Próba ognia

poniedziałek, 29 września 2014

Na jesienną zrzutę - napisz do Entego



Nie ukrywam, jesień nie nastraja mnie specjalnie pozytywnie do świata. Po pierwsze - jest coraz zimniej, a należę do osób, które potrafią w środku lata spać w skarpetach. Po drugie - coraz wcześniej zapada zmierzch. Zmierzch kojarzy mi się z dołem, a nie z superprzystojnym Edziem-lampką. Po trzecie - z dwóch powyższych powodów ciągle chce mi się spać, a w stanie półprzytomnym nie jestem specjalnie kreatywna.


Kto ma podobnie, łapka do góry...

Dawno nie było na tym blogu konkursu, prawda? Pora to zmienić ;-) Do 10 września hulał po sieci konkurs z "Rywalkami" i lusterkowym zdjęciem. Zgłoszeń przyszło mnóstwo, ale to zupełnie inna bajka :) Konkursy blogowe zawsze miały ciut mniejszy zasięg i były... głupawe? To chyba najlepsze określenie. Kto pamięta fantastyczne historie o powodach rozstania Kazika i Ziuty? Albo dopisywanie kawałków książki? Albo podstępny manewr z nieistniejącą książką i powodami inwazji kosmitów? :D

Tym razem na tapetę bierzemy książki Cory Carmack :) Dlaczego? Bo mało jest lepszych lekarstw na jesienną chandrę niż przekomiczny (i gorący!) romans :)


O co chodzi? A o to, żebyście w komentarzach pod tym postem zabawili się w "Napisz do Entego" (to mało subtelne nawiązanie do specyficznej rubryki w młodzieżowych magazynach) :) Napiszcie o swoich najbardziej nieudanych randkach. Nie wymagam szczerości, nie domagam się prawdy, proszę tylko o to, by historyjki były choć trochę prawdopodobne. Zobaczymy, czy w wymyślaniu wpadek jesteście w stanie pobić autorkę "Cosiów" ;-)

Nagrody:
- dla autorki (albo autora) najlepszej historii mamy trzy wybrane przez nią (albo przez niego) książki Jaguara, które wyślemy pocztą (jak zwykle...) oraz, dodatkowo, parasolkę z "Rywalkami" :)
- za zajęcie II miejsca w konkursie na największą wtopę - dwie wybrane książki :)
- za zajęcie III miejsca - jedna wybrana książka (i wirtualny uścisk dłoni prezesa).

Dlaczego nagrodami nie są "Cosie"? Proste. Bo część z Was już je czytała i ma :) Jeśli wygra ktoś, kto nie czytał i nie ma, to sobie zaordynuje :)

Termin komentowania tego posta, czytaj: nadsyłania historyjek, upływa 10 października :) Bo boju, moi drodzy! Jeśli ktoś przebije Hamlet, może nawet dorzucimy coś ekstra ;-)

PS. Kolejny bardzo merytoryczny wpis już niebawem.

38 komentarzy:

  1. Najbardziej nieudana randka? Tak wiele ich było, że aż ciężko mi wybrać ;)
    Był Sylwester. Po raz pierwszy była to "oficjalna" randka z moim G. A ileż się musiałam nagimnastykować, żeby mnie zaprosił, żeby chociaż zaproponował, żeby w ogóle mu przyszło do głowy zapytać mnie, co robię w Sylwestra! Ale cóż, stało się, cel osiągnęłam. W tej euforii więc NATYCHMIAST pobiegłam na zakupy, czego owocem stały się: nowa totalnie odlotowa sukienka (jak mama zobaczyła cenę to złapała się za głowę), tryliard nowych kosmetyków, szpilki na 12 (!!!)cm obcasie i zamówione wizyty u fryzjerki i kosmetyczki. Żeby nie przedłużać a zmierzać w miarę do celu, historię mą kontynuować będę od momentu, gdy wszyscy moi domownicy wybyli na imprezy, a ja zostałam sama w łazience szykując się na bal. Prawie gotowa, radosna, uśmiechnięta chciałam wyjść. I co? Okazało się, że drzwi zatrzaśnięte od środka i nie mogę wyjść z łazienki. Tragedia! Co robić?

    6h później

    Zaryczana do granic możliwości wpatruję się w mojego G., który z siekierą w rękach stoi w progu mojego domu. Przejął się, ojj przejął. Nie odzywałam się, kontakt się urwał, więc postanowił samodzielnie mnie wyciągnąć z pułapki. I mimo, że rozstaliśmy się kilka tygodni później, to uważam, że ta "randka" była jedną z najbardziej udan... Ach, miała być najgorsza tak? Kurczę!

    OdpowiedzUsuń
  2. Najgorsza randka?
    Poznałam chłopaka bardzo mi się spodobał z charakteru to już w ogóle niebo, nie wyobrażalny ideał pierwsza myśl jaka przeszła mi przez głowę...Jejku on musi być mój! Spotkaliśmy się praktycznie codziennie, a na jednej z randek nagle obrót o 360stopni chłopak staje sie szorstki i oschły a gdzie mnie zabiera? Do kościoła...jaka przeszła myśl? no kurcze ja wiem że kiedyś trafię z tym jedynym przed ołtarz i jestem osobą wierzącą ale bez przesady na randki chodzi się w inne miejsca gdzie czas możemy spędzać tylko razem...a w kościele oddajemy część siebie Bogu i tylko jemu poświęcamy swoją uwagę. Jak dla mnie to randka była lekką wtopą. Ale i tak najgorszą rzeczą jaką się dowiedziałam tamtego dnia to to iż chłopak chce zostać księdzem :(

    OdpowiedzUsuń
  3. Najgorsza randka w moim wypadku to jak umowilam się z kumplem ze szkoły ze powinniśmy spróbować choć raz gdzieś wyjść i sprawdzić czy nam wyjdzie. On zaproponował kino a ja miałam wybrać film. Po kilku godzinach juz w kinie okazało się ze wybrałam tak "dobry" film ze on przyprowadził tez swoją mamę która chciała go z nami obejrzeć czułam się jak na wycieczce szkolnej a nie randce. Jego mama kiedyś mnie uczyła. Na sam koniec stwierdziła że mam tak dobry gust filmowy ze musimy częściej chodzić w trójkę do kina

    OdpowiedzUsuń
  4. To nie jednodniowa randka, ale te wydarzenia były na tyle epickie, że traktuje je jako jedną, wielką wtopę XD

    To było tak...
    Zaczęło się wszystko na gali konkursowej. Ja, świeżo upieczona laureatka, nie za bardzo mogłam się odnaleźć w całym tym towarzystwie. Wszyscy na galowo, przede mną grały skrzypaczki i wiolonczelistki, a ja siedziałam w drugim rzędzie z powoli rozwalającymi się trampkami. W połowie gali do kogoś tam zagadałam, trochę pożartowałam i nie zauważyłam, że na scenę wyszedł całkiem niezły chłopak. Zaczął grać na gitarze (true story) i śpiewać. Patrzyłam się na niego z taką miną "not bad"... Po 2-godzinnym grzaniu ławy w końcu cała ta impreza się zakończyła. Zamieniłam z nim 2-3 zdania i tyle. 3 miesiące później spotkaliśmy się na lotnisku, gdyż naszą nagrodą była wycieczka za granicę. Poza granicami ojczyzny spędziliśmy ponad dwa tygodnie i razem z innymi uczestnikami staliśmy się dobrymi kumplami. Super byśmy się dogadywali, gdyby nie to, że mieszkał na drugim końcu Polski :/ Karma chyba jednak dopisała i przeprowadził się na stałe do mojej miejscowości. Może do miłości od pierwszego wejrzenia było daleko, ale dobrze się dogadywaliśmy. Jakiś wypad do knajpy, małej restauracyjki i wszystko cacy - aż żal nie przekroczyć tej granicy przyjazno-miłosnej. Tyle że coś mi mocno nie grało w tym moim "wybranku serca"... Myśl tę jednak skutecznie wypychałam z umysłu. Potem spotkaliśmy się w domu, aby po prostu posiedzieć. Na cały sezon "Sherlocka" zeszło nam pół nocy. Po seansie widzę, że grzebie na internecie... Zaczyna mi pokazywać jakieś najnowsze kolekcje wiosna-lato, czy co to tam było i jeszcze jakieś mało męskie stuffy. Czerwona lampka zapaliła mi się w głowie - wyprostowane prostownicą włosy, ciuchy kolorystycznie dobrane i jeszcze ten typowy fangirl nad Benedictem Cumberbatchem. 3 w nocy, ja na drugiej kawie i tym zmęczonym uśmiechem na ustach przestaję myśleć, ale za to język mi się rozwiązuje. I z takim durnym wyszczerzem pytam się: "Tej, a ty przypadkiem nie wolisz fac...". Tutaj nie dokończyłam, bo dopadł mnie histeryczny śmiech "wybranka serca", który przez łzy powiedział: "No w końcu! Zastanawiałem się, kiedy zapytasz XD". Śmiałam się razem z nim przez dobre kilka minut, a potem na luzie zaczęliśmy oglądać 4 sezon "Supernatural" i śpiewać piosenki One Direction. Umówmy się, Castiel i Dean są dobrzy na wszystko. (a tak na koniec wspomnę, że do dziś się kumplujemy i do dziś ciśniemy z tej głupiej sytuacji)

    OdpowiedzUsuń
  5. Najgorsza randka... Od razu nasuwa mi się jedna. Ja rock-girl, on dresik... W dodatku zdesperowany dresik z małej wsi (niezbyt bystry), który był przerażony, że podobnie jak znaczna większość mężczyzn w jego rejonie skończy jako stary kawaler. Był skłonny oświadczyć mi się od razu i całować po rękach jeśli się zgodzę. Nic to, że przez kilka godzin słuchałam o jego okropnych byłych dziewczynach i fobii kawalerskiej. Sama nie wiem, czy najgorsza była randka, czy sposób, w jaki pozbyłam się kolesia tego samego dnia... Ale kto by się nie wystraszył, kiedy koleś chce się oświadczać po pierwszym spotkaniu?! Odpowiedziałam na jego "natchnionego" sms'a wyznaniem, że jednak wybieram się do klasztoru, ponieważ poczułam tego dnia powołanie... Szopka!

