Mam problem. Poza tym, że cierpię na temporalny
książkowstręt, ale to akurat mniej istotne. Wyjątkowo nie jest to problem zdrowotny.
Zestarzałam się. Serio. Nie chodzi tylko o siwe włosy, które pokrywam z uporem
kolejnymi farbami, czy o to, że nikt w sklepie nie pyta mnie już o dowód
osobisty – chodzi o to, że wściekam się nieludzko, stając przed półką z
książkami.
Lubię
fantastykę. Zawsze lubiłam, wychowałam się na przeróżnych seriach fantasy. Lat
miałam naście, mniej-naście i więcej-naście, nieważne, zarywałam noce (i psułam
wzrok), byle tylko przeczytać dalej, dowiedzieć się czegoś jeszcze. Jak
chciałam zwykłą fantasy miałam Tolkiena, Smoczą Lancę, Tada Williamsa i
Gemmela. Romansów paranormalnych wówczas jeszcze nie wynaleziono, jak chciałam
o wąpierzach, miałam Anne Rice i Stokera. Z cyberpunkiem zapoznałam się za
pośrednictwem Gibsona (z którego nic nie rozumiałam), z SF poprzed „Diunę”
Franka Herberta. Część z książek nie przypadła mi specjalnie do gustu – „Neuromancer”
i „Ubik” raczej nie są lekturami dla czternastolatki, ale wielkiego wyboru nie
było.
Teraz
wybór jest spory, a ja dostaję szału.
Byłam
ostatnio w Empiku (kto ma czwarty sezon „Wojen Klonów” na DVD?) i polazłam
pogrzebać w fantastyce. Mimo znacznego spadku zainteresowania gatunkiem, nadal
sporo tego wychodzi. Zoczyłam jakąś wyjątkowo nietypową okładkę (jestem pies na
okładki, zboczenie zawodowe), ujrzałam napis w stylu „najlepsza książka według”
i uznałam, że może rzucę okiem. Osiemnastoletni ktoś tam jest jedynym w swoim
rodzaju… Nie, dziękuję. Dziękuję uprzejmie, poproszę kogoś w wieku 25, 30, 40
nawet, ale nie kolejnego młodego geniusza, który za moment okaże się mądrzejszy
od całej populacji. Nie ze mną te numery, Bruner, nie kupuję tego.
Nie
kupuję tego, bo mam dość utożsamiania fantastyki z lekturą dla młodego
czytelnika. Przez wiele lat fantaści stawali na głowie, żeby udowodnić połowie
świata, że piszą dla szerszej grupy odbiorców, dla czytelników dorosłych, jakoś
tam wyrobionych. Nie mam nic przeciwko literaturze dla młodzieży – lubię ją,
zajmuję się nią, siedzę w niej od lat. Tyle tylko, że jeszcze kilka lat temu
nie bałam się, że kupując książkę „fantastyczną” trafię na młodzieżówkę. Kilka
lat temu młody czytelnik nie miał problemów, by utożsamiać się z bohaterem
starszym od siebie o 10-20 lat, a ja nie rozbijałam sobie głowy o postacie z
problemami pokroju pocałować, czy nie pocałować i co ona sobie właściwie
pomyśli. Nawet w głupawej i naprawdę kiepsko napisanej Smoczej Lancy
bohaterowie mieli swoje lata – Tanis nie był czternastolatkiem, a Raistlin nie
martwił się tym, że ona nie odwzajemniła jego spojrzenia.
Gdzieś
po drodze, w masowej opinii, zatarły się granice między fantastyką młodzieżową,
a fantastyką w ogóle. Kiedyś młodzi ludzie musieli grzebać, żeby wyciągnąć coś
dla siebie, teraz dorośli mają problem z namierzeniem książki, której bohater
jest mniej więcej w ich wieku. Nie mam absolutnie niczego przeciwko
młodzieżówce – niektóre książki są naprawdę fajne, wścieka mnie tylko to, że
często rzeczy, po których spodziewałabym się, że są dla dorosłych, skierowane
są de facto do młodszych ludzi. Czasem zastanawiam się również, czy nie jest to
jeden z powodów, dla których ludzie generalnie odbijają się od fantastyki.
