Próba ognia

poniedziałek, 19 listopada 2012

Nie ocenia się książki po...

Nie oceniaj książki po… okładce. Wiadomo. Miało być o okładkach, będzie o okładkach. Słusznie zauważyliście w komentarzach, że okładka, choć nie wpływa na treść książki, może jednak determinować zakup danego dzieła. Nie tylko dlatego, że wolelibyśmy nie okładać książek w szary papier, ale również dlatego, że jesteśmy wzrokowcami. Patrzymy na coś w księgarni i w mózgu pojawia nam się: o, to chyba coś z gatunku, który lubię. Nie: ładne, brzydkie, ale moje, nie moje.

Na wstępie (bo nie daj Bóg podgląda mnie tu jakiś wydawca): nie mam na celu szkalowania czy krytykowania kogokolwiek, przykłady służą tylko za… przykłady właśnie. I to moje własne ;-) To jedziemy!


O czym, tak na pierwszy rzut oka, jest ta książka? Róż z fioletem, jednorożec , zameczek w tle, pozłotka jakaś. Podejrzewam, że sporo osób zaglądających tutaj nigdy się z tytułem i autorem nie spotkało. Teraz wystawcie sobie, że pod tym malinowym kolorkiem kryje się jedna z klasycznych serii fantastycznych. Nie jest to seria dla dzieci, bynajmniej. W sumie dzieło Zelaznego liczy sobie dziesięć tomików i jest postmodernistyczno-hipertekstualnym tworem igrającym z gatunkiem, wielopoziomową historią o dojrzewaniu, dążeniu do władzy, ambicjach… Ba, Zelazny pojechał w książkach dramatami Szekspira, bawił się również historią. Chcecie sobie klimat wystawić? Drugi tomik nosi tytuł „Karabiny Avalonu” (oryg.: Guns of Avalon) i dobrze pokazuje, jak bardzo niekonwencjonalna jest twórczość autora. Avalon z legend o Królu Arturze, nie? Miecz był w jeziorze, nie kałach czy inne M-16… 

Okładka moją nie jest zdecydowanie – do treści ma się o tyle, o ile. Jednorożec występuje. Zamek też. Tylko, wiecie, jakoś różowo (fioletowo) nie jest.

No to proszę bardzo – kolejny przykład.


Dla kogo jest ta książka? I nie pytam, kto czytał. Pytam, jak na oko oceniacie. 

A ta?  

Problem w tym, że to jedna i ta sama powieść. Polski tytuł różni się od oryginalnego, trudno. Różni się również okładka. Wydaje się, że polska i niepolska książka skierowane są do różnych odbiorców, prawda? Tak serio, nie miałam okazji powieści przeczytać, oceniam wyłącznie po obwolucie. Dorzucam jeszcze kilka okładek serii Holly Black, bo czemu nie ;-)



Jak widać, do okładek można podchodzić różnie. 

Będąc młodym chłopcem zakochałam się w książce, którą zoczyłam na targach w Bolonii. Nie, nie w książce – w okładce oraz treści, jaką sugerowała. Szłam sobie, szłam, na plecach dziesięć kilo katalogów i nagle ELF. Ale jaki piękny! 


Tytuł: „Wojna elfów”, o ile udało mi się odcyfrować napis po włosku. Wiedziona instynktem (takim instynktem, jak ma mój kot, co na podłodze, to do żarcia), złapałam katalog. Odkryłam, że książka to tłumaczenie, więc dawaj wujka Google’a i szukamy. Jakież było moje rozczarowanie, gdy okazało się, że powieść (i kilka kolejnych) została już u nas wydana. I wygląda tak:

  
I znowu nie mam pojęcia, o czym dokładnie jest ta seria. W oryginale stoi, że o fearie, a więc o elfach, tych takich trochę innych, względnie o wróżkach. Wróżki raczej z toporami nie biegają, więc pewnie jednak o elfach, jak tłumaczył, tak tłumaczył. Mogą być duszki. Wojny duszki prowadzić również mogą, czemu nie. Tylko jakoś pomiędzy „Wojną elfów” a „Wojnami duszków” oraz okładkami jest spora różnica, nieprawdaż? 