    OdpowiedzUsuń
  6. To była długa i w sumie dość dziwna randka...

    O 8.00 pod mój balkon podjechał motorem Jace.
    Godzinę później, kiedy Nocny Łowca odwiózł mnie z powrotem (musiał wracać szybciej, bo dostał sygnał, że w pobliżu czają się demony), na podwórzu zobaczyłam czołg Warnera. Urzeczona tymi jego zielonymi oczyskami wskoczyłam szybko do środka i wybraliśmy się na mega szybką (!) przejażdżkę po okolicy.
    Gdy tylko ponownie zawitałam w moje skromne progi, w kuchni przy garach czekał już Percy, gotując przepyszną niebieską zupę.
    Drugie danie było znakomite! "Noah pod pierzynką w sosie własnym"... Żeby nie napchać się za dużo i żeby nikt nie musiał mnie później toczyć - wybrałam się... na pierwsze piętro i położyłam się spać, za poduszkę mając klatę Perry'ego.
    Co by nie było za kolorowo - po drzemce miałam zaplanowaną dwugodzinną przebieżkę (było 16 lat masy, to teraz 16 rzeźby) z Tobajasem. W wolnych chwilach rzucaliśmy do siebie scyzorykami i obrzucaliśmy się nawzajem wyzwiskami.
    Około 19 miałam niespodziewanego gościa. Raffe, wygodnie usadowiony na kanapie, oznajmił mi, że zaplanował dla nas na wieczór oglądanie filmu. 2012. Uroczo.
    Do snu ukoił mnie głęboki głos Darklinga i jego opowieści o ziemiach, które zamierza spenetrować dnia następnego. Mordowanie ludzi, straszenie małych dzieci, takie tam...

    Dzień jak co dzień, czyli randka z książką! :) Ta była nadzwyczajna, bo jednego dnia miałam styczność z tak wieloma facetami. Mam tylko nadzieję, że żaden się nie dowiedział o pozostałych, a nawet jeśli, to, że się nie obraził i jeszcze nie raz mnie odwiedzi... :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Drogi Enty!

    Ostatnio przeżyłam straszną randkę! Naprawdę okropną. Nawet nie wiem, jak to opisać. Może zacznę od początku. No i jakiś czas temu spotkałam tego faceta. Chodzący ideał - inteligentny, przystojny, oczytany. I też lubi jeść (bo ja uwielbiam!). Poznaliśmy się przez wspólnych znajomych i powiedział, że wie o mnie już wszystko. W końcu nie ośmieliłby się zaprosić na randkę kogoś, o kim nic nie wie.

    Oczywiście, że się zgodziłam! Wiedział, że jestem tradycjonalistką, więc najpierw kino, potem kolacja. Wybrał naprawdę kiepski film (nie wiem, skąd przyszło mu do głowy, że mogę wysiedzieć na filmie wojennym, nawet jeśli był tam wątek romantyczny), ale każdemu zdarza się potknięcie. Potem poszliśmy na kolację. Do Steak House. Wątpliwości zostawiłam dla siebie.

    Od razu zaliczyłam mu na plus, że to nie McDonald's, tylko miejsce z wysokimi cenami, co oznaczało, że nie jest skąpy. Niemniej zaproponował, że to on złoży zamówienie, bo jadł tu coś genialnego i na pewno będzie mi smakować. Miała to być niespodzianka. I była, aż przyszło zamówienie. Krwisty stek. Spojrzenie, jakim go potraktowałam, było na tyle wymowne, że zapytał, czy coś nie jest w porządku. Oczywiście, że nie! Jestem wegetarianką! Od dwóch lat, ty matole! (O matole mu nie powiedziałam, ale pomyślałam w znacznie mniej miłej formie.) I on mówi, że mnie zna! Przeprosił i powiedział, że na pewno mają tu jakieś sałatki. Okazało się, że mają. Wszystkie z mięsem mniej lub bardziej chodzącym, latającym, bądź pływającym. Udało się przekonać kelnera, by dostarczył mi coś jadalnego. Poza sałatkami nie mieli nic bezmięsnego. Jakoś przełknęłam tę zniewagę. A mój towarzysz wchłonął dwa ogromne steki. Na moich oczach. Gdy ja skubałam sałatę i wyjadałam pomidorki koktajlowe. Odetchnęłam z ulgą, że przynajmniej za te fanaberie nie muszę płacić.

    Gdy przyszedł rachunek, podsunął go w moją stronę. Spojrzałam na niego niepewnie, a on powiedział, że wierzy w równouprawnienie. Skoro on płacił za kino, to ja powinnam za kolację.

    Nie uderzyłam go, choć miałam ochotę. Powiedziałam, że mogę zapłacić EWENTUALNIE za moją sałatkę (która i tak była okropnie droga), ale za jego trupy płacić nie zamierzam. On się na te słowa OBRAZIŁ. Wyobrażasz to sobie, Enty? To ja się mogłam obrazić, ale nie on! Zostawiłam pieniądze za moją sałatkę (dwadzieścia osiem złotych!) i wyszłam, nie oglądając się za siebie.

    Enty, co ja mam zrobić? Zabić go? Czy po prostu nigdy więcej na niego nie spojrzeć?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem co poradziłby Enty, ale jeśli będziesz musiała wybierać między tymi opcjami to... jaki rodziaj tortur użyjesz przed jego śmiercią? :D

      Usuń
    2. Jestem pewna, że gdzieś widziałam przepis na to, jak ukryć zwłoki, żeby nikt ich nie znalazł ;-)

      Usuń
    3. Poproszę link! ;).

      Droga Pale, moją ulubioną torturą jest spuszczanie powoli kropel wody na głowę. W dzieciństwie o tym usłyszałam i pomysł zachwyca mnie do dziś ;).

      Usuń
  8. Drogi Enty!

    Pytanie, które zadajesz może wydawać się wszystkim bardzo proste. Niestety takie jest tylko z pozoru. Jaka była moja najgorsza i najbardziej nieudana randka? Żeby odpowiedzieć na to pytanie muszę zajrzeć w najskrytsze zakamarki mojego mózgu i wyciągnąć na wierzch sytuację, którą chciałam tam zakopać na zawsze. Jestem zwykła dziewczyną w wieku 18 lat. Dwa lata temu zakochałam się, a raczej zadurzyłam (tak zdecydowanie to jest lepsze słowo) w najprzystojniejszym chłopaku z całego liceum. Niestety, byłam w pierwszej klasie, a on już w maturalnej. Miałam tylko rok na miłosne podboje. Chłopak nie grzeszył rozumem, a ja jestem dość ambitną osobą, więc taki stan rzeczy bardzo mi w ten czas odpowiadał. Marzyłam o tym żeby go zmienić, żeby zmienić jego poglądy na temat przyszłości. Nie chciał pójść na studia tylko żyć na garnuszku rodziców. Z ambitnymi planami zaczęłam wdrażać w życie swój plan. Nie powiem… Przyjaciółki bardzo mi pomagały. W końcu zaprosił mnie na pierwszą randkę. Była straszną katastrofą! Zaprosił mnie do restauracji. (tak… pewnie myślicie sobie „oh. Jak super! Jaki on romantyczny i w ogóle!”) Niestety, było to miejsce gdzie podawano jedynie potrawy z owocami morza. Tak na marginesie – nie znoszę ich! Zamówiłam sałatkę z krewetkami, które jako tako jestem w stanie przełknąć w małych ilościach. Gdy nadszedł czas płacenia rachunku, uśmiechnął się do mnie i stwierdził, że musi pilnie do toalety. Szybko więc poszedł, a ja musiałam zapłacić za rachunek! Stwierdziłam „Trudno, jakoś przeboleję ten ubytek w budżecie” i czekałam na jego powrót. Po 15 minutach nudy, wreszcie wrócił do stolika. Idąc przez środek sali zahaczył o kelnera, który niósł gorącą zupę do jednego z gości. Kelner przewrócił się i wylał gorący napar wprost na mnie! Poparzona zaczęłam piszczeć i uciekłam ze łzami w oczach do łazienki. Gdy doprowadziłam się do porządku postanowiłam pożegnać się z chłopakiem i wrócić do domu. Jednak czekało na mnie najgorsze. Na środku, na jednym ze stolików stał mój towarzysz wieczoru, bez ubrań! Goście spoglądali na mnie i na niego jak na idiotę, bo była to jedna z najdroższych restauracji w mieście. Tańczył nago na stoliku, a jakiś mężczyzna robił mu zdjęcia. Byłam strasznie zażenowana i zawstydzona. Ludzie wytykali mnie palcami, mówili: „ Ona z nim przyszła” , albo „Po co tu przyszła ta para dzieciaków?!”. Czułam się okropnie zniesmaczona i nie dziwię się ludziom, którzy z pewnością też nie mogli znieść widoku tańczącego nastolatka. Postanowiłam od niego uciec, zabrałam więc płaszcz i szybko jak tylko potrafiłam opuściłam lokal. Drogi Enty, nie spotkałam się z nim już więcej. Szybko skończył szkołę, zdał maturę. Oczywiście nie poszedł na studia tak jak mówił. Marzenia swojego nie spełniłam, bo nie zmieniłam jego decyzji. Na domiar złego, piętno tamtego feralnego wieczoru odciska się na mnie do teraz. Informacja o tych wszystkich wydarzeniach z prędkością światła obiegła moich znajomych oraz ludzi ze szkoły. Jestem teraz takim trochę wyrzutkiem. Rafał, bo tak miał na imię ów chłopak powiedział wszystkim, że ja tańczyłam na tym stole razem z nim. Oni nie uwierzyli w moją opowieść tylko w jego.
    Kochany Enty! Co mam zrobić, żeby wreszcie mi uwierzyli, że nie jestem żadną idiotką rozbierającą się przed obcymi ludźmi?! To właśnie była najgorsza randka mojego życia. Nie wiem co jest gorsze… Ona sama w sobie i te wydarzenia czy może ich konsekwencje?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Owszem :P ale podjęłam decyzję, że lepiej się nie poddawać ;)

