Próba ognia

środa, 27 lipca 2011

Pełen profesjonalizm - HEREAFTER

czyli: wymyślamy polski tytuł do HEREAFTER :)

Czas akcji: czwartek po południu.
Miejsce akcji: Drugi Pokój w Wydawnictwie Jaguar.
Dramatis Personae: A-szefowa, E-szefowa, Sekretarz Redakcji (SR), Enty Admin.

Rzut na ścianę pokoju, co by odpowiedni klimat wprowadzić:



Na jednej ze ścian plakat z rodziną królików wydarty z jednego z katalogów książkowych przywiezionych z Bolonii (waga walizki - 26 kilogramów).



Na drugiej ścianie: opis tego, co biorą postaci z Kubusia Puchatka oraz niepolityczny demotywator, który nie trafił jak dotąd do publicznego obiegu :)



Tuż przy biurku Entego Admina - ... Czy to wymaga komentarza? Stojąca na półeczce klepsydra kwitnie tam od roku. Kiedyś robiła za dekorację w Empiku, potem zapomniałam ją wynieść :)

Ekhem, dobra, lecimy:

Po Bardzo Ważnym Spotkaniu wróciłyśmy do biura, żeby zająć się między innymi kwestią kampanii promocyjnych do książek Margaret Haddix. Do dyskusji nad kampanią nie doszło, gdyż olśniło nas, że mamy wydać we wrześniu HEREAFTER. I nie mamy tytułu. Tłumaczka napisała:
"Nie da się dobrze przełożyć słowa HEREAFTER na język polski".
Zonk.
Ale co to dla nas, nie takie tytuły się wymyślało! Na przykład krótkie, wpadające w ucho, GONE: Zniknęli. Faza pierwsza: Niepokój. O tak!

Poniżej propozycje z komentarzem (propozycje zapisałam skrzętnie na odwrocie koperty, w której przyszła oferta agencji PR, pozdrawiam!).

"Życie po życiu" - nieeeeee, kiedyś była taka książka, brzmi tragicznie!
"Pożycie" - jasne, wiemy, co to jest "pożycie" i z czym się kojarzy...
"Utopieni" - ej, zaraz, ale on się nie utopił. Ona zresztą też nie. Bez sensu.
"Namiętna topielica" - no super, a teraz zastanówmy się poważnie.
"Miłość w trumnie" - weźmy poprawkę na to, że Amelia pływa w tej rzece BEZ trumny, solo, sama, nie w opakowaniu!
(Enty Admin w tym momencie przezornie odstawił kawę, żeby się nie opluć)
"Nagły przypływ uczuć" - to rzeka, a nie morze, zapomnij o przypływach...
"Pod prąd" - brzmi jak jakiś poradnik albo dramat psychologiczny.
"Martwi i zakochani" - a także szybcy i wściekli, poza tym ON ŻYJE.
"Zatopieni w miłości aż po dno" - dno czego?
"Zwidy Amelii" - jak opis pobytu w psychiatryku...
"Paranormalna miłość" - obleci od biedy, ale jest tak frontem do klienta, że bardziej być nie może, że nie wspomnimy o "Paranormalności" oraz paralitykach. Różnych.
"Topielica" - wiesz, jak wygląda po tygodniu topielec? I nie chcesz wiedzieć.
Tu Enty Admin uparł się, że topielica jak południca, ale rozeszło się po kościach, za to w oparach anatomopatologicznego absurdu.
"Amelia i wodorosty".
Tu Enty Admin wyłączył się z dyskusji, bo dostał głupawki, czkawki i popłakał się ze śmiechu.
"Miłość w wodorostach".
"Topielica Amelia i półżywy Josh" - nareszcie zapamiętałyśmy, że Josh nie strupieszał na amen i jeszcze dycha.
"Trupy w rzece" - ale i tak nas poniosło.
"Zdradliwa toń" - całkiem niezłe, ale nie idealne, więc wymyślamy dalej!
"Koło ratunkowe" - lekki spadek formy...
"Rzeka miłości" - tak, tak, statek miłości.
"Kiełkujące uczucie w wodzie" - podtytuł: pola ryżowe.
"Zielona i oślizgła" - to skutecznie wyłączyło Entego na kolejnych kilka minut, poza tym rozpętała się dyskusja o tym, czy Josh jest normalny, jeśli, za przeproszeniem waszym, leci na jakąś zieloną, oślizgłą i zapewne w częściach. Stanęło na tym, że mamy do czynienia z emanacją ducha i musimy zrezygnować z takich opisowych tytułów, bo pikujemy w stronę zombielandu.
"Problemy topielicy" - to niech topielica napisze do Kasi, albo niech uda się do Rozmów w Toku.
"Niezatapialni" - na to hasło zaczęłyśmy podśpiewywać starą polską piosenkę o Titanicu.
"Utopce" - rzuciła Sekretarz.
"Utopence" - ożywił się Enty. Utopence to takie czeskie parówki w zalewie!
"Utopławni" - to nam pozwoli ominąć kwestie spożywcze...