O, proszę – nie oceniam książki po okładce, ale okładka + tytuł sprawiają, że wezmę coś do ręki, albo nie wezmę. Za ocenianie sensu stricte mogę wziąć się później. A teraz, żeby nie było, że innych obmawiam/reklamuję, coś z własnego podwórka. „Zwiadowców” znają wszyscy. Może nie wszyscy, ale bardzo wielu ludzi. „Zwiadowcy” również mają kilka wydań. Ba – stali sobie u nas na półce (pewnie nie tylko u nas) w takich okładkach, że by je człowiek najchętniej czymś zastawił. Choćby i wazonikiem. 


To jest pierwsze, oryginalne wydanie Flanagana. Bez wątpienia pasuje do treści książki, ale… Ale jest jakieś nie takie, prawda? Treść znakomita, obrazek na froncie mniej, tak więc zanabyliśmy inne grafiki. 


Brytyjskie, bo się na amerykańskie zbuntowałam, do dziś nie wiem, czemu. Kojarzył mi się Halt z Vaderem ze Star Warsów? Chyba tak. Twarda oprawa chodzi w najnowszych australijskich okładkach.
  

A Czesi mają własne pomysły…


Pomysł Czechów jest oryginalny i pewnie pasuje do tamtejszego rynku, ale u nas by się nie sprawdził ;-) Za to okładkę do "Ziemi skutej lodem" mają świetną :)

A teraz podzielcie się, drodzy czytelnicy, Waszymi ulubionymi i najbardziej znielubianymi okładkami :) Mnie na przykład podobają się okładki do Brenta Weeksa (treść książek podoba mi się mniej), do hiszpańskiego wydania „Księcia Cierni”, lubię okładki do „Pauli” (bardzo wyraziste) i uważam, że „Easy” ma w sobie to coś :)

21 komentarzy:

  1. Ha, a ja akurat Rogera Zelaznego kojarzę! Co do okładek... Podobają mi się okładki do wszelkich tolkienowskich książek od Ambera, Igrzyska Śmierci od Media Rodzina, od Was jak najbardziej wszyscy Zwiadowcy, Nevermore to w ogóle bajka, generalnie okładki od Egmontu (Trylogia Czasu, ale i np. Pas Deltory). Nie podobają mi się za to okładki wszystkich książek L.J. Smith, zmierzchowe, a także wszelkie okładki filmowe (chyba że oryginał gorszy, to wtedy rozumiem).

    Wybacz, że nie wrzucam obrazków, ale sypałam przykładami raczej znanymi :)

    Cieszę się, że zwracacie uwagę na wagę okładek - moim zdaniem wykonujecie kawał dobrej roboty :) I fajnie, że się nas o zdanie pytacie!

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja uwielbiam wiele z okładek Fabryki Słów, o, taka trylogia Pilipiuka o kuzynkach (oczywiście nie mówię o tych paskudnych okładkach ze zdjęciami, ale z rysunkami). Albo "Kłamca" Ćwieka. Coś, w czym można się bezwarunkowo zakochać.
    I Kłamcę kupiłam dla okładki i teoretycznie dla treści. Treść nie zachwyciła, ale na kolejne tomy patrzę zachłannie, bo, no, okładki ;).
    Okładka przyciąga wzrok. Musi. A treść przychodzi potem. Bo czymś trzeba zainteresować.