      Usuń
  9. Drogi Enty!

    Skoro zadałeś tak proste pytanie i chcesz zajrzeć w zakamarki naszej duszy, w takim razie opowiem Ci o mojej najgorszej randce.
    Miałam w tedy 16 lat, poszłam do nowej szkoły, bo to był już czas na technikum, a nie znienawidzone przeze mnie gimnazjum. Mieszkam w małej miejscowości i praktycznie każdy każdego zna. Od razu odkąd zaczęłam chodzić do nowej szkoły wpadł mi w oko pewien Wojtek. Każdy miał o nim dobre zdanie, był bardzo uczynny, dobrze się uczył i osiągał sukcesy w sporcie, a przed nim była matura i marzenia o studiach, nie muszę dodawać, że był bardzo przystojny. Jakimś cudem zaprosił mnie na randkę. Wojtek miał już 18 lat, miał prawo jazdy i rodzice kupili mu samochód. Przyjechał po mnie, grzecznie porozmawiał z moimi rodzicami, potem pojechaliśmy do kina i do McDonald's. Gdy odwoził mnie do domu zatrzymała nas policja poprosiła o dokumenty, które Wojtek zapomniał z domu (to jeszcze można było mu wybaczyć, kontrola policyjna normalna rzecz) sprawdzono także trzeźwość, a później Pan policjant udał się do radiowozu aby sprawdzić dane kierowcy. I właśnie w tedy wszystko się zaczęło. Wrócił policjant, kazał opuścić samochód i trzymać ręce na widoku, spanikowana nie wiedziałam o co chodzi. Zabrano nas na komisariat i tam zaczęto przesłuchiwać. Mnie ikt nie chciał słuchać, choć tłumaczyłam, że pierwszy raz się spotkałam z Wojtkiem i tak na prawdę nic o nim nie wiem tylko tyle, że chodzimy do jednej szkoły. Rodzice musieli przyjechać na komisariat byli bardzo wściekli i zastanawiali się co nawywijałam, że znalazłam się w takim miejscu. Jak się okazało Wojtek nie miał uprawnień do jazdy samochodem, bo je stracił. Auto było kradzione, a na jego koncie było wiele dobrych przestępstw. W samochodzie znaleziono narkotyki. Po tej całej sprawie każdy uważał mnie za współwinną dopiero po sprawie w sądzie gdzie zeznawałam jako świadek zmienili o mnie zdanie, a ja postanowi łam, że będę się trzymać z daleka od płci przeciwnej.

    I co o tym sądzisz Enty?

    OdpowiedzUsuń
  10. Okey... jak ma być najgorsza to jedziemy :p
    Kiedy stałam na korytarzu, podszedł do mnie pewien chłopak z trzeciej klasy graficznej, który był niczego sobie... ładny, mądry, zabawny, w dodatku często przebywał w bibliotece obok szkoły - normalnie ideał. Zapytał się czy nie chcę iść na Igrzyska Śmierci: W Pierścieniu Ognia, bo jest nocny mataron z dwiema częściami (2 części nazwać maratonem?! Ale to jużnie jego wina), a ja oczywiście wziebowzięta mówię, że jasne. Miałam iść sama, a tu takie szczęście! Myślałam, że oszaleję.
    No więc umówiliśmy się o 21 przed kinem. Przyszłam odpisowana (w zakresie normalności, żeby nie wyglądać jak chodzący kosz na plastik) co zresztą pochwalił. Było jeszcze trochę czasu, więc pogadaliśmy sobię trochę, wyszło na to, że mamy mnóstwo wspólnego. Zapytałam się go w pewnym momencie, czy ma dziewczynę, a on popatrzył się z dziwnym uśmieszkiem i powiedział "wątpię, by dało się nazwać to "dziewczyną" póki co, chyba, że coś się zmieni." Ja oczywiście myślałam, że to o mnie chodzi. . .
    Wszystko trwało pięknie, do czasu, aż skończyła się pierwsza część. Wychodząc z sali na przerwę wpadła we mnie jakaś blondynka, wytracącając mi cole i jak zawsze szczęście dopisało, kiedy cała zawartość poszła na moje najlepsze ubrania. Oczywiście on pomógł mi się doprowadzić do w miarę przyzwoitego porządku (pomijając fakt, że cała się kleiłam) i nawet się z tego śmialiśmy. Po drugiej części oznajmił, że przyjdzie po nas jakiś Maciek... ja oczywiście myślę "okey, w sumie dobrze, bo jak nie mamy auta, to niezbyt dobrze jest łazić o 3 w nocy po przystankach". Przyjechało po nas auto, kierowca wysiadł i... pocałował tego chłopaka.
    Ja oczywiście stoję jak wmurowana. Oni patrzą się na mnie, a chłopak z który mnie zaprosił podział, że chodzą ze sobą. Maciek oznajmił, że cieszy się, że poszłam z jego chłopakiem do kina, bo inaczej on musiał by iść, a nie znosi takich filmów. Chciałam się zapaść pod ziemię.
    W domu na dodatek, zauważyłam, że cola zalała mi telefon na amen.
    W poniedziałek dowiedziałam się, że cała szkoła wie, że on jest gejem, a ja że zazwyczaj mam gdzieś co ludzie mówią o innych, przeoczyłam tą informację.
    Ale spoko jest. Kumplujemy się i wszyscy żyją długo i szczęśliwie. . . Tak jakby, bo ja nadal jestem sama :D

    OdpowiedzUsuń
  11. Najgorsza randka, na której byłam? Pierwsze spotkanie ever, "cześć, cześć", a on od razu z łapskami do mnie, jakbym dawno była jego. Odgoniłam natarczywe członki i puściłam w niepamięć zbyt gorące powitanie. Ale idziemy dalej. Kino, film, a on na popcorn skąpi! Mówi, że może pójść po chipsy do sklepu obok. No kopara mi opadła konkretnie! Po filmie idziemy coś zjeść, mówię, że chętnie bym usiadła w jakiejś kawiarence, na co słyszę "Tu za drogo, choć do Maca". Cóż, wszamałam swoją sałatkę Cezar, pożegnałam się i tyle mnie widział. Enty, wiesz co? Takich to powinni wysyłać przymusowo na jakiejś warsztaty ogłady, bo wyrośnie kiedyś takie pokolenie i co my, kobiety, biedne poczniemy?

    HISTORIA NA FAKTACH, MOŻECIE MI WSPÓŁCZUĆ.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wyemancypujemy się jeszcze bardziej i zrobimy seksmisję? :D I wtedy nawet z gołą babą w windzie...

