Próba ognia

czwartek, 13 listopada 2014

Grzechy mola książkowego



Ponieważ wielkimi krokami zbliża się Boże Narodzenie (Mikołaj wystawił łeb już 3 listopada!) i powoli zamykamy rok wydawniczy 2014, przydałoby się zrobić jakieś podsumowanie... I zrobimy, ale jeszcze nie teraz. Za niecały miesiąc mikołajki, a mnie Mikołaj nieodmiennie kojarzy się z groźbą otrzymania rózgi, jeśli tylko nie były się wystarczająco grzecznym. Choć w brodatego gościa z worem pełnym prezentów i talentem do przeciskania się przez wąski szyb kominowy (serio, z takim kałdunem?) nie wierzę od dawna, to jednak naszła mnie refleksja nad tym, za co, w kontekście książek dobrotliwy święty mógłby uraczyć niegrzecznego czytelnika nie tylko leszczynową witką, ale prawym sierpowym. 


GRZECH PIERWSZY        
Przetrzymywanie książek z biblioteki.

Za to Mikołaj przywali workiem, a pani z biblioteki będzie mu kibicować. Któż z nas jest bez winy? Któż nigdy nie zapomniał o tym, że należałoby zwrócić to, co się przeczytało dwa miesiące wcześniej? Albo, czego się nie przeczytało i czego raczej się już nie przeczyta, bo okazało się nudne jak flaki z olejem? Chcesz być okej wobec Mikołaja (i innych?), marsz do biblioteki, wyczyścić konto. I nie, nie ma co czekać na amnestię dla spóźnialskich. Inna wersja tego grzechu to pożyczanie na wieczne nieoddanie, zwłaszcza od uczynnych kumpli. Za to Mikołaj przydzwoni dwa razy!

GRZECH DRUGI
Karmienie chomika

Ileż to razy skorzystałeś z chomika, wmawiając sobie, ze później kupisz oryginalną książkę? Ha! Znam te wymówki! Bo przecież jedna książka nie zaszkodzi. Albo dwie. Ofertę wydawca ma większą... Za takie praktyki Mikołaj obdaruje cię worem żarłocznych gryzoni. I skończysz jak Popiel. Wyguglaj, jeśli musisz. Nie wiem, czy dzisiaj ktoś jeszcze pamięta Popiela, a gość naprawdę miał pecha.

GRZECH TRZECI
Łamanie grzbietu.

Serio, chciałbyś, żeby ciebie ktoś tak przełamał na kolanie, co byś się ładnie na obydwie strony rozłożył? Och, bywa, że grzbiet złamie się przypadkiem, zwłaszcza, gdy książka grubaśna, ale te wszystkie cienkie powieści przecięte obrzydliwą, przypominającą bliznę, linią to... Szkoda słów. Przecież, żeby czytać, nie trzeba maltretować. Rózga, duszenie brodą i łamanie na choince. Przynajmniej przez godzinę.

GRZECH CZAWARTY
Żarcie nad książką.

Bywają tacy, którzy łamią książce grzbiet tylko po to, by się nad nią, przy użyciu uwolnionych łap, pożywić. Tak, na ciebie patrzę. Biorą tacy ludzie kanapkę, potem z kanapki wypada plaster kiełbasy (ewentualnie tofu) i, proszę bardzo, plama gotowa. Papier chłonie tłuszcz jak szalony i już po chwili tłuste (ewentualnie tofu) ślady widać nie na jednej stronie, ale na dziesięciu. Mikołaj wie, ile razy w ciągu ostatniego roku żarłeś nad powieścią. Widział każdy kawałeczek wędliny (ewentualnie tofu), który utknął pomiędzy stronami. I nie bój się, dostaniesz prezent. Pierniczki (ewentualnie tofu). Po każdym +5 cm do obwodu uda. Lewego.