    OdpowiedzUsuń
  3. Te okładki do „Holly Black” z motylkiem, mieczem i koroną są świetne. :D
    Ulubione? No cóż… muszę przyznać, że uwielbiam polskie okładki do „Krwawych walentynek”, „Zbłąkanego anioła”, „Pomiędzy”, „Żelazny cierń”. Seria „Zwiadowcy” też ma swój klimat, choć jeszcze jej nie czytałam to okładki mi się bardzo podobają. Świetne są także okładki książek wydawnictwa Dreams (Silver, Tam gdzie śpiewają drzewa), MAG (Upadli, chociaż to są okładki oryginalne), Otwarte (Szeptem, Dotyk Julii), Prószyński i S-ka (Anna we krwi), Egmont (atramentowa trylogia, Trylogia czasu, Gorączka), Albatros (Mroczne materie), Amber (Dziwna i piękna opowieść o Percy Parker), Dolnośląskie (Magiczny krąg, Łowcy snów, W otchłani). I wiele, wiele więcej. Jest wiele pięknych zagranicznych okładek, np. do Piekielnych maszyn, dlatego chcę sobie kupię tę serię w oryginalne. Takich okładek jest wiele, wiele, wiele więcej.
    A co do znienawidzonych, a raczej tych, których mi się nie podobają? To są na pewno okładki do Mechanicznych/piekielnych maszyn i Darów anioła, wydawnictwa MAG. Oryginalne okładki do tej pierwszej serii są tak cudowne, a tak je wydawnictwo … zepsuło. Tych okładek także jest jeszcze więcej, ale to te na szybko mi przyszły do głowy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie można się nie zgodzić jeśli chodzi o okładki do "Darów Anioła" i "Diabelskich Maszyn". Chociaż okładka do "Miasta Zagubionych Dusz" jest o wiele ładniejsza od poprzednich, ale i tak nie pobije oryginału. http://themortalinstrumentssource.files.wordpress.com/2012/01/1111111111111111colscoverhires.jpg

      Usuń
  4. Ja nałogowo kupowałam książki z ilustracjami Borisa Valleyo na okładce i nie zawsze dobrze na tym wychodziłam jako czytelnik. Podam przykład:
    http://img203.imageshack.us/img203/3615/nocnamarabn11014.jpg
    Tytułowa nocna mara wcale nie wygląda jak ta na okładce. Jest po prostu klaczą :). Poza tym przy czytaniu trochę się męczyłam, a wszystko to przez nastawienie okładkowe.
    Z tych, które mnie zachwyciły i zdecydowanie pasują do treści wymienię "Władcę pierścieni" z ilustracjami Alana Lee, większość komiksów (nie wiem, czy komiksy tez się liczą, ale u mnie strasznie działają na wyobraźnię) o Thorgalu, gdzie prawdziwy popis rysunkowy dał G. Rosiński i "Diuna" z rysunkami W. Siudmaka.
    Większość utworów Zelaznego kojarzę z okładkami trochę kiczowatymi ( tak jak ta przykładowa, ale to chyba jest stare wydanieo )prócz "Stworów światła i ciemności", gdzie okładka zdecydowanie oddaje klimat treści. Patrząc na okładki chętnie przeczytałabym "The immortal".
    "Wojny duszków" nie umywają się wizerunkowo do włoskiego wydania. Tłumaczenie moge zrozumieć, bowiem Tolkien mówił często na elfy duszki, ale ilustracja... porażka!
    A czy Wydawnictwo nie myślało nad tym, żeby zrobić kiedyś konkurs na okładkę do jakiegoś swojego wydania?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Tytułowa nocna mara wcale nie wygląda jak ta na okładce. Jest po prostu klaczą :)." - heh, typowa dla tego cyklu (ponoć) gra słowna. "Mare" to po ang. klacz, więc "Nightmare" ma odmienne od potocznego znaczenie.