      Usuń
  12. ...bo dobre wejście skazane jest na sukces lub obromną kompromitację!
    Druga sobota ciepłego lipcowego lata trwale zapisała się w mojej pamięci. Nic nie wskazywało na to, że wydarzenia tego dnia potoczą się w tak niespodziewanie dziwny sposób. Przygotowywałem się do wieczornej randki od kilku dni. Na sobotę miałem w planie pojechać jeszcze tylko do fryzjera z samego rana, a że była ładna pogoda, na środek transportu wybrałem rower. Ze słuchawkami na uszach świat i życie jakie kątem oka obserwowałem zdawały się toczyć bardzo powoli. Jechałem za autobusem miejskim, nie spieszyło mi się specjalnie, więc spokojnym tempem snułem się w pewnej odległości za nim i ta senność otoczenia być może uśpiła moją czujność i uwagę. Autobus jak to autobus, musi na przystanku się zatrzymać i pozwolić pasażerom wejść lub wyjść. Nie zdążyłem zareagować, - stało się. Centralnie z wielkim łomotem i ogólnym hałasem uderzyłem swoim rowerem w tył autobusu, co wzbudziło ogromne zamieszanie wśród osób czekających na przystanku, a i siedzący wewnątrz słysząc hałas starali się wychylić i zobaczyć, co się stało. Wyrwany z letargu nie zwracałem uwagi na otoczenie tylko czym prędzej wbiegłem do środka autobusu i głośno zapytałem - "Przepraszam Państwa za kłopot!!! Czy nikomu nic się nie stało ?!!!". Konsternacja jaką wywołałem wśród pasażerów dała mi do myślenia. Rozejrzałem się po autobusie widząc jak ich twarze zbierają się do eksplozji śmiechem. Na środku autobusu z prawej strony siedziała Monika, dziewczyna, z którą byłem umówiony na wieczór…

    OdpowiedzUsuń
  13. Kochany Enty!
    Odkąd pamiętam (czyli od około, no nie wiem? Czternastu lat?) moje życie uczuciowe było wręcz skazane na wtrącenie do otchłani potępienia zwanego dołem. Tak jest, jeśli się już zakochałam to z reguły kończyło się na tym, że on widział we mnie tylko koleżankę. W efekcie potrafiłam godzinami siedzieć przed ekranem telewizora i oglądać komedie znanych reżyserów lub czytać bzdurne (lecz jakże urocze) romansidła. Jednak, pewnego deszczowego dnia z przebłyskami próbującego przebić się przez gęste chmury słońca (chyba nie mogłabym nazwać się kobietą gdybym nie dodała jakichś właściwie niepotrzebnych opisów pogody) gdy zza mgły wyłonił się on... Szczerze mówiąc niczym nie różnił się od innych moich rówieśników, średniego wzrostu, blondyn, całkiem zabawny lecz momentami zbyt zboczony, poza jednym... był mną wyraźnie zainteresowany. A ja nim! No bo która by nie chciała spojrzeć w jego piękne, brązowe oczy? Choć pierwotnie byłam pełna pesymizmu nasza krótka znajomość przerodziła się w coś więcej. Mianowicie... zaprosił mnie na randkę! Nie potrafiłam się pozbierać, serio. Skakałam, potem płakałam (bo co jeśli on stwierdzi, że jestem nudna?), następnie ze stresu pochłaniałam tony żelków... i tak w kółko. W końcu nadszedł ten upragniony dzień... Piątek! Wspomniałabym coś o pogodzie, ale byłam tak zajęta szykowaniem się, że gdy wyszłam z domu nawet nie zdążyłam się rozejrzeć wokół po prostu biegłam w stronę przystanka gdzie miał po mnie podjechać skuterem. Kiedy już znalazł się w polu mojego widzenia ze strachu zwyczajnie... zemdlałam. Pamietam tylko, że zrobiło mi się ciemno przed oczami, poczułam uproczywe ssanie w żołądku a potem ból w głowie, najprawdopodobniej od uderzenia. Obudziłam się już w szpitalu, kiedy sztab lekarzy i pielęgniarek oczyszczali mi rany, robili jakieś badania itd. Kiedy już tak w stu procentach odzyskałam zdolność rozsądnego myślenia (no dobra, może w trochę mniej niż stu...) spytałam się czy nie widzieli mojego kolegi. Odparli, że kręcił się tu taki jeden, który zadzwonił na pogotowie. Jak trzaśnięta piorunem wybiegłam z sali (och, gdyby tylko zauważyła to moja nauczycielka wf'u) i zaczęłam go szukać. I znalazłam. Gdy obściskiwał się z inną dziewczyną i dał jej kwaty, które jak się domyśliłam miały być dla mnie. Gdy wreszcie mnie zauważył i z wyraźnym trudem odkleił się od niej, wyrwał jednego, w zasadzie trochę złamanego kwiatka i z uśmiechem powiedział:
    - Wreszcie się obudziłaś! Tyle tu na Ciebie czekałem... No zwariować można!
    Myślałam, że eksploduję i mocno uderzę go "z liścia" . I pewnie tak bym zrobiła gdyby nie to, że pół głowy miałam w bandażu a od tego biegu zaczęło mi się kręcić w głowie.
    - Jesteś... jesteś, taki okropny! - praktycznie nie mogłam wydusić z siebie słowa, potem jednak zaczęły już lecieć jak uproczywa melodia disco-polo- Zaczynasz kręcić ze mną a potem, tak BEZCZELNIE obściskujesz się z drugą, prawdopodobnie ledwo poznaną dziewczyną w szpitalu podczas gdy mnie opatrywali rany, bo tak, rozciełam sobie głowę! - starałam się trzymać na nogach, ale ból był coraz gorszy. Moje zawodzenie przerwała przestraszona pielęgniarka.
    - Po całym szpitalu Cię szukam! Nie wolno tak uciekać! Twoi rodzice już są na miejscu, lekarz z nimi rozmawia. - złapała mnie pod rękę i lekkim szarpnięciem zaciągnęła w stronę windy, jednak mimo to stawiałam jej opór - No proszę, rusz się!
    Dałam za wygraną. Pamiętam jeszcze jego rozbawioną minę i jak przez mgłę słyszę jego rozbawiony głos gdy mówił.
    - Tak na marginesie to mam dziewczynę. Otwarte związki są takie super!
    Tego zdecydowanie nie przebije ŻADNA INNA kiepska randka. Może pisane mi jest życie z kotem i książkami?

    OdpowiedzUsuń
  14. Drogi Enty!
    Nie jestem dobra w przybliżaniu historyjek, a tym bardziej historyjek o nieudanych randkach, bo zawsze coś pomieszam, poprzestawiam i wyjdzie dużo inaczej niż w rzeczywistości, ale co mi tam... Spróbuję!
    Ciekawi mnie, jak to jest, że im więcej się próbuje, tym gorzej wychodzi. O, weźmy na przykład takie spotkanie z chłopakiem - normalnie, wracając autobusem do domu. Był miły, przyjacielski, nawet całkiem przystojny, razem dużo się śmialiśmy przez całą podróż. Wysiadając na przystanku, umówiliśmy się następnego dnia, do niedaleko usytuowanej kafejki. Lubię bardzo tamto miejsce, nie firmówka, po prostu, zwykła, klimatyczna kafejka. Co ciekawe, nie, nie spóźnił się, tak zapłacił rachunek, było bardzo miło, dużo rozmawialiśmy, ale kiedy wyszliśmy i zaproponowałam spacer, przez przypadek natknęliśmy się na jego kumpli. Hm, jak przez mgłę pamiętam, że raczej nie byli to goście, do których zbliżyłabym się na ulicy - dresy, wyglądali że tak powiem... groźnie. Chyba nie muszę wspominać, że on pasował do nich jak pięść do nosa? No dobra, co zrobić, podchodzimy tam z nim, oni okazują się nawet w porządku i kiedy już myślałam, że w końcu odkleimy się od tej paczki, on jak gdyby nigdy nic mówi:
    - Wiesz co, ja chyba jednak pójdę z kumplami... No nie obraź się, ale ten, mamy jeszcze coś do załatwienia i rozumiesz...
    Stałam jak wmurowana i patrzyłam jak znika z tą paczką za rogiem. Zaśmiewają się tak, jakby właśnie powiedział najlepszy kawał w życiu. A ja później przez cały tydzień wyrzucałam sobie, że nic a nic mu wtedy nie powiedziałam. Spotkałam go jeszcze tylko raz - z inną dziewczyną, chociaż wydawał się wtedy nią tak samo zainteresowany jak mną... Ciekawe, jaką wymówkę wymyślił dla niej, prawda?
    A, chwila, przecież ja nawet go nie przedstawiłam! Miał na imię Marek. Chociaż nie, chwila może Łukasz? Nie pamiętam, jak już mówiłam, jestem beznadziejna w takich historyjkach - wiem tylko, że zapomniałam o nim równie szybko, jak go spotkałam.