Autorzy i wydawcy tak bardzo starają się zachęcić do siebie młodzież, że cierpią
na tym starsi czytelnicy.
Z
drugiej strony – co ja tam wiem? Fantastyczne bestsellery dalekiego zasięgu,
które podbiły serca czytelników, to w większości, przynajmniej dla mnie,
literatura młodzieżowa. Minus „Gra o
tron”, ale na podstawie „Gry o tron” powstał serial, nie?
A może
powinnam pogodzić się z tym, że się zestarzałam?
---------
* Kolejny wpis o planach na resztę roku, obiecuję ;-)
Też mam z tym problem. Szukam czegoś z postaciami minimum dwudziestoparoletnimi, a tu niezwykle mały wybór. Jest wspaniała Jeaniene Frost, jest Ilona Andrews, Sherrilyn Kenyon, Gena Showalter, Kim Harrison, Kerrelyn Sparks Richelle Mead (i sukub), J.R. Ward, Patricia Briggs... i niewiele więcej ciekawych pozycji.
OdpowiedzUsuńAczkolwiek jeśli którejś z powyższych nie ruszałaś, to gorąco polecam :)
W zaufaniu wyznam, że czytałam Kenyon. Jedną sztukę. Nie mogę czytać więcej, bo mogłabym się rozpuknąć ze śmiechu ;-) Cierpię, niestety, na przesyt paranormali i tęskno mi za klasyczną fantasy :)
UsuńA próbowałaś z Andrews i serią o Kate Daniels albo "Księciem cierni" innego autora? Jak dla mnie dobre fantasy.
Usuń"Księcia cierni" to ja chciałam wydać :) Widziałaś oryginalne okładki? Są super. A jeszcze lepsza jest bodajże hiszpańska - tak dobra, że jaj wydruk mam na tablicy korkowej ;-)
UsuńMam to samo :D Zawsze szukam w opisie ile dana postać ma lat i rzadko, kiedy zdarza się, aby owa postać nie była nastoletnia -.- No ludzie, to już nie ma książek dla tych dojrzalszych? (żeby nie powiedzieć starszych). Są, ale głównie obyczajówki, chociaż moje ukochane Urban Fantasy obfitują w starszych bohaterów i za to je kocham *_*
OdpowiedzUsuńTrafne spostrzeżenie. Szczerze męczą mnie młodzieżówki... Niektóre doprowadzają nawet do niestrawności. :/
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, ze w planach wydawniczych ukaże się kolejna część Partials. Czekam na nią jak faceci na GTA 5.
Ukaże się :) Ale dopiero w przyszłym roku, tłumaczenie sporo czasu zajmuje :(
UsuńCiekawy temat. Nigdy się nad tym nie zastanawiałam, ale w sumie masz rację. Jestem nastolatką, więc nie zwróciłam na to uwagi, lecz kiedy zaczęłam myśleć nad książką fantastyczną, w której bohater jest dorosły - nic nie przyszło mi do głowy.
OdpowiedzUsuńTo chyba obie jesteśmy zestarzałe. Też wkurza mnie fakt, że trudno trafić na coś nie dla młodzieży - w zasadzie czekam tylko na kolejne tomy tych całych pięciu cykli, które udało mi się wyłuskać na półkach. I też lubię młodzieżówki, ale czasem człowiek chciałby jednak poczytać o kimś dorosłym - tam nawet kwestie miłosne są bardziej soczyste niż "co on sobie pomyśli?".
OdpowiedzUsuń"Co on sobie pomyśli" jest ulubionym zagadnieniem wielu autorów. Do pary ze "spojrzał na mnie, czy nie?" ;-)
UsuńTakże zauważyłam zacierającą się granicę między książkami dla młodzieży, a powieściami dla dorosłych. A jeśli chodzi o fantastykę dla 14-15 latków, to według mnie w tej chwili na rynku nie ma praktycznie nic, co by mnie zainteresowało. Nienawidzę wampiropodobnych stworów i roztrząsania na pół książki miłości dwojga nastolatków, a niestety w większości przypadków tak jest. Najgorzej chyba mają chłopcy w wieku 11-13 lat. Podajcie mi przykłady fantastyki, które będą dla nich odpowiednie. Mogę wyliczyć serie/książki na palcach jednej ręki. Z fantastyką dla dorosłych jest lepiej, ale tak jak Ciebie denerwuje mnie wiek bohaterów. Rzadko trafiam na 40-letnich bohaterów. A szkoda, bo mam dosyć 18-latków, którzy ratują świat bez niczyjej pomocy.
