Konkurs polegał na dopisaniu kawałka tekstu do zamieszczonego na stronie fragmentu. Biorący udział w konkursie pewnie domyślili się, że za podstawkę robił fragment wywleczony z samych "Częściowców". Bardzo ciekawiło mnie, co też wymyślicie. Na konkurs przyszło prawie 40 zgłoszeń, co utrzymuje mnie w przekonaniu, że ludziom nie tylko chce się czytać książki, ale chce się również próbować własnych sił w pisaniu, brać udział w konkursach i rozwijać kreatywność. Część nazwisk osób biorących udział kojarzę również z innych akcji, co jest bardzo miłe. Część jest nowych - co również jest bardzo przyjemne. Wszystkim ogromnie dziękuję!
Przeczytaliśmy wszystkie teksty dokładnie, więc nie omieszkam podzielić się z Wami kilkoma moimi odczuciami. Jesteście, drodzy czytelnicy, istotami do głębi romantycznymi. Niezależnie od płci. W wielu pracach Częściowcy stali się postaciami na podobieństwo wąpierzy, wilkołaków i innych - doskonali zabójcy predysponowani do gorącego romansu. Kiedyś, w czasach zamierzchłych, mój profesor (fantastyczny człowiek!) powiedział, że na świecie są dwie najważniejsze rzeczy - miłość i śmierć. I ja się z nim absolutnie zgadzam! Eros i Tanatos zawsze spacerowali pod ramię.
W kilku pracach Częściowcem stała się Kira. Książka, obowiązkowy element tekstu, często zawierała informacje, jak wyleczyć RM i była obiektem pożądania zarówno ludzi, jak i Częściowców. Reasumując - wyszło romantycznie, z nadzieją, śmiertelnie niebezpiecznie i, niekiedy, przewrotnie :)
Zamieszczone poniżej teksty zostały trochę przeze mnie podredagowane. Przy wyborze liczyły się: pomysł, praca włożona w jego realizację, klimat tekstu. Na podstawie większości z prac można byłoby dopisać porządny kawał tekstu. Za każdym razem inny.
Ach, wyróżnienie... Przeczytacie, zrozumiecie :)
TEKSTY NAGRODZONE
(w losowej kolejności)
Wybuch
wstrząsnął budynkiem, strącając obrazy ze ścian i tynk z sufitów. Najbliższa
ściana rozpadła się i poleciała na nich, a materac nie do końca spełnił swoje
zadanie. Pokój zaczął się osuwać, podłoga ustąpiła pod ich stopami, tak że Kira
poczuła bolesny zawrót głowy. Przywarła do pustej ramy łóżka, choć i ta
zjeżdżała wraz z pozostałymi sprzętami. Rozległ się kolejny ryk i Kira
zobaczyła lawinę drewna i gipsu, pędzącą ku nim, puściła łóżko, by oburącz
osłonić głowę. Gdy zwały
gipsu zmiotły ramę łóżka, Kira zjechała po resztkach podłogi i spadła piętro
niżej. Nic jej się nie stało, ale inni... Słyszała okrzyki bólu, widziała
nienaturalnie wygięte kończyny. Zdezorientowana próbowała przypomnieć sobie
układ budynku - gdzieś tutaj było wyjście ewakuacyjne. Sama nie była w stanie
wynieść rannych. Gryzący pył ranił jej oczy, wciskając się pod powieki.
Zauważyła w kącie pokoju wyrwę w ścianie, przysłoniętą przez belkę. Pochyliła
się i przecisnęła, trafiając do następnego pomieszczenia, jednak to nie było
puste. Kira poczuła, jak krew uderza jej do głowy. Tych trzech osób nie dało
się pomylić.
- Częściowcy… - wyszeptała
przerażona i, nim zdążyła zareagować, ręce jednego z mężczyzn zacisnęły się na
jej ramionach. Jego kompani odbezpieczyli broń i weszli za belkę. Kira
wierzgała, próbując zranić Częściowca, ale on pozostał niewzruszony. Żołnierz
doskonały.
- Sami ranni, niezdolni do ruszania
się. Nieprzydatni – odezwał się jeden z mężczyzn.