    OdpowiedzUsuń
  15. To miała być najlepsza randka w moim życiu. Najprzystojniejszy chłopak w klasie, ba nawet w szkole umówił się ze mną na sobotni wieczór. Ja oczywiście byłam wniebowzięta, że Dawid, bo tak miał na imię ten chłopak zwrócił uwagę na taką szarą myszkę jak ja, bo nie ukrywajmy, jestem nią. No dobra może nie do końca. Zazwyczaj jestem bardzo zauważalna a to dlatego, że moja długie włosy są koloru płomiennorudego. Takiej dziewczyny nie da się nie zauważyć, ale wracając do tematu.
    W sobotę po kilkugodzinnych przygotowaniach byłam gotowa dosłownie parę minut przed przyjazdem Dawida. Kiedy usłyszałam dzwonek do drzwi szybko poprawiłam swoją białą sukienkę, zarzuciłam włosami i otworzyłam chłopakowi drzwi. Stał przede mną wysoki umięśniony blondyn ubrany w brązowe spodnie, biały T-shirt i koszulę w niebieską kratę. Boże jak ja uwielbiam chłopaków w kraciastych koszulach! Gdybym była gałką lodów to teraz bym się tutaj przed nim rozpuściła. Uśmiechnął się do mnie i wypowiedziawszy kilka komplementów w moją stronę podprowadził mnie do swojego czarnego BMW.
    Pojechaliśmy nad rzekę. Było to mega romantyczne miejsce. Każda dziewczyna marzy o tym by znaleźć się w tym miejscu z chłopakiem. Dawid wyłączył silnik i niby to udając, że ziewa położył rękę na moim ramieniu. Zaczął bawić się moimi rozpuszczonymi włosami , a po chwili jego dłoń zjechała na mój policzek. Gładził mnie delikatnie kciukiem. Potem ujął moją twarz w dłonie i patrząc w moje oczy powoli pochylał się w moją stronę. Zamknęłam oczy i już czułam jak mnie całuje, gdy w samochodzie rozbrzmiał dzwonek jego telefonu. Puścił moją twarz jakby nigdy nic i odebrał telefon słowami: „Cześć stary! Nie, nie przeszkadzasz mi”. Opadła mi szczęka. Rozsiadłam się na siedzeniu. Założyłam ręce na piersi i wkurzona spoglądałam przez przednią szybę. Kiedy łaskawie skończył rozmowę miałam nadzieję, że znów zwróci na mnie uwagę i tak było, ale słowa które do mnie wtedy wypowiedział na długo utkwią mi w głowie: „Emilko, wybacz mi. Marcin kupił nową grę i jadę ją przetestować. Wyjdź z samochodu. Dojdziesz sama do domu prawda?” Oniemiałam. Wściekła odpięłam pas i wysiadłam z samochodu trzaskając za sobą drzwiami. Co za dupek, ostatni raz się z nim umówiłam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety, dostrzegam pewien związek między kraciastymi koszulami a grami komputerowymi. Strzeż się!

      Usuń
  16. Enty ratuj!
    To była moja pierwsza randka dlatego wcale nie dziwię się, że najgorsza jaką mogłam sobie wyobrazić.
    Zacznę od samego początku.
    Umówiłam się na spotkanie z Wojtkiem na 16:00. Powiedział, że przyjdzie po mnie- nie mieszka on w końcu tak daleko.
    Cieszyłam się, że w ten dzień byłam sama w domu, bo przynajmniej nie musiałam mówić rodzicom, że idę na pierwszą randkę. O godzinie 15:40 słyszę dźwięk domofonu. Czy to Wojtek przyszedł szybciej? Gdy podeszłam do domofonu w odpowiedzi usłyszałam głos babci- no pięknie tego się nie spodziewałam.
    Mówię jej że umówiłam się z koleżanką żeby się pouczyć do sprawdzianu. Biorę książkę, żeby wyglądało wiarygodnie.
    Babcia wyszła z domu, a ja poszłam na plac zabaw, jest on bardzo blisko domu, więc za chwilkę będę mogła tam wrócić.
    Teraz zaczyna się najgorsze. Kilka bloków dalej widzę Wojtka rozmawiającego z jakąś dziewczyną. To na pewno on wzrok mam przecież doskonały. Patrzę na zegarek- jest już 16:00. Co on sobie wyobraża? Za chwilę tam podejdę i chyba go uderzę. W następnej chwili dostaję smsa- to od niego. Pisze, że się spóźni, bo musi pomóc siostrze w zadaniu domowym. Szkoda, że nie wie, że ja go teraz widzę.
    Nim się obejrzałam, a Wojtek był już przy mnie, lecz bez tej dziewczyny.
    Robię dobrą minę do złej gry.
    Postanawiam, że na razie nie będę wspominać o tej dziewczynie- nawet nie wiem kim ona jest.
    - Wybacz za spóźnienie, ale przygotowałem na dziś coś naprawdę wspaniałego- powiedział Wojtek.
    Odpowiadam uśmiechem.
    Pierwszym punktem naszej randki były wyścigi na samochodzikach. Lubię czasem się wyszaleć. Jednak ucieszyłam się jeszcze bardziej, gdy zaprosił mnie do McDonalda- byłam głodna jak wilk. Zamówiliśmy po zestawie. Potem Wojtek zostawił mnie na chwilę samą, gdyż poszedł do toalety. Zapomniał jednak zabrać komórki. Gdy usłyszałam dzwonek nie mogłam się powstrzymać i spojrzałam na wyświetlacz. W następnej chwili tego pożałowałam. Zobaczyłam dziewczynę- blondynkę, którą widziałam z Wojtkiem. Ma na imię Asia. Cała moja złość zebrała się w sobie. Kiedy Wojtek wrócił powiedziałam do niego:
    - Ktoś do ciebie dzwonił. Sprawdź, bo może to coś ważnego i musisz oddzwonić.
    - A to mój kolega Bartek. Masz rację oddzwonię, ale jest tu za duży hałas, więc wyjdę na zewnątrz.
    Dlaczego on tak kłamie???
    No tak przecież nie może rozmawiać przy mnie z jego dziewczyną- no bo kim ona jest?
    Tylko po co umawia się ze mną na randkę skoro jest już zajęty?
    Zapłakana weszłam do łazienki i przemyłam oczy. On coś ukrywa. Kiedy wyszłam z łazienki zobaczyłam przy jednym stoliku Wojtka i Asię.
    Tego było już za wiele.
    Powiedziałam Wojtkowi, że nie miał prawa mnie tak okłamywać. Spytałam jeszcze dlaczego ukrywał, że to Asia dzwoniła. Dużo rzeczy mu wtedy wygarnęłam.
    A on odpowiedział tylko:
    - Chyba musisz kogoś poznać to Asia- moja KUZYNKA. Przyjechała do mnie na cały dzień.
    Zamurowało mnie.
    - Chyba lepiej będzie jak porozmawiacie na spokojnie- powiedziała Asia.
    Wyszliśmy z McDonalda i usiedliśmy na ławce.
    Postanowiłam, że muszę wziąć sprawy w swoje ręce.
    - Słuchaj przepraszam Cię za wszystko. Bo jak zobaczyłam…
    Wojtek natychmiast mi przerwał.
    - To chyba ode mnie należą Ci się wyjaśnienia.
    Powiedział, że kuzynka pomagała mu zorganizować randkę. Dlatego skłamał, że pomaga siostrze w lekcjach- dawała mu porady żeby wszystko wyszło idealnie. Powiedział też, że na koniec przygotował coś wspaniałego, jednak lepiej będzie jak już się pożegnamy.
    - Chyba lepiej będzie jak damy sobie trochę czasu i wrócimy do tej rozmowy za kilka dni- odrzekł.
    I tak wróciłam do domu, zastanawiając się, co się właśnie wydarzyło. Jedynym plusem dzisiejszego dnia było to, że moja rodzina nigdy nie dowie się o randce, która dzisiaj miała miejsce.

    Enty potrzebuję pomocy
    Za kilka dni będę musiała porozmawiać z Wojtkiem, a nie wiem, co mam mu powiedzieć.
    Jak mam naprawić relacje między nami?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szczerość, szczerość jest podstawą.
      Ewentualnie przeszczep twarzy ;-)

      Usuń
  17. Cześć! Tylko się nie śmiejcie! Poszłam z K. do mojej ulubionej restauracji francuskiej. Zamówiliśmy jedzenie. Rozmowa jakoś się nie kleiła, bo on w ogóle nie był na niej skupiony. Nie pamiętał nawet, "o czym to rozmawialiśmy". Równie dobrze mogłam mówić do siebie. Zauważyłam, że ciągle zerka bok. Kiedy schylałam się nad talerzem, uśmiechał się do tego ducha, by potem szybko wrócić do poważnej miny. Myślałam, że albo on się dziwnie zachowuje, albo ja mam halucynacje. Nagle wstał i podszedł do mnie. I co zrobił? Władował mi do buzi wszystkie swoje gruczoły ślinowe! Wyplułam wszystko do talerza z zupą którą zamówiłam. Zaczęłam się na niego drzeć! Ona zaczął mnie przepraszać i zostałam.Powiedziałam, że muszę wyjść do toalety, wracając przyjrzałam się temu, kto go tak absorbuje. Okazało się, że siedział tam samotnie jakiś chłopak. Nietrudno było się zorientować, że mój towarzysz wieczoru przyszedł z kolegą, który miał mnie ocenić. Od razu wyszłam z restauracji. Złapałam pierwszą taksówkę i wróciłam do domu. Z K. już się nie odzywam i mam go gdzieś, Nigdy się więcej nie zobaczyliśmy!