OdpowiedzUsuń"Zwiadowcy" i "Kroniki Wardstone" - to akurat świetnie się nadaje dla chłopców ;-) I nie mówię tego w poczuciu solidarności, tylko dlatego, że są to dobre książki. 40-letni bohaterowie to gatunek na wymarciu. Ci, którzy się pojawiają, cierpią na różne interesujące pomysły i lądują w nowej literaturze dla pań. Tej w ciemnych okładkach ;-)
UsuńA ja nie szukam, bo mnie nigdy fantastyka nie jarała. Zawsze wolałam coś z pogranicza horroru, ale nawet i ten gatunek trochę się złagodził. Nie ma już takich naprawdę mocnych powieści, po których lekturze bałabym się wyjść z łóżka. Ostatnio to tylko brytyjskie mnie tak kręcą. Widzę, że podobny problem jest w fantastyce. Po prostu teraz jest boom i koniec :-)
OdpowiedzUsuńO, a możesz polecić coś w horroru? Mam taki problem, że, o ile lubię filmy, książki zazwyczaj po prostu mnie śmieszą. Tu macka, tam macka, a ja rżę jak głupia :) Ostatnio bałam się chyba Szkieletora z He-mana ;-)
UsuńBoże, kocham Cię. Mam to samo. Ja co prawda jestem 21-letnia dziewczyną i mogłabym się jeszcze jakoś z osiemnastolatkami, czy nawet gorącymi szesnastkami utożsamiać, ale... nie potrafię już. Wkurza mnie, że główna bohaterka dostaje np. szlaban (śmieszy mnie to niemiłosiernie, może tak), a jej główny problem to faceci i szkoła (ta obowiązkowa, z collegem nie miałabym problemów :/). Chcę opowieści o kimś, kto już trochę liznął życia, ma np. problem finansowy albo nie wie, co będzie robił w przyszłości, szuka pracy. Chcę kogoś, kto normalnie uprawia seks (a nie podnieca się dopiero swoim pierwszym pocałunkiem :/) i nie uskutecznia młodzieńczego buntu... Niejednokrotnie trzeba się natrudzić, żeby znaleźć coś, co spełnia moje kryteria.
OdpowiedzUsuńHmmm, znalazłam jeden fajny tytuł, może go wydamy. Zauważyłam ostatnio, że na rynku są:
Usuń- książki dla nastolatek ok. 15, 16 lat, szkoła, przyjaciółki, pocałunki, etc;
- książki dla dorosłych kobiet - ślub był albo będzie, rozwód w toku, dzieci, domek i tak dalej.
Prawie w ogóle nie ma za to książek o dwudziestolatkach i dla dwudziestolatek - już nie podlotek, ale jeszcze nie matka dzieciom. Może dlatego podobało mi się "Tak blisko" - problem trochę inny, układy międzyludzkie inne, takie tam. Inna sprawa, że część tych książek dla dwudziestolatek jest tak niemożebnie głupia, że walę głową o biurko. Mam wyżej usu przystojnych milionerów z problemami. Mam Porshe, penthouse, kolekcję dzieł sztuki i poważne problemy ze sobą. Tak, bardzo życiowe.
Ja również od jakiegoś czasu patrzę na wiek bohaterów. Jak przeczytam opis, że jakiś nastolatek, bądź nastolatka coś tam coś tam, to odkładam. Niestety, powieści dla starszych czytelniczek, to prawie zawsze romanse paranormalne, którymi zaczynam wymiotować. Naprawdę ciężko jest znaleźć urban fantasy, czy starą dobrą fantastykę, gdzie bohaterowie nie będą się "gździć" przez 3/4 książki, a przez 1/4 rozmawiać. Ostatnio dałam się namówić na rzekome urban fantsty pani Frost, które okazało się powieścią erotyczną z główną bohaterką o mózgu wielkości orzeszka. Obecnie czytam serię Pani Anne Bishop, którą gorąco polecam. Fantasy feministyczne dla dorosłych i myślących czytelników ;) Teraz jest taka moda, że jak jakaś powieść się przyjmie, to zaraz powstaje 1000 podobnych historii, którymi zasypywane są księgarnie i potencjalni czytelnicy...