- Zostawcie ich, proszę… - jęknęła.
Zupełnie jakby w odpowiedzi,
budynkiem wstrząsnęły wystrzały. Zaraz po nich rozległy się głuche łupnięcia i
szum osuwającego się gruzu. Pod Kirą ugięły się nogi. Doskonale wiedziała, co
wydaje takie dźwięki.
- Potwory… Potwory! – powtórzyła
zrozpaczona.
- Uspokój się! – Częściowiec
przycisnął ją mocniej do siebie i chwycił jej podbródek w żelaznym uścisku,
zmuszając, by spojrzała mu w oczy – Zachowuj się, to wyjdziesz z tego cało.
Tuż ponad jego ramieniem Kira
zauważyła zielony znak, który wisiał nad wyjściem ewakuacyjnym. Byli tak blisko
wolności. Żołnierze wrócili i wyprowadzili ją na zewnątrz. Budynek był otoczony
przez Częściowców. Mężczyzna, który trzymał Kirę, polecił pozostałym dalsze
przeszukiwanie gruzów, a sam pociągnął dziewczynę do pojazdu.
- Puść mnie morderco! – zaparła się,
ale w starciu nie miała szans. Z hukiem wylądowała na podłodze.
- Kira, przestań. – W jego głosie
usłyszała zmęczenie – Niepotrzebnie zwracasz na siebie uwagę.
- Skąd wiesz, jak mam na imię? –
Uniosła się na łokciach i cofnęła w głąb wozu. W odpowiedzi mężczyzna wyjął coś
ze schowka i rzucił w jej stronę. Brązowa, zniszczona okładka i zżółkłe strony.
Kira wyciągnęła rękę i otworzyła książkę na pierwszej stronie. Jej oczy
napełniły się łzami, gdy rozpoznała podpis. Znała doskonale właścicielkę tych
bazgrołów. - Skąd...
- Wkrótce się dowiesz – odparł i
usiadł za panelem sterowania.
Silnik z warkotem obudził się do życia.
***
Wybuch wstrząsnął budynkiem, strącając obrazy
ze ścian i tynk z sufitów. Najbliższa ściana rozpadła się i poleciała na nich,
a materac nie do końca spełnił swoje zadanie. Pokój zaczął się osuwać, podłoga
ustąpiła pod ich stopami, tak że Kira poczuła bolesny zawrót głowy. Przywarła
do pustej ramy łóżka, choć i ta zjeżdżała wraz z pozostałymi sprzętami. Rozległ
się kolejny ryk i Kira zobaczyła lawinę drewna i gipsu, pędzącą ku nim, puściła
łóżko, by oburącz osłonić głowę. Otoczyła ją
ciemność, w ustach czuła tylko smak pyłu, pyłu który tak bardzo piekł ją w
oczy. Bała się je otworzyć, choć przez chwilę pomyślała nawet, że już po
wszystkim. Zastanawiało ją tylko to, gdzie się podział ten cały ból. Przecież w
chwili śmierci i tuz przed nią, gdy leżała przywalona szczątkami walącej się
budowli, Kira powinna cierpieć… Tak jednak nie było.
Powoli otworzyła oczy wyczuwając nad
sobą wielką górę śmieci, gruzowisko, które cudem ułożyło się na kształt dachu,
ledwie kilkanaście centymetrów nad jej głową. Kira, przerażona otaczającym ją
mrokiem, zaczęła płakać. Doskwierała jej samotność. Łzy same ciekły z jej oczu
nieprzerwanym strumieniem, jednak po chwili zaświtała jej myśl, tak jasna jak
płomień… Wsunęła dłoń do kieszeni i namacała płaski metalowy przedmiot.
Zapalniczka zapłonęła po trzeciej próbie. Dziewczyna zobaczyła wiele walającego
się sprzętu który niegdyś mógł służyć domownikom. Pogięte koperty, stary
zardzewiały nożyk do listów, a nawet powoli zamieniającą się w pył książkę z
ledwie widocznym tytułem „Odyseja”. Wszystkie przedmioty rzucały groźne cienie
na walące się ściany.