    OdpowiedzUsuń
  18. Opowiem randkę mojej kochanej kuzynki z Anglii, ale obiecałam jej, że powymyślam imiona na wszelki wypadek. Iza, gdy miała 15 lat przeprowadziła sie do Londynu. Nigdy nie była zbyt dobra z anglika, lepiej szedł jej francuski i hiszpański. Myliła dużo słówek, gdzie często razem z jej bratem, śmialiśmy się przez łzy. Nie długo po tym jak sie przeprowadziła, w sklepie spozywczym poznała chłopaka. Okazało się, ze on sam jest z Bułgarii. Jak to moja kochana kuzynka, od razu umówiła sie z nim na randkę. Ludwik (bo tak miał na imię) zaproponował jej by kupiła bilet na metro przed spotkaniem, ale Izabela zrozumiała ze ma kupić bilet na kanapkę. Męczyła się przez caly dzień szukając tego czegoś i gdy w końcu do niego zadzowniła, dowiedzieć sie o co chodzi, on jej wszystko wytłumaczył. Ok! Wreszcie udało jej się kupić te bilety. Gdy wsiadali do metra razem, zaczęło jej sie strasznie kręcić w głowie, ale zamiast zapytać czy może pani ustąpić jej miejsca, zapytała czy może pani wysłać jej pocztówkę. Pani na nią dziwnie popatrzyła, a sam Ludwik pękał ze śmiechu. Odpowiedziała wtedy pani że jak nie to nie i poszła z chlopakiem trochę dalej. Uf! Wreszcie udało im się wysiać z tego cholernego metra! Chłopak chciał ją zabrać na London Eye, ale Iza zapytała o co chodzi z tym okiem?! Ok, udało się. W końcu zrozumiała ze to tylko atrakcje. Wsiedli, a tu co? Są na samej górze, a przecież ona ma lęk wysokości! Z tego wszystkiego zwymiotowała na jego buty! Po tej całej nie udanej randce, chciała sie schować pod ziemię, ale okazuję sie że miłość jest naprawdę ślepa, gdyż właśnie nie dawno brali ślub i spodziewają się dziecka! Jestem ciekawa czy to dziewczynka czy chłopczyk!!

    OdpowiedzUsuń
  19. Opowiem randkę mojej kochanej kuzynki z Anglii, ale obiecałam jej, że powymyślam imiona na wszelki wypadek. Iza, gdy miała 15 lat przeprowadziła sie do Londynu. Nigdy nie była zbyt dobra z anglika, lepiej szedł jej francuski i hiszpański. Myliła dużo słówek, gdzie często razem z jej bratem, śmialiśmy się przez łzy. Nie długo po tym jak sie przeprowadziła, w sklepie spozywczym poznała chłopaka. Okazało się, ze on sam jest z Bułgarii. Jak to moja kochana kuzynka, od razu umówiła sie z nim na randkę. Ludwik (bo tak miał na imię) zaproponował jej by kupiła bilet na metro przed spotkaniem, ale Izabela zrozumiała ze ma kupić bilet na kanapkę. Męczyła się przez caly dzień szukając tego czegoś i gdy w końcu do niego zadzowniła, dowiedzieć sie o co chodzi, on jej wszystko wytłumaczył. Ok! Wreszcie udało jej się kupić te bilety. Gdy wsiadali do metra razem, zaczęło jej sie strasznie kręcić w głowie, ale zamiast zapytać czy może pani ustąpić jej miejsca, zapytała czy może pani wysłać jej pocztówkę. Pani na nią dziwnie popatrzyła, a sam Ludwik pękał ze śmiechu. Odpowiedziała wtedy pani że jak nie to nie i poszła z chlopakiem trochę dalej. Uf! Wreszcie udało im się wysiać z tego cholernego metra! Chłopak chciał ją zabrać na London Eye, ale Iza zapytała o co chodzi z tym okiem?! Ok, udało się. W końcu zrozumiała ze to tylko atrakcje. Wsiedli, a tu co? Są na samej górze, a przecież ona ma lęk wysokości! Z tego wszystkiego zwymiotowała na jego buty! Po tej całej nie udanej randce, chciała sie schować pod ziemię, ale okazuję sie że miłość jest naprawdę ślepa, gdyż właśnie nie dawno brali ślub i spodziewają się dziecka! Jestem ciekawa czy to dziewczynka czy chłopczyk!!

    OdpowiedzUsuń
  20. Opowiem randkę mojej kochanej kuzynki z Anglii, ale obiecałam jej, że powymyślam imiona na wszelki wypadek. Iza, gdy miała 15 lat przeprowadziła sie do Londynu. Nigdy nie była zbyt dobra z anglika, lepiej szedł jej francuski i hiszpański. Myliła dużo słówek, gdzie często razem z jej bratem, śmialiśmy się przez łzy. Nie długo po tym jak sie przeprowadziła, w sklepie spozywczym poznała chłopaka. Okazało się, ze on sam jest z Bułgarii. Jak to moja kochana kuzynka, od razu umówiła sie z nim na randkę. Ludwik (bo tak miał na imię) zaproponował jej by kupiła bilet na metro przed spotkaniem, ale Izabela zrozumiała ze ma kupić bilet na kanapkę. Męczyła się przez caly dzień szukając tego czegoś i gdy w końcu do niego zadzowniła, dowiedzieć sie o co chodzi, on jej wszystko wytłumaczył. Ok! Wreszcie udało jej się kupić te bilety. Gdy wsiadali do metra razem, zaczęło jej sie strasznie kręcić w głowie, ale zamiast zapytać czy może pani ustąpić jej miejsca, zapytała czy może pani wysłać jej pocztówkę. Pani na nią dziwnie popatrzyła, a sam Ludwik pękał ze śmiechu. Odpowiedziała wtedy pani że jak nie to nie i poszła z chlopakiem trochę dalej. Uf! Wreszcie udało im się wysiać z tego cholernego metra! Chłopak chciał ją zabrać na London Eye, ale Iza zapytała o co chodzi z tym okiem?! Ok, udało się. W końcu zrozumiała ze to tylko atrakcje. Wsiedli, a tu co? Są na samej górze, a przecież ona ma lęk wysokości! Z tego wszystkiego zwymiotowała na jego buty! Po tej całej nie udanej randce, chciała sie schować pod ziemię, ale okazuję sie że miłość jest naprawdę ślepa, gdyż właśnie nie dawno brali ślub i spodziewają się dziecka! Jestem ciekawa czy to dziewczynka czy chłopczyk!!

    OdpowiedzUsuń
  21. Drogi Enty!

    Nie wiem czy powinnam zdradzać Ci moje randkowe koszmary, ale z drugiej strony książki kuszą. To było kiedy jeszcze byłam piękna, młoda i niezamężna. On – obiekt westchnień moich koleżanek, podobno przystojny, ale mnie jakoś nie pociągał ten rodzaj piękna. Do tego posiadacz „Barona” - Volkswagena jakiegoś tam w granatowym kolorze, którego traktował z czułością godną namiętnej kochanki. Znaliśmy się przelotnie, ale dopiero na ślubie naszego wspólnego przyjaciela dostrzegł we mnie to „coś” ( pewnie dlatego, że zamiast spodni przywdziałam lukrowaną zwiewną różową sukienkę, odwiedziłam salon fryzjerski i skorzystałam z zasobów kosmetyczki mamy), co sprawiło, że zaprosił mnie na randkę. Na godzinę przed spotkaniem zadzwonił, że osobiście po mnie przyjedzie ( pomyślałam, miło z jego strony, że nadwyręży swoje autko, żebym nie musiała telepać się autobusem do centrum miasta) Wyszykowałam się i już miałam lecieć na dół, kiedy zaskoczyło mnie pukanie i w drzwiach ukazał się Radek. Nie mniej zaskoczona była moja rodzicielka, która akurat wieszała pranie i z wrażenia upuściła moje codzienne (niestety nie te wyjściowe) trochę już przechodzone gacie. Mój refleks nie dał mi szans i nieszczęsne galoty znalazły się w rękach mojego szarmanckiego amanta, który nie pozwolił kobietom na skłony w dół. Potem było już tylko gorzej. Najpierw poszliśmy do kawiarni, a mnie diabeł i zachłanność skusiły na bezę, a musisz wiedzieć, że w tamtym czasie Jolanta Kwaśniewska jeszcze nie uczyła, jak bezę elegancko wcinać, więc się zapaćkałam, - białe okruchy zdobiły moją bluzkę i brodę. Udałam się do toalety, żeby przypudrować nosek i doprowadziłam się do porządku. Jednak moja elegancja nie trwała zbyt długo, bo wychodząc z lokalu nie zauważyłam ostatniego schodka i na oczach mojego towarzysza przyjęłam pozycję modlitewną ( choć Muezzin do niej nie wzywał) Po tym wyczynie Radek jeszcze trzymał się dzielnie, ale w kinie okazało się, iż zapomniałam okularów, a że siedzieliśmy w ostatnim rzędzie, ( pewnie przy kupnie biletów myślał, że to będzie wypad do kina a nie na film) czytanie napisów stało się dla mnie niemożliwe. Kiedy grzecznie spytałam, czy nie zechce mi poczytać, zrobił minę, jakby odebrał telefon ze skarbówki. Nie to nie, pomyślałam, ale sama wizja szybko mnie znudziła i nawet nie zauważyłam kiedy „przycięłam komara”, z którego brutalnie wyrwał mnie własny pęcherz żądający natychmiastowego opróżnienia. Niestety w kinie ciemno, ja ślepa, więc szanse, że po wyjściu z toalety trafię w to samo miejsce zerowe. Postanowiłam wytrzymać, oddalając to co nieuchronne wężowymi ruchami, bujaniem... Pomogło, ale kiedy w drodze powrotnej przy pustej ulicy jechaliśmy przepisowo coś we mnie pękło. Poprosiłam o przyspieszenie, a kiedy usłyszałam stanowcze weto, wybuchłam oznajmiając, że albo spełni moją prośbę, albo „Baron” zostanie ochrzczony. W 10 minut byłam pod blokiem, Radek już nie odprowadził mnie pod drzwi, nawet na pożegnalne buziaki przeszła mu ochota. Więcej też nie zadzwonił.