OdpowiedzUsuńCzytałam Anne Bishop ;-) Bo czemu nie - taka mocno babska seria, powiedziałabym, że specyficzna. A mózg wielkości orzeszka jest ostatnio obowiązkowym elementem wyposażenia przeciętnej bohaterki literatury popularnej. Problem w tym, że część z tych bohaterek nie dysponuje orzeszkiem włoskim, tylko piniowym - wystarczyłoby strzelić mocniej żeby wypadł uchem ;-)
UsuńBajdełejem, a bohaterowie płci męskiej to pies? Gdzie ich wcięło?
Taak... Trochę dziwnie czytać o 14-latce, która zachowuje się jak 20- latka, ma chłopaka, z którym planuje przyszłość i ratuje świat przed zagładą :D
OdpowiedzUsuńNie mów mi, że nigdy nie chciałaś ocalić świata przed zagładą, spotkać księcia na białym (albo czarnym) rumaku i wziąć ślubu otulona tiulem i piórkami? :>
UsuńZauważyłam już dawno, że pełno jest 14-, 15- i 16-latek. 17-latek też. I chociaż sama lubię czytać o młodzieży, którą przecież wciąż jestem, to... co za dużo to niezdrowo. ILE MOŻNA?! Z drugiej strony, to nawet nie o wiek chodzi, ale o mentalność. Bo siedemnastolatka może (rzadko, ale jednak, poza tym - to książki, tam wszystko jest możliwe) zachowywać się jak dwudziestoparolatka, a rozpieszczona 25-latka może zachowywać się jak nastolatka, bo rodzice tak wychowali. No cóż, dobrze że o tym książek nie piszą, bo nie przeżyłabym.
OdpowiedzUsuńSmutam, bo też chciałabym książkę o dwudziesto-kilkulatce. I jakąś taką mniej młodzieżową, ale wciąż fantastyczną.
Chwilka, przejdę się do regału, policzę głównych bohaterów z książek fantastycznych, którzy są... no, powiedzmy, pełnoletni, czyli minimum 18 lat.
10.
10 książek.
Na ponad sto.
...
Jeśli ponad stuletni Grim się liczy, to 11. :)
To... to jest okropne. Lubię takie książki młodzieżowo-fantastyczne poczytać, ale bez przesady! Ile można jeszcze pisać o młodym dziewczęciu ratującym świat/zakochującym się w wampirze/wilkołaku/(upadłym) aniele? Czemu nie piszą o dwudzietokilkuletnich kobietach zakochujących się w człowieku-jendorożcu? ;-;
Swoją szosą, jak tam z drugim tomem Grima? Bo zakochałam się i nawet pokusiłam o napisanie do pisarki po niemiecku (znienawidzony język) i nie mogę doczekać się kolejnego tomu. :)
Drugi "Grim" jednak w styczniu - tłumaczenie. Minus wydawania grubych książek.
UsuńEkhem, dwudziestolatka zakochująca się w człowieku-jednorożcu brzmi dość... przerażająco? Że nie powiem, jakie ploty się ulęgły o carycy Katarzynie :> Ale skoro można się kochać w wilkołaku, to dlaczego nie w jednorożcu. Najlepiej w czasach współczesnych, w jakimś dużym mieście. Mężczyzna-jednorożec jako tajemniczy milioner, którego dotknąć może tylko dziewica.
Też coraz częściej odnoszę podobne wrażenie, że się starzeję, że to już nie dla mnie. Postacie w książkach są coraz bardziej głupie, dziecinne, już nie przemawiają do mnie tak jak kiedyś.
OdpowiedzUsuńNie chciałam pisać aż tak ostro, ale zostałam właśnie wyręczona :D
UsuńE tam... Jesień się zbliża, później przeleci zima, przyjdzie wiosna i nawet najgłupsza nastolatka nie będzie przeszkadzać :D
OdpowiedzUsuń