W pewnej chwili Kira usłyszała
głosy. Z trudem uspokajając oddech, modliła się w duchu, żeby to nie byli
częściowcy. Zza głuchej zasłony gruzowiska, które oddzielało ją od świata
zewnętrznego, słyszała głuchy łoskot podbijanych metalem butów. Z każdą minutą
coraz więcej dźwięków docierało do jej małego, bezpiecznego schronienia, w
którym była więźniem. Tak strasznie bała się by nie byli to tamci... Żeby nie byli zimnymi zabójcami bez uczuć,
wypranymi z emocji i pozbawionymi wspomnień maszynami, takimi, jak ci w książkach które nie raz czytał jej do snu wuj
Nero.
-
Spokojnie, Kira, wszystko będzie dobrze, jesteś od nich lepsza, doskonalsza,
jesteś człowiekiem – szeptała do siebie dziewczyna.
Nagle oślepił ją błysk światła.
Przez moment, gdy zaciskała powieki, a tynk znów sypał się jej na głowę,
myślała, że to już koniec. Ale nie było strzałów, krwi, bólu. Ciągle żyła.
Przetarła opuchnięte i podrażnione pyłem oczy. W poświacie zachodzącego powoli
słońca zobaczyła dwie niewyraźne postacie.
Robert odrzucał właśnie kolejny
spory kawał drewna z kupy która jeszcze do niedawna była więzieniem Kiry. Sylar
natomiast stał z dłońmi na biodrach, tak że w promieniach słońca jego sylwetka
przypominała mitycznego herosa, gotowego do walki z najgorszym monstrum.
- No proszę,Robercie, liczyłeś że
znajdziemy coś na kolację a tu proszę!
- Kolejna gęba do wyżywienia –
mruknął Robert, podając dłoń Kirze.
***
Wybuch wstrząsnął budynkiem,
strącając obrazy ze ścian i tynk z sufitów. Najbliższa ściana rozpadła się i
poleciała na nich, a materac nie do końca spełnił swoje zadanie. Pokój zaczął
się osuwać, podłoga ustąpiła pod ich stopami, tak że Kira poczuła bolesny
zawrót głowy. Przywarła do pustej ramy łóżka, choć i ta zjeżdżała wraz z
pozostałymi sprzętami. Rozległ się kolejny ryk i Kira zobaczyła lawinę drewna i
gipsu, pędzącą ku nim, puściła łóżko, by oburącz osłonić głowę. Z półki, lecącej wprost na dziewczynę,
zleciała jakaś książka.
Kira nie miała czasu, by się przekonać, kto jest autorem tego potężnego,
opasłego tomiszcza, bo z hukiem uderzyło ją prosto w głowę. Jednak nim straciła
przytomność, doszła do wniosku, że może to być jednotomowe wydanie Nędzników Victora
Hugo, stron 1688 (wywnioskowała to na podstawie sposobu, z jakim okładka
zderzyła się z jej czołem). Potem w jej umyśle zapanowała ciemność.
Kira otworzyła oczy. Czuła się okropnie.
Była cała w krwi i pyle, nie mogła się poruszyć; paraliżował ją ból. Do tego,
nie miała pojęcia, gdzie się znajduje. Po budynku, który wcześniej został zmasakrowany trzęsieniem
ziemi o sile tak ogromnej, jakby został wywołany potężnym rykiem Shreka, nie
było ani śladu. Wiedziała tylko, że leży na jakichś gruzach. Och, proszę,
oby to było mieszkanie mojego poborcy podatkowego… Rozejrzała się
dookoła. Ciemność, ciemność, ciemność, gościu z zakrwawionym nożem bez połowy
twarzy, ciemność, ciemność -
ZARAZ, ŻE CO?!
Zaczęła wrzeszczeć. Mężczyzna
przyglądał się jej spokojnie i swoim ostrym narzędziem zbrodni od niechcenia
piłował paznokcie. Kira była przerażona. Była pewna, że to jeden z nich. Jeden
z Częściowców.