    Pozdrawiam,

    Aga

    OdpowiedzUsuń
  22. Och Enty... gdybyś tylko wiedział, co mnie spotkało, to od razu uznałbyś, że jestem chodzącym pechem! Nikomu tego do tej pory nie opowiedziałam, ale chciałabym, by ktoś postronny o tym się dowiedział, dlatego piszę do Ciebie - coś czuję, że będziesz się ze mnie śmiał i kpił, ale liczę na choć kilka słówek pocieszenia i rady...

    Razem z przyjaciółką uwielbiamy chodzić po Krupówkach - tam się tyle dzieje i to przez okrągły rok! Na dodatek uwielbiamy robić zdjęcia gdziekolwiek się pojawimy, więc i tam skorzystałyśmy z okazji. Kto był w Zakopanem ten wie, że jego najpopularniejsza ulica jest pełna żywych, chodzących maskotek - taką właśnie spotkałyśmy na swojej drodze i co zrobiłyśmy? Podleciałyśmy do niej zrobić sobie z nią zdjęcia! Wszystko fajnie... tylko nie skojarzyłyśmy sobie, że ta maskotka nie robi tego z dobrego serca, a oczekuje od nas zapłaty, która przewyższała nasz budżet, bo przy sobie miałyśmy tylko "klepaki".Nie myśląc długo moja przyjaciółka zaczęła przed nią uciekać... a ja oczywiście za nią! Biegłyśmy tak przez większą część tej ulicy, a maskotka nas ścigała! W końcu wbiegłyśmy do jakiegoś sklepu i tam czekałyśmy, aż jej się to znudzi, ale próżna nasza nadzieja - czekała i czekała! W końcu ekspedientka się zirytowała i powiedziała, że skoro nie zapowiada się, byśmy coś kupowały, bo stałyśmy schowane między wieszakami, to prosiłaby uprzejmie o opuszczenie sklepu. Chcąc nie chcąc, zrobiłyśmy to. Misiek od razu do nas podszedł i jakoś udało nam się go ułagodzić, dając mu to, co miałyśmy w kieszeniach - niecałe 5 zł... No ale lepszy rydz niż nic. I tu cała historia powinna mieć koniec, ale oczywiście tak nie było!

    Jestem singielką. Żadną tam dumną i zadowoloną z tego stanu rzeczy. Dopada mnie z tego powodu depresja co najmniej 3 razy dziennie, co skutkuje tym, że moje zapasy kukurydzy w puszkach kurczą się w zastraszającym tempie (nie wierz, że dziewczyny w czasie chandry jedzą lody - to bzdura!). Moja przyjaciółka jednak stwierdziła, że nie może tak tego zostawić i powiedziała, że ostatnio spotkała kogoś, kto może mi przypaść do gustu - ciągle mnie swatała, lecz zazwyczaj nic z tego nie wychodziło. Stwierdziłam - co mi szkodzi? Tyle randek w ciemno już miałam, że kolejna nie zrobi mi różnicy.
    Przygotowałam się, może i nie zrobiłam siebie na bóstwo, ale i postarałam się, by wyglądać pociągająco i tajemniczo (nie śmiej się, przeczytałam to w pewnej gazecie, że tak powinno się prezentować na pierwszym spotkaniu). Mój partner okazał się być świetną osobą - wygadaną, sympatyczną, pełną humoru, więc czas który z nim spędziłam mogę uznać za całkowicie cudownie spędzony. Później poszliśmy na spacer - trzymał mnie za rękę i myślałam, że się rozpłynę! Rozmawialiśmy o wszystkim, a ja czułam się tak, jakbym go znała - i wtedy stała się katastrofa! Temat zboczył na pracę, a on powiedział, że ma do czynienia z fotografią. Zaciekawiło mnie to bardzo, bo sama bardzo lubię robienie zdjęć... ale nie tego się spodziewałam! Bo wyobraź sobie Enty, że mój randkowicz wyciągnął aparat i pokazał mi swoje zdjęcia... to on był tym pluszakiem! Powiedział, że nigdy nie spotkał się z osobą tak obłudną jak ja, że jestem rozpieszczona, bo nie zastanawiałam się nad tym, że dla niego nie jest przyjemne stanie po kilka godzin w mieście w ciągu upału w tak grubym kostiumie, a ja chciałam go z przyjaciółką okraść z jego zarobku! Powiedział mi też, że nie ma mowy, by chciał dalej utrzymywać ze mną kontakt, a umówił się na randkę tylko po to, by wbić mi do głowy, że świat nie kończy się tylko na moich fanaberiach.

    I tu jest problem cały! Enty, mi naprawdę na nim zależy! Nie mam pojęcia, jak mogę całą sytuację naprawić, bo ta randka była niesamowita, ale biorąc pod uwagę zakończenie... powiem jedno: POMOCY!

    Podpisano: Desperatka od Maskotek!

    OdpowiedzUsuń
  23. Enty!
    Zgubiła mnie moja miłość do książek. „Dobrych” książek. Może uśmiechniesz się pod nosem, czytając to, ale uwierz, że takiej wtopy nikomu bym nie życzyła…
    Poznałam chłopaka. No wiem, to niby nic takiego i pewnie milion nastolatek pisze do Ciebie, że poznało jakieś ciacho i prosi o radę. Tyle, że ja wiem, iż już nic się nie da zrobić i jedynie jakieś szczęśliwe zrządzenie losu może mnie uratować. Jak na razie chcę po prostu się komuś wyżalić.
    Poznaliśmy się w przychodni lekarskiej, gdy czekaliśmy na bilans, ten obowiązkowy dla osiemnastolatków. Nie była to żadna miłość od pierwszego wejrzenia, ani nawet zauroczenie. Po prostu dobrze się nam gadało, wyglądał nieźle, sprawiał wrażenie sympatycznego i chyba podobnie myślał o mnie, bo umówił się ze mną na popołudniową kawę. Zadowolona z tego, że może właśnie przytrafiła mi się okazja zyskania partnera na studniówkę, ubrałam nieco lepsze ciuchy niż te szkolne i udałam się na moją quasi-randkę. Rozmowa znów układała się całkiem nieźle, czuliśmy się swobodnie, żartowaliśmy, opowiadaliśmy o sobie. W pewnym momencie rozległ się dzwonek oznajmiający, że ktoś do mnie dzwoni. Chciałam wyciszyć telefon i właśnie to mnie zgubiło. Chociaż podejrzewam, że coś takiego zdarzyłoby się prędzej czy później… Otóż, gdy otworzyłam torebkę, mój nowy znajomy zauważył, że znajduje się w niej książka.
    - O, lubisz czytać? Zapomniałem o to zapytać.
    - No jasne, już od dziecka. A ty?
    - Ja właśnie też. To jakaś pozycja godna przeczytania? – zapytał patrząc na powieść w mojej torbie.
    - Nie wiem jaki masz gust, ale szczerze mówiąc nie warto sobie zawracać nią głowy. Jest bardzo słabo napisana, widać, że to literacki debiut. Autor mógł lepiej się wstrzymać z jej wydawaniem i popracować nad nią. Chociaż sam pomysł też nie jest najlepszy, książka powiela znane wszystkim schematy i właściwie niczego nowego nie wnosi. Ale tak to już teraz jest, każdy może wydać co chce. Self-publishing i tak dalej – powiedziałam, pokazując mu książkę.
    - To było po prostu moje marzenie – rzekł cicho.
    - Co chcesz przez to powiedzieć? – zapytałam, pełna obaw.
    - Ja ją napisałem.
    - Żartujesz, prawda? Wrabiasz mnie! Przecież inaczej się nazywasz…
    - Słyszałaś o czymś takim jak pseudonim literacki? Nie chciałem, żeby moi znajomi wiedzieli o tej książce.
    Szczęka dosłownie mi opadła i prawie odpadła. Nie próbowałam się w żaden sposób tłumaczyć, bo też co takiego miałam powiedzieć? Wymyśliłam szybko jakąś wymówkę, pożegnałam się i poszłam. Nie próbował mnie zatrzymywać. Szkoda, bo to, że napisał kiepską książkę, nie oznacza, że nie jest interesującym gościem. Nie ocenia się człowieka po książce, no nie?