      Usuń
  5. Właściwie nie mam ulubionego pod względem okładek wydawnictwa, co nie zmienia faktu, że u nas od dobrą trudno. Do okładek Jaguara nie mam żadnych zastrzeżeń, nawet rzekłabym, że najmniej do wspomnianego wydawnictwa;) Zgadzam się z tym, że Dary Anioła mają kiepskie okładki, teraz ma wyjść piąty tom i wygląda to... znośnie. Jakby zaczęło podążać w innym, lepszym kierunku. Ale to jeszcze nie jest to. Z niewyjaśnionych przyczyn podoba mi się okładka do Demi-Monde (Amber). Ale chyba najlepszym przykładem na to, że jednak nie należy kierować się do końca walorami estetycznymi są Wampiry z Morganville. Seria przecudowna, świetna, wciągająca. Okładki w żaden sposób na to nie wskazują.
    Długo by wymieniać;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Oj to będzie dłuuuugi komentarz. :D
    Po pierwsze przy dwóch pierwszych okładkach, powiedziałabym automatycznie, że jest to coś dla dzieci, dlatego tym bardziej zdziwiona czytałam opis.
    Zwiadowcy mają okładki okej, ale nie porywają.
    Tłumaczenie tytułów z angielskiego na polski... Na to potrzebny byłby w ogóle osoby post. Nazywanie serii dziwacznie, zmienianie i po prostu często chodzenie na łatwiznę. Masakra.
    Okładek ulubionych to ja mam wiele, a tych na które patrzeć po prostu nie mogę też się znajdzie.
    Zacznę od tych nie lubianych, jak wyżej "Dary Anioła", patrzeć to ja na to nie mogę, brzydkie i już. Nieśmiało, ale powiem, że większość okładek Fabryki Słów do mnie nie przemawia. Okładki serii "Jutro" nie porywają, a całej sagi "Pieśń Lodu i Ognia" są straszne(te stare, bo serialowe lubię).
    Ciekawą rzeczą jest jednak, że się spojrzenie na okładkę zmienia wraz z czytaniem książki. Tak, jak na przykład(sorki), ale od GONE trzymałam się z daleka długo, ponieważ okładki mnie odstraszały, ale gdy przeczytałam książkę, patrzę na nie inaczej. Teraz pasują idealnie. Tak samo miałam z "Królową Attolii".
    Przykłady kolejnych brzydkich okładek: seria CHERUB, "Felix, Net i Nika" oraz dużooo młodzieżówek. XD Nie chce mi się wymieniać każdej z osobna.
    A teraz coś miłego, czyli okładki, które kocham.
    Wszystkie z książek Ricka Riordana! *.*(ale amerykańskie, bo brytyjskie to jakaś masakra) Tutaj skleciłam na szybko kolaż z okładek: http://i50.tinypic.com/33tjqlk.jpg Uwielbiam! *.* Ciekawostką jest, że robione prze Disney, który jest wydawcą jego książek w USA, co wcale nie świadczy o jakości!
    Egmont ma wiele ładnych okładek, Bukowy Las też. :3 I Amberowi się zdarza. O! Otwarte też ma większość śliczną. Np. PLL. ^^ Jest naprawdę sporo świetnych okładek.
    Dobra pora kończyć ten wywód. XD

    OdpowiedzUsuń
  7. Jedną z najgorszych okładek to moim zdaniem ta do Księgi Cieni wyd. Amber http://www.weltbild.pl/pub/mm/multimedia/image/jpeg/11686631_0.jpg
    Wydawnictwu Dolnośląskiemu też zdarza się mieć ładne okładki. Jak np. do "Na zawsze" http://ecsmedia.pl/c/na-zawsze-niesmiertelni-6-b-iext7456821.jpg

    OdpowiedzUsuń
  8. Bardzo podobają mi się wymienione tutaj okładki książek Holly Black ze skrzydłami, mieczem i koroną. Od razu przyciągają wzrok!
    Oryginalna okładka "Wojen Elfów" też mi się podoba... a polska, delikatnie ujmując, nie jest zachwycająca :)
    Za to czeska wersja okładek "Zwiadowców" jest bardzo ładna, taka inna.

    A moje najukochańsze to chyba okładki książek: "Bracia Lwie Serce", "Księga Przeznaczenia", ""Życie z Merlem", "Brat", powieści Ricka Riordana i serii "Eragon" i "Zwiadowcy". Mogłabym tak długo wymieniać :)
    Do moich najmniej lubianych okładek należą - wybaczcie! - okładki "Drużyny" Flanagana. Nie trafiają do mnie także okładki "Opowieści z Narnii" Wydawnictwa Media Rodzina. Szczerze kocham obie serie, ale jakoś nie mogę się przekonać do ich okładek...
    Cóż, liczy się wnętrze ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Jedna książka, a dwa różne wydania i jakby dwie zupełnie inne historie! Nie spodziewałem się, że może być aż taka różnica, jak w przypadku "Wojen duszków"!
    Swoją drogą to ciekawe, że w każdym kraju sprawdzają się inne wzory okładek!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aha, a moje ulubione okładki: Korniki pradawnego mroku z W.A.B., Seria niefortunnych zdarzeń i Endymion Spring Egmontu (na Endymiona dałem się złapać właśnie na okładkę, bo treść mnie nie zachwyciła, ale przynajmniej ładnie wygląda na półce xD). Z Waszych książek to większość okładek jest ładna (choćby Kroniki Wardstone!). Jeszcze Ulysses Moore ma ciekawą oprawę graficzną. Ale tych pięknych okładek mamy ostatnio dużo, więc ciężko wybrać te najładniejsze, tym bardziej, że każdemu podoba się inna :)
      Podobnie jak innych odstraszają mnie okładki Darów Anioła. Felix, Net i Nika moim zdaniem też mają bardzo słabe okładki, po prostu brzydkie i takie amatorskie. Poza tym jakieś stare wydania książek fantasy, takie jak np. Gry o tron.
      Aj, o tym można pisać i pisać ;D