Wszystkie matki na Long Island straszyły swoje dzieci tymi odrażającymi
kreaturami. Pamiętaj,
Kiro, bądź grzeczna, i nie oglądaj Mody na sukces, bo przyjdzie
Częściowiec i cię zabierze… Nigdy za specjalnie w to nie wierzyła
(a perypetie Forresterów uwielbiała), jednakże i tak nie chciałaby spotkać się
z jednym z nich w ciemnym zaułku. Dziś najwyraźniej wszystko sprzysięgło się
przeciwko niej.
- Skończyłaś już się drzeć? –
zapytał ją kurtuazyjnie Częściowiec. – Już wolę słuchać zespołu Weekend…
Zamilkła. Tego się nie spodziewała.
Spróbowała się podnieść, ale zaraz opadła z sykiem na ziemię. Przygryzła wargę
z bólu i ukryła twarz w dłoniach. Akurat w dniu, gdy doskonały sobowtór
doskonałego Johnny’ego Deppa miał pójść z nią na randkę…
Częściowiec westchnął i podszedł do
Kiry, następnie wziął ją na ręce i zaczął iść przed siebie.
- Puszczaj mnie, zboczeńcu! –
wrzasnęła. – To, że mnie wszystko boli, to nie znaczy, że-
- Lubisz czytać? – przerwał jej.
- Owszem, ale nie lubię ciebie, więc...
- No to doskonale.
Nie reagował na jej kolejne okrzyki
oburzenia, wręcz przeciwnie, podśpiewywał sobie pod nosem czołówkę z Pszczółki Mai.
Zdawał się przemierzać ciemne korytarze z taką łatwością, jakby się tu urodził
(po jego brudnych paznokciach Kira wnioskowała, że tak było), dlatego szybko
dotarli do celu. Przed nimi widniały dębowe drzwi.
- Przejście do Narnii? – spytała.
- Powiedzmy.
Pchnął drzwi i weszli do środka. Ich
oczom ukazało się ogromne pomieszczenie, wypełnione książkami; krzątali się po
nim zapracowani ludzie. Częściowiec posadził Kirę na miękkiej kanapie, a sam z
pasją w głosie rzekł:
- To, moja droga, ostatnie
wydawnictwo, jakie przetrwało apokalipsę. Wydawnictwo Jaguar. Ich mottem są
słowa: Ostatnią
nadzieją ludzkości wcale nie jest człowiek…
- … są nią książki – dokończyła. Słyszała legendy o istnieniu
grupy ludzi, którzy po Wielkiej Wojnie Mózgowców z Homo Nie-Całkiem-Sapiens
wciąż kontynuowali szerzenie miłości do literatury, jednak wydawało jej się to
równie abstrakcyjne, co istnienie Częściowców.
- Zostawię cię tu. Za chwilę
przyjdzie do ciebie Pani Asia i opowie ci coś o nas. Ale uważaj… - Popatrzył
jej głęboko w oczy. – Kiedy już raz tu weszłaś, na pewno nie wyjdziesz.
Odchodząc, śmiał się jak Michael
Jackson w teledysku do Thrillera.
***
Wybuch wstrząsnął budynkiem
strącając obrazy ze ścian i tynk z sufitów. Najbliższa ściana rozpadła się i
poleciała na nich, a materac nie do końca spełnił swoje zadanie. Pokój zaczął
się osuwać, podłoga ustąpiła pod ich stopami, tak że Kira poczuła bolesny
zawrót głowy. Przywarła do pustej ramy łóżka, choć i ta zjeżdżała wraz z
pozostałymi sprzętami. Rozległ się kolejny ryk i Kira zobaczyła lawinę drewna i
gipsu, pędzącą ku nim, puściła łóżko, by oburącz osłonić głowę. Osuwając się w otchłań szczątków budynku, dziewczyna słyszała już
tylko huk walących się, na nią i na Jayden’a, gruzów.