    Krytyczna Czytelniczka pozdrawia :)

    OdpowiedzUsuń
  24. Jestem osobą bardzo nieśmiałą, dlatego moja koleżanka postanowiła mi „pomóc” i umówiła mnie z pewnym chłopakiem z równoległej klasy. Oboje uczymy się w zawodzie technik informatyk. Dla mnie jest to tylko etap przejściowy przed studiami, a dla niego niestety nie. Wiktor okazał się być informatykiem z krwi i kości ;/ Ani moje prośby ani groźby, nie podziałały na koleżankę, która oświadczyła, że nie odwoła spotkania, a mi było tak wstyd, że sama nie miałam odwagi tego zrobić. Chcąc nie chcąc, poszłam na tą randkę. Najpierw mieliśmy pójść do kina, a później coś zjeść. Spotkaliśmy się w umówionym miejscu, o umówionej godzinie. Okazało się, że Wiktor już kupił bilety i popcorn. Weszliśmy do sali, zajęliśmy miejsca, a ja dopiero wtedy zaczęłam się zastanawiać jaki film będziemy oglądać. Ku mojemu przerażeniu okazało się, że to jakiś horror. Panicznie boję się horrorów, nigdy nie chodzę na nie do kina, ponieważ to dla mnie prawdziwa trauma. Film się zaczął i po chwili siedziałam sztywna ze strachu, a twarz zasłaniałam kurtką. Nie chciałam nic widzieć ani słyszeć, ale wciąż było mi na tyle niezręcznie, że nie zdecydowałam się wyjść. A mój towarzysz co w tym czasie robił? Obżerał się popcornem i komentował efekty! Cały czas paplał, że wszystko zrobiłby lepiej. Nawet nie zwracał uwagi na mnie. W pewnym momencie ludzie siedzący koło nas zaczęli się na nas gapić. Wiktor najpierw wypił pepsi, strasznie przy tym siorbiąc, a potem beknął tak, że ludzie obok nas to słyszeli. Co za wstyd :’( Ale prawdziwa katastrofa miała miejsca, gdy sięgnął po batonik. Pił wtedy pepsi. Batonik mu się chyba zaplątał w kieszeni, bo mocno szarpnął, a napój rozlał się na moich spodniach, na górnej części. Większość zatrzymała się na mojej nowej kurtce, a reszta tak rozchlapała się na spodniach, że wyglądało to jakbym nie zdążyła do łazienki.
    Gdy film się skończył, Wiktor szybko opuścił salę. Ja musiałam poczekać, aby obejrzeć spodnie i jakoś tak przewiązać kurtkę w pasie, aby rękawy jakoś zasłaniały mokre plany (rękawy jak rękawy, zbyt długie nie były i jak szłam to się „majtały” odsłaniając kompromitujące mnie plamy). W końcu opuściłam salę z nadzieją, że Wiktor zauważył, że nie bawiłam się dobrze i poszedł. On jednak czekał, gdyż teraz przyszedł czas na kolejny punkt randki, czyli posiłek. Chłopak zaczął mnie popędzać, bo obawiał się, że tyle ludzi pójdzie do McDonalda po filmie, że nie będzie gdzie usiąść, a on był już bardzo głodny! Wtedy powiedziałam mu, że w takich spodniach nigdzie nie mogę iść, przecież jak to wyglądało! On wtedy wzruszył ramionami i stwierdził, że idzie sam i że mam mu oddać pieniądze za bilet i popcorn (który sam zjadł), bo myślał, że pójdziemy razem jeść i nie ma już pieniędzy. Potem zapytał jeszcze czy na pewno nie chcę z nim iść, a jak powiedziałam, że nie to poszedł.
    Musiałam sama iść przez pół miasta na przystanek. Bałam się wtedy prawie tak jak na tym horrorze, bo było po 21, październik, ciemno. Na przystanku sama czekałam 1,5 h na busa.
    W poniedziałek koleżanka od razu mnie zasypała pytaniami jak było, bo słyszała od swojego brata, że Wojtek mówił, że było świetnie do czasu, aż ja zaczęłam się dziwnie zachowywać! Gdy opowiedziałam jej jak było, zaśmiewała się prawie do łez. Ja nadal nie wiem czy to było bardziej śmieszne czy tragiczne… Jedyny plus tej całej historii jest taki, że koleżanka obiecała, że przez rok mnie z nikim nie umówi i wkroczy „do akcji” dopiero wtedy jak przez rok sobie nikogo sobie nie znajdę, bo to podobno obciach nie mieć chłopaka w moim wieku ;/

    Enty! Mam jeszcze 2 tygodnie i jestem zrozpaczona! Przecież rok to dla nie za mało na znalezienie kogoś i zebranie w sobie odwagi, aby zagadać! RATUNKU!!!

    Opowiedziałam ci o najgorszej (jedynej) randce w moim życiu i mam nadzieję, że na otarcie łez dostanę jakąś książkę lub dwie albo trzy ;) Będę miała wymówkę, aby nie iść na kolejną randkę ;p

    OdpowiedzUsuń
  25. Drogi Endy!
    Długo czekałam na ta randkę. Spotkałam Kubę na dyskotece przetańczyliśmy cała imprezę pod koniec wymieniliśmy się numerami. Pisaliśmy ze sobą miesiąc, niestety na żywo spotykanie się było niemożliwe, bo Kuba wyjechał na ten czas nad morze. Jak tylko wrócił umówiliśmy się. Miejsce spotkania miał wybrać on. Cały dzień się cieszyłam na spotkanie, już dwie godziny szybciej zaczęłam się szykować. Prysznic, potem układałam fryzurę, makijaż który z milion razy zmywałam i poprawiałam zanim osiągnęłam oczekiwany efekt. Wtedy przyszedł czas na ubiór, a że miałam dużą szafę to był trudny wybór. Wyrzuciłam wszystkie rzeczy na łóżko i zaczęłam składać komplety. Większość kompletnie nie pasowała na pierwszą randkę. W końcu udało mi się odnaleźć idealny strój. Przejrzałam się w lustrze. Idealnie! To jedyne co przychodzi mi do głowy. Wyprostowane brązowe włosy, oczy podkreślone kredką oraz tuszem, usta pomalowane malinowym błyszczykiem, do tego niebieska bokserka, a na nią katana i krótka czarną spódniczkę. Nie za elegancko, ale także nie niechlujnie. Pozostało mi już tylko czekać aż przyjedzie Kuba. Dochodziła już szósta, a więc niedługo powinien się zjawić. Jednak myliłam się. Jak się okazało musiałam na niego poczekać jeszcze pół godziny. Nie raczył nawet mnie zawiadomić o tym. Przyjechał spóźniony i nawet nie wyszedł z samochodu. Byłam zaskoczona jego brakiem kultury. Jak się okazało ubrał się dość dziwnie. Miał ubrane dżinsy, koszulkę z napisem „Każda laska jest już moja”. Nadal był przystojny, ale dobre wrażenie z imprezy uciekło. Pozostało odbudować je na randce. Samochód pożyczył od mamy. Był niewielki, bardzo wygodny. W samochodzie znajdowało się zdjęcie jego i chyba jego matki jak karmi go łyżeczką chyba gdy miał 8 lat. Myślałam, że weźmie mnie do jakiejś pizzerii i tym razem nie pomyliłam się. Podjechaliśmy do pizzerii w której było organizowane wspólne oglądanie meczy. Okazało się, że dziś był taki właśnie dziś odbywał się taki dzień. Właśnie wyświetlany był mecz Polski w Euro 2012. W barze było bardzo głośno i tłoczno, wszędzie byli zapaleni kibice z kuflami w ręku, które rozlewało się na wszystkie strony. Jeden facet wylał mi nawet na buty połowę piwa. Okropności. Jednak Kuba jakby był w własnym żywiole, zwinnie znalazł dla nas miejsce. Był to mały stolik na którym stały puszki, butelki, szklanki od piwa. To miejsce jest obrzydliwe i nie nadaję się na randkę. Nie rozumiem dlaczego mnie tu zabrał. Nagle poszedł coś zamówić, a ja poprzesuwałam butelki na skraj stołu. Magle, podszedł do mnie jakiś stary obleśny gość, który składał mi dwuznaczne propozycje i wylał piwo na bluzkę. Gdy Kuba wrócił niósł dwa talerze z żeberkami i dużą ilością sosu. Ja przecież nie lubię żeberek i mówiłam to mu kiedyś. Ale on niezrażony, gdy tylko usiadł zaczął jeść, brudząc wszystko dookoła. Ode chciało mi się jeść. Gdy obok nas przechodziła jakaś kobieta w spódniczce ostentacyjnie spojrzał się na jej tyłek. Próbowałam zacząć rozmowę, jednak on wciąż chwalił się swoimi osiągnięciami w grach komputerowych. To wszystko zaczęło mnie doprowadzać do szału. Była akurat przerwa w meczu więc zrobiło się cicho. Do Kuby zadzwonił telefon. – szybko odebrał. Potem zaczął mówić.
    - Tak mamusi zjadłem już kolacyjkę. Masz dla mnie w domku pierożki? – Spytał rozradowany.
    - No to muszę już wracać.
    - Nie nie bawię się dobrze z tobą jest zawsze najlepiej. I co zrobimy sobie maraton „Mody na sukces”. Już nie mogę się doczekać zaraz będę.
    W tym momencie zaczęłam się zastanawiać po co on mnie w ogóle zaprosił. Tak bardzo chciał bym poszła z nim a teraz nie bawi się dobrze, dobre sobie. Gdy tylko się rozłączył powiedział mi, że musi wracać do domu i mnie zostawił w tym barze, po chwili przyszła jakaś kobieta – chyba kelnerka – i powiedziała, że nasze zamówienie nie zostało jeszcze opłacone, więc musiałam za nie zapłacić. Po tym zdarzeniu wyszłam na zewnątrz i zadzwoniłam po rodziców. Następnego dnia Kuba dzwonił i pisał do mnie, że chce spotkać się jeszcze raz, ale ja nie chciałam i skasowałam jego numer.
    To była najgorsza randka w moim życiu.

    OdpowiedzUsuń
  26. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  27. Kiedy będzie rozstrzygnięcie konkursu? :)
    Pozdrawiam <3

    OdpowiedzUsuń