GRZECH PIĄTY
Zaginanie leniwych zakładek i kładzenie książek na brzuchu

Założę się, że nie zawsze chce ci się szukać zakładki do książki. Musisz przerwać lekturę, więc, zupełnie się nie zastanawiając, zaginasz róg kartki, uznając, że to wystarczy jako zakładka. Albo nawet gorzej! Zamiast wsunąć coś między strony, łamiesz grzbiet (trach!) i kładziesz rozłożoną okrutnie książkę brzuchem na stoliku. A potem... potem się dziwisz, jak kartka wypada ze środka i mówisz, że to wszystko wina kiepskiego kleju. Za te przewiny, odpowiednio, leszczyną po łapach i po... tyłku. Mikołaj nigdy nie bywa okrutny.

GRZECH SZÓSTY
Odstawianie nudnych książek na półkę (bez dania im szansy)

Ustalmy od razu - nie w połowie, gdy człowiek mruczy pod nosem, że porzucił już wszelką nadzieję, ale po, dajmy na to, trzydziestu stronach. Bo wstęp długi. Bo imię bohatera głupawe. Bo to. Bo tamto. Miło by wam było, gdyby Mikołaj zawrócił 1/10 komina, bo układ cegieł nie halo?

GRZECH SIÓDMY
Rzucanie spoilerami

Tak! Skoro wiesz, kto zabił i z kim się ochajtnął, zachowaj to dla siebie. Również, pisząc recenzję. Słyszałam, że powstał ostatnio osobny krąg piekieł dedykowany recenzentom, którzy z lubością zdradzają zakończenia. Trafi do niego człowiek, który jakieś 20 lat temu wyjaśnił na łamach pewnego czasopisma całą intrygę jednej z książek Gibsona. Tak, nadal pamiętam. Czytałam ten artykuł, siedząc w podziemiach Dworca Centralnego w Wa-wie i mało mnie szlag nie trafił! Mikołaj do diabła nie pośle, sprawi za to, że wszystkim książkom, które weźmiesz do ręki w przyszłym roku, będzie brakowało kilku ostatnich kartek!

No dobra, przyznać się, kto winny - kto dostanie w rzyć, kto workiem, kogo przełamią na choince i kogo zeżrą gryzonie :) Nie, nie jestem bezgrzeszna, dopuściłam się większości wymienionych tu przewin i mam małe szanse na coś naprawdę fajnego na mikołajki i gwiazdkę. Przyznaję się bez bicia, że gubię wszystkie zakładki, zaginam strony i odkładam książki do góry grzbietem. Zdarza się, ze na kaloryfer, za co powinnam pewnie spłonąć żywcem (aż obejrzałam się przez ramię; uff, teraz pieką się tylko dwie tubki farby akrylowej i cztery kości do gry).

Macie jakieś własne propozycje grzechów? :D

PS. O blogerach nie omieszkam napisać, najpierw jednak zrobię jakieś podsumowanie roku. I może powiem, co w styczniu ;-)

9 komentarzy:

  1. Ups, winna kilku, ale z pewnością nie tych z niszczeniem książek! (Złamany grzbiet?!) Mam nadzieję, że Mikołaj przymknie oko ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Hmm.. Ja dodałabym jeszcze kupowanie nowości, zamiast czytać książki starsze, które kupiło się dawno i tak stoją i czekają na nie wiadomo co. xD Oczywiście, że znamy Popiela! :D Grzbietów ogólnie nie łamię, a przynajmniej staram się, ale niektóre książki same się łamią... Np. "Miasto niebiańskiego ognia". Bardzo się starałam, ale nie wyszło. ;/ Oj książeczki na brzuszku kłaść nie można, ja zawsze jak coś czytam to mam coś przy sobie, żeby ewentualnie użyć tego jako zakładki. Jedzenie nad książką? Niedopuszczalne. Ze względu na to, że moje cudeńka bardzo szanuję, to nie umiem jednocześnie czytać książki i coś jeść. Oglądać serial i czytać to inna sprawa, ale nic innego. Książeczki trzyma się przecież w dwóch rękach. Do biblioteki raczej nie chodzę, więc nie ma problemu, a spoilery to bardzo ciekawy temat. Nie cierpię, gdy ktoś dokładnie zdradza mi zakończenie, ale wiedza, że coś skończy się dobrze np. dla jakiejś pary bohaterów jest jak najbardziej ok.^^ Świetny post, naprawdę bardzo zabawny. ;D Liczę na jakieś świąteczne promocje. :) Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. O rany! Padłam ze śmiechu :D Mi wyszło, że dostanę worem przez łepetynę, bo niestety nie raz zdarzało się oddać książki do biblioteki długo po terminie :P Leszczyną po łapach i tam gdzie słońce nie dochodzi, bo zdarza się odłożyć książkę grzbietem do góry lub zagiąć rogi :P Więcej grzechów nie pamiętam :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Muszę się przyznać, że i ja zgrzeszyłam. Moje przewinienia nie są bardzo ciężkie, ale jednak są... Czasami zdarza mi się długo trzymać książki z biblioteki, ale na swoje usprawiedliwienie mam to, że zawsze przedłużam (to, że można tylko o miesiąc, a ja to robię o dwa lub trzy to już inna sprawa ;) ). To tego muszę dodać, że zdarza mi się jeść i czytać jednocześnie. Mam tak mało czasu na czytanie, że wykorzystuję każdą wolną chwilę ;) +kiedyś zdarzało mi się dokarmiać chomiczka ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. To wjechałaś na sumienie :) Notorycznie gubię zakładki i odkładam książki grzbietem do góry. Ale stron nie zaginam! I jem przy czytaniu, ale nigdy NAD książką. Może w ramach pokuty wystarczy, że kilka książek oddałam do introligatora i je naprawiłam ? :)

