oprzeć Wielką Zmianę.
A zatem czas na rewolucję blogową, czekam na rezultaty :)
Ten komentarz został usunięty przez autora.
UsuńDać Ci Kobieto za to szklankę mleka :) Mnie też już irytują ciągłe uwagi odnośnie tego czy pole wpisu ma być szerokie czy wąskie, czcionka mała czy duża i kiedy, co, i o jakiej porze wrzucać, żeby było bombowo.
UsuńZaczęłam pisać, tylko dlatego, żeby nie gubić się w swoich lekturach, a nagle okazało się wpadłam w jakoś otchłań, gdzie ciągle ktoś mi coś nakazuje, jak dla mnie to nie tędy droga.
Rozumiem, że wydawnictwom zależy na tym aby blogi recenzujące ich książki były popularne, co tu dużo gadać, mnie też zależy aby ludzie którzy wpadają w moje blogowe strony mieli przyjemność z obcowania z moim wirtualnym ja, dlatego marzy mi się wyjątkowy, tylko mój szablon i unikalny klimacik, ale póki co mój blog to tylko część mnie, to moje hobby, które daje mi olbrzymią satysfakcję i dzięki któremu mogę odetchnąć po dniu ciężkiej pracy. Mam wrażenie, że w momencie, którym nastawie się na intensywną promocję swojego bloga, skończy się moje frajda z jego pisania, a tego bym nie chciała.
Akurat mleko mi się skończyło a budyń w proszku :)
UsuńPrawda, prawda, wszystko prawda...
To ja też będę szczera. Szerokość kolumny jest ważna, tło jest ważne, poprawność ortograficzna jest ważna. Nie dlatego, że światem rządzą Iluminaci, ale dlatego, że żółte na pomarańczowym fatalnie się czyta, a bieganie wzrokiem od lewej do prawej panoramicznego monitora doprowadza odbiorcę do szału. Prawda jest taka, że współpracując z blogerami, wydawcy liczą na jakąś korzyść - nie pracują w końcu charytatywnie. Post mi wykwitł po lekturze kilku profesjonalnych blogów o rzeczach różnych, po lekturze tych witryn, których autorzy z pisania bloga się utrzymują. Nie oczekuję, że wszyscy nagle rzucą się do pisania na cały etat, wkują html i zaczną robić cuda :) Pomyślałam, że warto wiedzieć, jak wygląda taka współpraca z drugiej strony, jakie mamy obawy i wątpliwości. No,trochę też chciałam wsadzić kij w mrowisko :)
UsuńNie popadajmy w skrajności, trajkoczemy, bynajmniej ja trajkoczę o blogerach, którzy mają jakieś tam pojęcia o tym co i jak ma wyglądać, i nie molestują oczu czytelników różowym tłem w zielono-niebiesko-fioletowe ciapki oraz piszą w miarę przyzwoitą polszczyzną. Jednak drażnią mnie uwagi wygłaszane przez osoby,które pragną być wyrocznią w kwestii layoutu i o ile chętnie przyjmuję rady od profesjonalistów, którzy logicznie tłumaczą zasady pewnych wzorców, tak nie trawię wątpliwych rad od istot chcących zostać guru blogosfery.
UsuńRozumiem, że nie ma nic za darmo, jest coś za coś, i według mnie każdy kto posiada IQ większe od muszki owocówki ogarnia zasady współpracy z wydawnictwami i będzie się starał, żeby jego blog miał "ręce i nogi", a nawet pisząc tylko dla swojej frajdy będzie tworzył miejsce do którego będzie miło wpaść z kubkiem gorącej kawy... mnie się bardzo marzy taka książkowa kawiarenka i tak jak napisałaś, nie rzucę się do pisania na cały etat, bo mi rodzina z głodu zemrze, ale zbieram do świnki skarbonki na swój cudny i jedyny w swoim rodzaju szablon :)
Przyznam szczerze, że zainspirowałaś mnie do działania, a komentarze poprzedniczek jeszcze bardziej utwierdzają mnie w przekonaniu, że rewolucja w blogosferze jest potrzebna, więc idąc za Michaelem Jacksonem: "I'm starting with the man in the mirror". Sprawę ułatwia mi fakt, że mój blog jest świeżakiem w blogosferze, ale zauważyłam, że właściwie niczym się nie różni od tysiąca innych. No, może tylko tym, że jest jeszcze niedopracowany. Nie wiem, czy zmiany które planuję przyciągną do mnie czytelników, ale wiem, że ja będę z tego czerpała niesamowitą radość. Zatem kończę i biorę się do roboty. Dzięki za tego "kopniaka", który motywuje do działania.
OdpowiedzUsuńŁoł, nie ma za co :)
Usuń