Lecąc w dół, Kira straciła
przytomność i wszystko wokół niej ogarnął gęsty mrok. Nic już nie było ważne, a
każda sekunda trwała wieczność. W tym czasie jej podświadomość odtwarzała coraz
to inne wspomnienie z dawnych czasów - Kira powróciła do lat, gdy jej jedyną
troską było to, w co ma się ubrać, czy jakie buty włożyć. I właśnie teraz,
patrząc przez pryzmat czasu, zaczęła zdawać sobie sprawę, że pragnienie
przerwania monotonii, które towarzyszyło jej od dziecka, nijak się miało do
tego, co działo się teraz. Tylko jak zinterpretować to TERAZ? Czy jest w ogóle,
CO interpretować? W ciągu kilku chwil, przez jedną niewłaściwą decyzję kogoś z
góry, cały świat zupełnie się zmienił.
Trzeba
spojrzeć prawdzie w oczy i wreszcie powiedzieć na głos to, co wiedzą wszyscy,
pozostali przy życiu: MY, garstka ludzi za jakieś kilka lat zostaniemy, co
najwyżej, obiektami pokazywanymi w muzeach. Albo Częściowcy opiszą nas, w
swoich książkach o tytułach takich, jak: ’’ O ludziach, istotach doskonałych’’.
Tak doskonałych, że przez swoją chciwość i chęć opanowania świata wyginęły.
Dopiero po kilku godzinach Kira
wróciła do rzeczywistości. Zewsząd docierały do niej przytłumione i niewyraźne
głosy. Do tego doszły fale nieznośnego bólu, które, przy najdrobniejszym ruchu,
zalewały jej ciało. Każda potłuczona część wysyłała do mózgu osobne impulsy, co
dodatkowo utrudniało koncentrację i ocenę sytuacji. Jednak dziewczyna zdawała
sobie sprawę tylko z kilku rzeczy - z tego, w jak kiepskim jest położeniu, że
jest od stóp do głów przygnieciona stertą gruzu i że gdzieś w pobliżu...
-
Kira! Kira! - Z oddali dobiegały ją głosy kilku mężczyzn. Ekipa poszukiwawcza?
Taką miała nadzieję.
-
T..uu…ta.. - zdołała tylko wyszeptać, pozbywając się z płuc resztek powietrza.
Wysiłek sprawił, że znów zaczęła się dusić, walcząc o każdy, nawet
najboleśniejszy oddech.
-
Kira! Odezwij się! - Odgłosy dochodziły z coraz mniejszej odległości i brzmiały
coraz bardziej rozpaczliwie. Wszyscy, a w szczególności Kira, wiedzieli, że
jeszcze kilka minut i nie będzie, kogo szukać - w każdym razie nikogo żywego.
Jednak
w naturze Kiry nie leżało bezczynne oczekiwanie. Odczekała jakiś czas i z całej
siły zmusiła ciało do wysiłku – skutek nie był piorunujący, bo obsunęło się tylko
kilka drobnych okruchów skruszonego betonu, ale podziałało…
W chwilę później jej oczy jak przez mgłę
ujrzały twarze towarzyszy.
-
Kira! Jasna cholera, tak się baliśmy! Myśleliśmy, już…- nawijał Jayden.
-
Chłopie, przestań gadać, tylko pomóż nam ją wyciągnąć z tego gruzu -
oprzytomnił Jayden’a Marcus, najnowszy członek ekipy.
Obydwaj zaczęli, usuwać kolejne
kawały gruzu, by oswobodzić Kirę. Jednak, gdy dziewczyna była już prawie wolna
i Jayden zaczął mówić o przeniesieniu jej do samochodu, stało się coś, czego
żadne z nich się nie spodziewało. Wszyscy zostali otoczeni przez grupę
uzbrojonych po zęby Częściowców…
***
Wybuch
wstrząsnął budynkiem, strącając obrazy ze ścian i tynk z sufitów. Najbliższa
ściana rozpadła się i poleciała na nich, a materac nie do końca spełnił swoje
zadanie. Pokój zaczął się osuwać, podłoga ustąpiła pod ich stopami, tak że Kira
poczuła bolesny zawrót głowy. Przywarła do pustej ramy łóżka, choć i ta
zjeżdżała wraz z pozostałymi sprzętami. Rozległ się kolejny ryk i Kira
zobaczyła lawinę drewna i gipsu, pędzącą ku nim, puściła łóżko, by oburącz
osłonić głowę.