      Usuń
    2. Przepraszam za potrójny komentarz, ale mała literówka mi się wkradła do poprzedniego. Mała, ale całkiem śmieszna: oczywiście chodziło o Kroniki pradawnego mroku, a nie korniki :P

      Usuń
    3. Korniki pradawnego mroku! Łał! Dobre! Aż by się chciało zrobić podstronę i pisać to na rozdziały. Wyobrażam sobie takie sprzysiężenie korników, korniki w czarnych pelerynach, światowy spisek...

      Usuń
  10. A dlaczego ta czeska okładka u nas by się nie sprawdziła? Ogólnie widzę między nimi różnicę, ale znowu mnie nie atakuje tak strasznie, jak wcześniejsze przykłady.
    A to zdanie "Podejrzewam, że sporo osób zaglądających tutaj nigdy się z tytułem i autorem nie spotkało." mnie zabolało. Czy Zelazny naprawdę tak popadł w zapomnienie?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie chciałam nikogo urazić. Myślę, że poszedł... ;-) A ta okładka nie zachęca, żeby sobie Amber odświeżyć akurat. Czeskie są... Takie trochę kobiece, łagodne. Nie wiem, czy panowie by się skusili.

      Usuń
  11. Podoba mi się okładka książki wydanej po włosku od Herbie Brennan. Reszta jakoś tak nie porywa mojego serca do ostrego pik pik, po książkę myk myk.

    Mnie urzekają polskie okładki książek z waszego wydawnictwa. Oczywiście chodzi mi o serię "Nevermore". Widziałam oczywiście "twarze" tej serii w oryginalnym wydaniu i jakoś nie przekonały by mnie do siebie. Dlaczego? Bo Kruki na okładce intrygują, wręcz kraczą "weź mnie, kraaa, zakup mnie, kraa, przeczytaj mnie!".

    Czy znajdzie się taka okładka, na którą nie umiałabym patrzeć? Niech pomyślę... Hmm... Już wiem! "Pocałunek Nocy" pani Kenyon. Jakoś ta polska "twarz" tej lektury nie powaliła mnie na kolana.

    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O cholera... Faktycznie niezła ta okładka. I ta klata...

      Usuń
  12. Super post, no ba. Osobiście sama nie wzięłabym tych książek do ręki- ze względu na okładki. Mnie najbardziej intrygują te z pomysłem. Ostatnio zakochałam się w oprawie "Cyrk Nocy". No nie mogłam się na macać. Uwielbiam też oprawę Nevermore. Kocham też oprawę Igrzysk śmierci za prostotę.
    Nie znoszę przeładowania, więc jak zauważyłam okładkę Daniny to normalnie myślałam, że zejdę. Mało profesjonalna jak dla mnie. Wszystko więc toczy się wokół dobrego smaku. Nie chodzi nawet o grupę docelową, no ale... bez przesadyzmu. Moim zdaniem najmocniejsze okładki ma Fabryka słów, a najgorsze MAG i G+J- choć tutaj też bywają wyjątki.

    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Nie da się ukryć, że okładka jest naprawdę bardzo ważna. Dawniej może było inaczej, ale teraz? Na rynku jest masa książek dla młodzieży, fantastyka wali drzwiami i oknami. Jeśli okładka nie przyciągnie uwagi to książka może pozostać niezauważona. Kiedy wchodzimy na 'empik.com' i przeglądamy tysiące pozycji nie czytamy ich treści, ale patrzymy na tytuł i okładkę. To ona ma do nas przemówić, pokazać, o czym jest treść. Dlatego żałuję, że grafik i rysownik ze mnie żaden.

    OdpowiedzUsuń