Próba ognia

środa, 21 stycznia 2015

Nowe szaty stracharza


Administracja obiektu życzy wszystkim wszystkiego najlepszego w Nowym Roku i przystępuje do nadrabiania zaległości, których trochę się przez święta (i połowę stycznia) narobiło :) Administracje jest człowiekiem i też czasem nie wyrabia ;-)

Ostatnio Wrona pytała na Facebooku, czy uważacie, że istotne jest utrzymywanie jednolitej szaty graficznej serii książkowych. Wyszło na to, że nie tyle istotne, co niezbędne, wymagane i w ogóle, jak tak można zmienić coś w okładkach albo, nie daj Boże, grzbietach, które później są krzywe i nie takie, jak trzeba. Ujmę to tak: i to by było na tyle, jeśli chodzi o wyniki badań przeprowadzonych kiedyś przez znaną sieć, które jasno mówiły, że czytelnik okładkę ma w nosie.

Teraz czytelnicy mówią, że w nosie mają badania ;-)

Sporo już pisałam na blogu o okładkach, o ich tworzeniu, o tym, dlaczego potrafią się powtarzać o załatwianiu praw do zagranicznych projektów i tak dalej. Nie pamiętam jednak, czy pisałam kiedykolwiek o tym, jak bardzo szata graficzna potrafi wpłynąć na recepcję książki, a co za tym idzie na jej sprzedaż. Naście lat temu (nie pomnę, ile dokładnie), jedno z wydawnictw zrobiło eksperyment. Szefostwo tegoż, załamane jakością obrazków wykorzystywanych na okładkach książek fantasy, postanowiło wydać ten sam tytuł w dwóch okładkach. Jedna była klasyczna - wojownik, muskuły, fajerkulka; druga znacznie bardziej wysublimowana. Okazało się, że czytelnicy wcale nie tęsknią za wyrafinowanymi formami i potężny biceps zaspokaja ich potrzeby*.

Mamy taką wysublimowaną serię, na podstawie której powstał nawet film, który właśnie wchodzi do kin. Serię, którą przetłumaczono na wiele języków i która jest międzynarodowym bestsellerem. Serię... której zachodni wydawcy zmienili okładki już jakiś czas temu ;-) Dlaczego? Patrz: pierwsze zdanie. Bo były wysublimowane, zbyt stonowane i nie każdy załapał, że to seria młodzieżowa.

Tak więc, proszę Państwa, od stycznia zaczyna ukazywać się znana i lubiana seria "Kroniki Wardstone" w zupełnie nowej, znacznie mniej stonowanej oprawie :) To świetna okazja, żeby przypomnieć o jej istnieniu tym, którzy się wcześniej nie zdecydowali i uświadomić, że coś takiego istnieje tym, którzy za czasów wydania pierwszego tomu książki raczej jedli niż czytali. O rany, ile to już lat minęło od premiery "Zemsty czarownicy"? Ponad siedem. Od książek Delaneya zaczynałam pracę w Jaguarze - moje przyjście do biura zbiegło się w czasie w wydaniem jedynki.

Nie spieszyło nam się z reedycją, nie?

Okej, kilka słów dla tych, którzy nie mają pojęcia, o czym piszę. "Kroniki Wardstone" (zwane pieszczotliwie "Stracharzem", bo chyba nikt nie mówi w Jaguarze "Kroniki Wardstone". "Stracharz" to, "Stracharz" tamto, wiadomo) to opowieść o Tomie Wardzie, siódmym synu siódmego syna, który zostaje oddany na nauki do miejscowego stracharza, czyli specjalisty od walki z różnymi potworami. Skojarzenie z rodzimym wieśkiem jak najbardziej na miejscu, bo i wiesiek i stracharz trudnią się mniej więcej tym samym i raczej nie są lubiani przez miejscową społeczność, używają jednak nieco innych metod. Młodziutki Tom będzie musiał nauczyć się przepędzać duchy, poskramiać czarownice, więzić boginy i... brać odpowiedzialność za swoje czyny. Na przykład za uwolnienie z ziemnego dołu wyjątkowo przerażającej wiedźmy.

O, proszę. Tak wyglądało stare wydanie.
 


A tak wygląda nowe.

Do tej pory w starym wydaniu ukazało się 10 tomów przygód Toma i jego mistrza, jest więc co czytać :) Dodatkowo wyszedł również "Bestiariusz" z kapitalnymi ilustracjami. Taki "Bestiariusz" można wykorzystać na sesji RPG ;-) Seria skierowana jest do czytelników powyżej dziesiątego roku życia, ale ma wielu wielbicieli wśród dorosłych. Do czego można byłoby ją porównać... Klimatem przypomina trochę stare baśnie braci Grimm - jest trochę ponura, trochę okrutna i trochę straszna. Jeśli poklikacie, na pewno znajdziecie mnóstwo recenzji kolejnych tomów.

A z nowości... Jak się zapatrujecie na książkę o szkole, w której bohaterowie uczą się, jak być złymi i dobrymi postaciami? ;-)

* Słuchajcie, nie ma nic złego w potężnym bicepsie.