Dziewczyna krzyknęła z przerażenia,
gdy sterta gruzu runęła na nią oraz jej wiernego towarzysza, owczarka Danu,
kreśląc na ich ciałach ciemnoczerwone linie i krwawe sińce.
- Dawaj Danu! – wychrypiała. –
Szybko, zaraz nas dorwą!
Z trudem podnieśli się z podłogi i
ruszyli w stronę metalowych drzwi, które były ich jedynym wybawieniem. Miasto
było atakowane z każdej strony, ale to ten wieżowiec był głównym celem
Częściowców. To tutaj się narodzili. Wielu miejscowych zginęło w walkach, lecz
dziewczyna nie myślała już o poległych. Teraz walczyła o swoje życie. Wszystko
było zapisane w książce, a właściwie notatniku jej ojca, który trzymała w
poszarpanej torbie. Te kilka stron mogło uratować niedobitki ludzkości.
Pociski karabinów rysowały na
ścianach zabójcze wzory, a granaty zamieniały budynek w hałdy śmieci. Kira i
Danu lawirowali między kulami. Jeszcze tylko dziesięć metrów… Pięć…
Wtem czyjaś ręka chwyciła ją za
ramię i pociągnęła w głąb ciasnego korytarza. Kira wrzasnęła, a Danu zaatakował
agresora. Gdy ostre kły psa wbiły się w przedramię napastnika, a on wydał
okrzyk zaskoczenia, Kira rozpoznała jego głos.
- Kuhno? – zapytała z
niedowierzaniem – Myślałam, że nie przeżyłeś Weryfikacji. Nie wierzyłam, że…
- Siostra – ostro jej przerwał. –
Weź, z łaski swojej uwierz i chodź za mną.
Już mieli wyjść z ukrycia, gdy Kuhno
popatrzył z powątpiewaniem na wychudzonego psa:
- Ty nadal zajmujesz się tym kundlem?
Kira spojrzała prosto w oczy
brata:
- Zostawiłbyś na pastwę losu swojego
kumpla? Nie chcę myśleć co Częściowcy, by mu zrobili.
- Robiłem to wiele razy. Musiałem
ratować własną skórę, a nie innych – odparł beznamiętnie. – Nie rozczulaj się.
Jeszcze chwilę a rozerwą nas na strzępy.
Kira z wyrzutem zlustrowała go
wzrokiem, lecz nic nie powiedziała.
Po
kilkunastu minutach znaleźli się na dziedzińcu. Odziały Częściowców były
dosłownie wszędzie. Każdy budynek, każda ulica, każdy kawałek uschniętej trawy
pełne były żołnierzy.
- Doskonale – syknął Kuhno – Nie
mamy szans. Spójrz, są jak szarańcza, wszędzie ich pełno. Jakieś błyskotliwe
pomysły, siostra? Kradzież notatnika ojca nie była dobrą decyzją, ale może
teraz wymyślisz coś, co będzie trzymać się kupy?
- Kuhno, proszę cię… Wiem, że
zawaliłam, ale nie możesz mi wytykać każdego błędu.
- Okay, masz rację. Przepraszam –
powiedział, lecz chyba nieszczerze.
Co oni ci zrobili, pomyślała Kira.
Jesteś inny, jakby pozbawiony duszy.
- Kanały – szepnęła.
- No to na co czekasz?! Ruchy!
Biegli ile tchu w stronę najbliższej
studzienki. Częściowcy dostrzegli uciekinierów i ruszyli w ich stronę.
Rodzeństwo miało tylko jedną szansę, jeśli jej nie wykorzystają mogą pożegnać
się z życiem. Wtem Kuhno z krzykiem padł na chodnik. Gdy Kira to ujrzała,
zawróciła, by pomóc bratu. I to był błąd. Za późno, wszystko przepadło.
Żołnierze dopadli ich, wykręcili boleśnie ręce i zmusili do wstania. Przed
oddział wysunął się wysoki brunet z paskudną szramą na szczeciniastym policzku.
Uśmiechał się półgębkiem.