No dobra, w międzyczasie trafiło się również kilka sensowniejszych pomysłów, ale, ponieważ i gdyż, tegoż akurat dnia aura sprzyjała marudzeniu i podważaniu wszystkiego, żaden nie został ostatecznie zatwierdzony.
"Miłość i śmierć" - w Las Vegas, w Wenecji, gdziekolwiek.
"Martwa rzeka" - ale tak martwa na samym początku?
"Pomiędzy światami" - utknęła nam ta topielica.
"Pomiędzy" - hmmmm.
"Przeznaczeni" - na to się na chwilę napaliłyśmy, a potem nam przeszło, bo znowu stright forward, bez cienia wątpliwości i tak dalej...
"Unosząc się..." - a potem E-szefowa wróciła z miejsca, do którego nawet szefowa chadza piechotą i tak napiętnowała "się" na końcu, że nic z niego nie zostało.
"Granice ciszy" - przeszły bez echa, za bardzo wydumane.
"Nie umieraj dla mnie" - zbyt dwuznaczne, poza tym Enty Admin zbuntował się, że będzie badziewnie wyglądać na okładce.
"Dlaczego umarłam" - niby fajnie, ale znowu kostnicą zalatuje...
"Śmiertelny nurt" - no, no, może...
"Rzeka ciszy" - jakieś takie za mało paranormalne.
"Ciemna woda" - zdrowia doda. Zwłaszcza topielicy.
"Smutek rzeki" - całkiem ciekawe, ale czy oby nie za bardzo skomplikowane? Tego samego wieczoru Kolega Entego uznał, że brzmi koszmarnie, ale w procesie WYMYŚLANIA TYTUŁU kolega się nie liczy ;-)
"Rzeka przeznaczenia" - całkiem, całkiem.
"Tęsknota" - to by się nadało, jeden wyraz, sensowny, odpowiada treści, będzie dobrze wyglądał...
"Sekret rzeki" - i to też ok.

No to macie, jak to mówią: pełna profeska :)
W międzyczasie odbyło się: śpiewanie piosenek o Titanicu, cytowanie Leśmiana (kochamy Leśmiana!) w nadziei, że spłynie na nas część jego talentu do wymyślania neologizmów (ale nie spłynęła - "utopławni" nie brzmią najlepiej...), chrupanie pszennych wafelków oraz ocieranie łez.

I żeby nie było, są miejsca, w których redaktorzy zasiadają w koło i w nabożnym skupieniu pracują nad najlepszym tytułem dla danej powieści. Podobno. Nigdy w takim nie pracowałam i nie tęsknię :)

Dla przypomnienia, wymyślałyśmy tytuł dla tej książki:



Data premiery to 21 września 2011, więc wcześniej niż początkowo zakładałyśmy. Tak się składa, że HEREAFTER ukaże się w tym samym w dniu, co "Oddech nocy" Lesley Livingston.

Ufff, długi ten wpis.

Aha - najmocniej przepraszam wszystkich bloggerów za brak kontaktów ze mną, ale nałożyło się na siebie kilka spraw i wrócę do tej kwestii na pocz. sierpnia, ok? Jeszcze ciut cierpliwości :)

poniedziałek, 11 lipca 2011

Wojna czarownic :)

Dobra, to tak w ramach odgrzewania staroci, niebawem pakiet z trylogią Maite Carranzy :) Tak sobie pomyślałam, że fajnie byłoby przypomnieć, o czym w ogóle jest ta seria, bo wyszła już dość dawno temu... A kiedyś, w zamierzchłych czasach początków mojej pracy w Jaguarze, był to nasz wiodący tytuł. Przeczytałam, lubię :) Bawiło mnie strasznie czytanie kolejnych tomów, bo autorka jest antropologiem kultury :) Tak się składa, że robiłam magisterium z antropologii literatury popularnej, więc dodatkową atrakcją było szukanie w książkach Carranzy odniesień do znanych mi tekstów i opracowań.