    OdpowiedzUsuń
  6. A więc tak... grzechy mówisz? Kto jest bez winy, niech pierwszy rzuci?
    Oczywiście, że każdy czemuś winny jest. Ja też nie zawsze mam zakładkę i kładę książkę okładką do góry. Powiem więcej - zawsze odkładam ją (przed snem) na kaloryfer (to moja osobista półka), tam jednak lądkuje już zamknięte. Kilka grzbietów w moich zbiorach jest również połamanych - wszystkie jednak w wyjątkowych sytuacjach, gdy książka już chciała mnie zabić lądując mi na twarzy...
    Nad książkami raczej nie jadam, ale bywa że pijam herbatę. Nie miałam jednak okazji wypaprać nią książki :)
    A co do dodatkowych grzeszków... Pisanie po książkach? Ale nie o dedykację mi chodzi...
    A spoilery jeszcze - nie stostuję u siebie, ale znam takich gawędziarzy, którzy chyba myślą, że o to w recenzji chodzi, by opisać wszystkie wątki i się do nich ustosunkować...

    OdpowiedzUsuń
  7. Wygląda na to, że w tym roku nie dostanę od Mikołaja żadnej książki, skoro też jestem winna większości grzechów ^^ Ale kładzenie otwartych książek grzbietem do góry jakoś do mnie nie przemawia jako wielka zbrodnia - kiedy czytam, otwieram je równie szeroko i dobrze zrobiona książka powinna to wytrzymać. Natomiast jeśli chodzi o jedzenie, to nigdy nie zdołam sobie odmówić tej podwójnej przyjemności, nie umiem jeść, nie czytając. Ale przyjmijmy, że jem obok, a nie nad książką ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Czytając post i komentarze - ja jako jedna z niewielu dostanę prezent od Mikołaja. Nie łamię powyższych zasad (być może dlatego, że jestem starsza i od zawsze mam szacunek do książek, zresztą do wszystkich rzeczy). Jeśli chodzi o pisanie zakończeń, staram się tego unikać - wydaje mi się, że z dobrym skutkiem. Mam słabość do zakładek i używam ich (strasznie nie lubię zagiętych rogów)
    Najtrudniej jest przeczytać książkę, która mnie nudzi - jednak męczę ją do końca (chociaż przechodzę tortury).
    Nie lubię czytać e-booków więc chomikowe wersje książek mnie nie kuszą. Nie ma to jak zapach papierowej historii.
    Jedzenie przy czytaniu - nigdy. Dziwie się tym co potrafią jeść i czytać - ja zgubiłabym klimat opisanej historii.
    Tak patrzę - chyba jestem grzeczną kobietka i trochę świętoszka :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przynajmniej prezenty dostaniesz :D
      Pisała to administracja, która wczoraj spożyła bułkę z serem nad powieścią SF ;-)

      Usuń