-
A teraz zobaczymy, co chowasz w tej torbie, maleńka…
***
Wybuch
wstrząsnął budynkiem, strącając obrazy ze ścian i tynk z sufitów. Najbliższa
ściana rozpadła się i poleciała na nich, a materac nie do końca spełnił swoje
zadanie. Pokój zaczął się osuwać, podłoga ustąpiła pod ich stopami, tak że Kira
poczuła bolesny zawrót głowy. Przywarła do pustej ramy łóżka, choć i ta
zjeżdżała wraz z pozostałymi sprzętami. Rozległ się kolejny ryk i Kira
zobaczyła lawinę drewna i gipsu, pędzącą ku nim, puściła łóżko, by oburącz
osłonić głowę.
Rozejrzała się dokoła,
Wierzyć OCZOM swym nie może,
Nikt uwierzyć jej nie zdoła
W taką mnogość dziwnych stworzeń.
Jednorożce - całe w prążkach!
Pełno smoków kolorowych,
Wszystko to jest jak w jej KSIĄŻKACH
Tych najlepszych - przygodowych.
Nagle patrzy - cóż za dziwy!
Kto zza skały się wychyla?
Twarz okropne robi miny,
Cała taka jakby krzywa.
Nagle postać się wyłania!
Kira nie wie czy uciekać,
Jednak stoi bez gadania,
Swego losu pewnie czeka.
Wiedźma nagle się odzywa
Głos jej niski jest i groźny
Przestrzeń cieniem się okrywa,
Wokół robi się ciut mroźniej.
"Mam dla ciebie wieści ważne" -;
Mówi głośno dziwna postać,
"Jeśli nic ci nie jest straszne
To wyzwaniu możesz sprostać.
Oto ważne jest zadanie
Postawione dziś przed tobą
Może być, że coś się stanie,
Nie uchronisz się przed trwogą.
Ruszysz w drogę już za chwilę!
Świat cię obserwuje cały,
Gdy przebędziesz liczne mile
Skarb na końcu DOSKONAŁY."
Przyszła Kira więc w te sfery,
Droga ta nie była łatwa;
Niebezpieczne to tereny,
Zwłaszcza, gdy się idzie w klapkach.
Przeszła góry i doliny,
Morza, rzeki i jeziora,
Weszła nawet do kotliny,
Chociaż niezbyt była skora.
W końcu doszła i co widzi?
BUDYNEK co do chmur sięga,
I choć strach z niej sobie szydzi
Wchodzi dzielnie i nie pęka.
Wewnątrz mroczno jest i strasznie
Kira pewnie wchodzi, staje.
Światło wszędzie wokół gaśnie -
To ostatnie jest wyzwanie!
Tu pokonać musi stwora,
Który głów ma z siedemnaście
Ciach, ciach! Mieczem tnie potwora!
Tu coś chlupnie, tam coś trzaśnie.
Potwór jednak nie jedyny
Strzeże skarbów w tym zamczysku,
Zaraz za nim są gobliny,
Które Kira tnie po pysku.
Kiedy w końcu je zwycięża
Wtedy skarb jest osiągalny,
Kira zrzuca swe oręża,
Teraz z nich pożytek marny.
Biegnie szybko do szkatuły,
Która stoi na kolumnie
(Wokół złoto i marmury),
Wieko jej otwiera dumnie.
W środku skarb jest przeogromny,
Wartość większa jest niż diament,
Dziewczę zerka, uśmiech skromny,
Szybszy oddech, w głowie zamęt.
Kira usta swe otwiera
Zbyt ostrożną się być stara,
Łzy radości wnet ociera -
To "CZĘŚCIOWCY" z Jaguara!
Kira śmieje się i płacze,
Skacze, śpiewa i jodłuje,
Nawet ćwierka, nawet kracze,
Książkę trzyma i całuje!
Nie chce jej wypuścić z ręki
Trwoga ta jest nieprzebrana,
Gdy odkłada, czuje męki,
Że ją straci, że ktoś skala...
Tę jej radość i wesele.
Chowa książkę więc z czułością
Chce już wracać, to za wiele,
Chce się w łóżku znaleźć z książką.