Powiem tak: jeśli chcecie poczytać o kobiecości, o złych kobietach, dobrych kobietach, starych rytuałach i pogańskiej, mitycznej więzi kobiety z ziemią i cyklem natury, to książka dla Was :) Niestety, stronę dedykowaną serii diabli wzięli, chciałam Wam pokazać ilustracje, które kiedyś robiłam, ale zalegają u mnie na dysku... Wykopałam tylko Valerię :)



Hmmm, moim zdaniem ta ilustracja była najlepsza ;-)

Cieszy mnie Wasze zainteresowanie książkami Carranzy. Faktycznie wyróżniają się na tle innych książek o czarownicach. Osadzone w Hiszpanii (przynajmniej początkowo), opowiadają o dwóch, zwalczających się rodach czarownic. Rody te pochodzą od dwóch skłóconych ze sobą bogiń, a ich walka trwa od zarania czasu :)

Potomkinie Omy to kobiety mocno związane z cyklem życia, przyrodą, rodziną. Nie są bezwzględnie dobre, daleko im do altruistycznych sióstr miłosierdzia, jednak żyją zgodnie z pewnymi zasadami. Świat się zmienia, zmienia się rzeczywistość, ale kobieta w swojej pierwotnej istocie pozostaje niezmienna :)

Te, które pochodzą od Odi, nie wahają się używać mocy dla własnych celów. Bogactwo, władza, wieczne życie - to wszystko kusi je i tej pokusie ulegają.

"Dobre" czarownice ukrywają się przed "złymi" - nie walczą, mordowanie nie leży w ich naturze. Dlaczego czekają tak cierpliwie, godząc się z kolejnymi stratami? Bo proroctwo O mówi o tym, że oto nadchodzi wybranka z plemienia Omy, która zakończy odwieczny konflikt. Treść proroctwa wskazuje na to, że te dobre wygrają...
I nagle - wtopa. Uznawana za czarownicę z proroctwa Selene ("we włosach ogień") znika bez wieści. Zdradziła? Anaid, jej córka, nie chce uwierzyć w taką wersję wydarzeń i rusza na poszukiwania matki-wybranki :)

Dobra, dosyć :) Fajne to jest, trochę zakręcone ;-) "Klan Wilczycy" jest o Selene i Anaid, "Lodowa pustynia" przybliża historię egocentrycznej, szalonej Selene (nawiasem mówiąc, "wybranka" trudni się rysowaniem komiksów!) i jej, delikatnie mówiąc, dziwnego związku z pewnym facetem, "Przekleństwo Odi"... No, bitwa - a raczej droga ku niej.
Jeśli ktoś nie przerobił Campbella czy Eliadego, będzie baaaardzo zaskoczony zakończeniem. Obiecuję!

Tak sobie gadam i gadam, bo nie bardzo mam śmiałość wstawić NIEZAAKCEPTOWANY jeszcze projekt grafiki okładkowej ;-) Książki w pudełku będą w starym wydaniu, nie będziemy ich obdzierać ze skóry. Tylko pudło będzie inne, więc posiadacze starej edycji jakoś to chyba przeżyją :)

No dobra, kot za płot ;-)

czwartek, 7 lipca 2011

Dalej mam lenia :)

Dalej mam lenia, to chyba wszystko wyjaśnia? ;-)

Poza tym ogarniam różne bieżące sprawy w stylu: wysłać tonę książek, obsłużyć konwenty, zorganizować konkursy na jakimś portalu, dzień jak co dzień :) Poza tym postanowiliśmy odgrzać trochę książki Maite Carranzy z serii "Wojna czarownic" i wydać trylogię w pakiecie :) Książka ma klub wielbicielek. Może dlatego, że jest zupełnie różna od tego, co mają do zaoferowania amerykańskie i brytyjskie powieści. Autorka jest Hiszpanką, na dodatek antropologiem, z "Wojny czarownic" wieje więc, zaraz się komuś narażę, pogańską i pierwotną siłą kobiecości :) Ponieważ znudziły nam się trochę okładki poszczególnych tomów, postanowiłyśmy zrobić pudło z inną grafiką. Skutkiem czego siedzę, dłubię i pluję sobie w brodę, że nie byłam na ASP ;-)

Efekt, oczywiście, pokażę. Na razie mam mały zonk, bo nijak nie mogę wpasować liternictwa :(

A teraz muszę się chyba zająć planowaniem jesieni... Mam sporo najrozmaitszych pomysłów promocyjnych i tylko nie mam pojęcia, jak ogarnąć realizację :)