Po przygodach, po robocie,
Naszła wreszcie cudna pora,
Siedzi w domu, woła "kocie!"
Tuli się do tego stwora.
I tak z książką, swą zdobyczą,
Czyta, czyta, jeszcze więcej!
Zewnątrz śnieg, wichura ryczą,
To jest radość, to jest szczęście.
Wierzyć OCZOM swym nie może,
Nikt uwierzyć jej nie zdoła
W taką mnogość dziwnych stworzeń.
Jednorożce - całe w prążkach!
Pełno smoków kolorowych,
Wszystko to jest jak w jej KSIĄŻKACH
Tych najlepszych - przygodowych.
Nagle patrzy - cóż za dziwy!
Kto zza skały się wychyla?
Twarz okropne robi miny,
Cała taka jakby krzywa.
Nagle postać się wyłania!
Kira nie wie czy uciekać,
Jednak stoi bez gadania,
Swego losu pewnie czeka.
Wiedźma nagle się odzywa
Głos jej niski jest i groźny
Przestrzeń cieniem się okrywa,
Wokół robi się ciut mroźniej.
"Mam dla ciebie wieści ważne" -;
Mówi głośno dziwna postać,
"Jeśli nic ci nie jest straszne
To wyzwaniu możesz sprostać.
Oto ważne jest zadanie
Postawione dziś przed tobą
Może być, że coś się stanie,
Nie uchronisz się przed trwogą.
Ruszysz w drogę już za chwilę!
Świat cię obserwuje cały,
Gdy przebędziesz liczne mile
Skarb na końcu DOSKONAŁY."
Przyszła Kira więc w te sfery,
Droga ta nie była łatwa;
Niebezpieczne to tereny,
Zwłaszcza, gdy się idzie w klapkach.
Przeszła góry i doliny,
Morza, rzeki i jeziora,
Weszła nawet do kotliny,
Chociaż niezbyt była skora.
W końcu doszła i co widzi?
BUDYNEK co do chmur sięga,
I choć strach z niej sobie szydzi
Wchodzi dzielnie i nie pęka.
Wewnątrz mroczno jest i strasznie
Kira pewnie wchodzi, staje.
Światło wszędzie wokół gaśnie -
To ostatnie jest wyzwanie!
Tu pokonać musi stwora,
Który głów ma z siedemnaście
Ciach, ciach! Mieczem tnie potwora!
Tu coś chlupnie, tam coś trzaśnie.
Potwór jednak nie jedyny
Strzeże skarbów w tym zamczysku,
Zaraz za nim są gobliny,
Które Kira tnie po pysku.
Kiedy w końcu je zwycięża
Wtedy skarb jest osiągalny,
Kira zrzuca swe oręża,
Teraz z nich pożytek marny.
Biegnie szybko do szkatuły,
Która stoi na kolumnie
(Wokół złoto i marmury),
Wieko jej otwiera dumnie.
W środku skarb jest przeogromny,
Wartość większa jest niż diament,
Dziewczę zerka, uśmiech skromny,
Szybszy oddech, w głowie zamęt.
Kira usta swe otwiera
Zbyt ostrożną się być stara,
Łzy radości wnet ociera -
To "CZĘŚCIOWCY" z Jaguara!
Kira śmieje się i płacze,
Skacze, śpiewa i jodłuje,
Nawet ćwierka, nawet kracze,
Książkę trzyma i całuje!
Nie chce jej wypuścić z ręki
Trwoga ta jest nieprzebrana,
Gdy odkłada, czuje męki,
Że ją straci, że ktoś skala...
Tę jej radość i wesele.
Chowa książkę więc z czułością
Chce już wracać, to za wiele,
Chce się w łóżku znaleźć z książką.
Po przygodach, po robocie,
Naszła wreszcie cudna pora,
Siedzi w domu, woła "kocie!"
Tuli się do tego stwora.
I tak z książką, swą zdobyczą,
Czyta, czyta, jeszcze więcej!
Zewnątrz śnieg, wichura ryczą,
To jest radość, to jest szczęście.
Jako się rzekło - z nagrodzonymi dogadam się za pośrednictwem e-maila :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz