Próba ognia

wtorek, 30 sierpnia 2011

Dlaczego książki są drogie?

Już dawno przymierzałam się do tego tematu, zwłaszcza, że często spotykam się z opinią, że coś jest po prostu za drogie. Podglądam fora o książkach i przytakuję - tak, 39,90 za jakąś powieść to po prostu dużo. Dla mnie też.

Dziwne? Nie bardzo :) Nikt w Jaguarze nie ma złotych klamek ani marmurowego sedesu. Usiłujemy zarobić na życie, bo... Bo to normalna praca. Bardzo bym sobie życzyła mieć furę kasy (wybaczcie kolokwializm), wtedy nie musiałabym się borykać z wizją kredytu mieszkaniowego, który odziedziczą po mnie moje (wciąż hipotetyczne) dzieci. Do rzeczy jednak - wyjaśnijmy sobie, "dlaczego książki są drogie", dlaczego nie wyjeżdżam co roku na Wyspy Kanaryjskie i dlaczego w kółko muszę robić cięcia w budżecie.

Weźmy sobie na tapetę "Pomiędzy", bo "Pomiędzy" jest ładne, niedługo się ukaże i w ogóle lubię na nie patrzeć :)

"Pomiędzy"
cena: 39,90
okładka: miękka, bez skrzydełek, z wybiórczym lakierem (część się świeci, część nie ;-))

1. Chcemy wydać książkę "Pomiędzy", trzeba więc ją kupić. Nie powiem, za ile, ale to parę tysięcy. Nie, nie złotówek. Bach, kupujemy.

2. Kupiliśmy, zapłaciliśmy zaliczkę, ale i tak będziemy płacić procenty od sprzedaży. Dobra nasza.

3. Książkę trzeba przetłumaczyć - za tłumaczenie musimy zapłacić, bo to ciężka robota, a tłumacze nie są joginami żyjącymi jeno wodą i powietrzem.

4. Okej, jest tłumaczenie. To teraz redakcja, co by tekst trzymał się kupy. Redaktor też musi jeść.

5. Mamy zatem zredagowany plik tekstowy albo kupę papieru. Ktoś przytomny musi to teraz doprowadzić do porządku, co by tekst nie miał skreśleń. Za to też zapłacimy ;-)

6. A teraz, skoro już mamy naniesione poprawki, musimy wymyślić i zrobić skład. Mister R. jest niezawodny, ale ma dom, dzieci, rachunki i żołądek. Skład to to coś, co potem jest w środku - kolumna z tekstem. Ma być ładna, czytelna.

7. Mamy skład - teraz trzeba go ze dwa razy przeczytać, żeby nie było żadnych "przecierz", "czarnych żek" oraz zagubionych przecinków. Korektorzy, przybywajcie! I zarabiajcie...

8. W dechę, to mamy już tekst. Zredagowany, złożony po raz kolejny (trzeba było wprowadzić korektę), goły i wesoły...

9. Okładka, musimy mieć okładkę! "Pomiędzy" ma fajną okładkę, więc ją KUPIMY od zachodniego wydawcy.

10. Kupiliśmy, uff (czasem czeka się na tę okładkę tygodniami, bo ktoś ma zły dzień, mejl nie doszedł albo osoba odpowiedzialna jest akurat na urlopie...). Kupiliśmy, ale to nadal nie jest polska okładka. Teraz trzeba ją przerobić - polskie napisy, przygotowanie do druku, odpowiedni format, lakier, etc. Samo się nie urodzi.

11. Załóżmy, że się spolszczyło (i nie kosztowało drogo...). I co dalej? Książka z okładką jest na komputerze, w wersji cyfrowej. Trzeba ją wydrukować. Cena druku jest uzależniona od formatu, nakładu, ilości stron, uszlachetnień okładki... Twarda oprawa jest sporo droższa, dlatego tak rzadko robimy książki w twardej.

12. Druk zamówiony, w kasie pajęczyny... Ale książka wydrukowana i leżąca w magazynie nijak nie trafi do niczyjego domu. A jak ją wstawią w jednym egzemplarzu między "Zmierzch" i "Pamiętniki wampirów", nikt jej nie zauważy. Więc inwestujemy w promocję.

13. Książka ma leżeć na stole w Empiku. To kosztuje. Tak, tak, bardzo dużo kosztuje, ale w końcu wszyscy chodzą do Empiku, nie? Więc zapłacimy.

14. Na Empiku świat się nie kończy - chcielibyśmy powiedzieć wszystkim, że to fajne i że warto. Orientujemy się więc na jakieś formy promocji. Jakie? Najlepiej darmowe... Ale nie ma tak dobrze. Reklama w naprawdę wysokonakładowym czasopiśmie kosztuje często kilkanaście tysięcy, dlatego Wydawcy bardzo rzadko pojawiają się na łamach kolorowej prasy (i dlatego wszędzie są margaryna, tampony, kremy i samochody). Coś trzeba wymyślić. Może jakieś bannery, może konkursy. O, gadżety!

15. Szukamy gadżetów, projektujemy je i robimy. Płacimy.

16. No i może ze dwie reklamy jednak - choćby internetowe. Grafik nam zrobi. Ale nie za free...

17. Mamy książki, mamy konkursy, trzeba to rozesłać. Poczta Polska nie jest instytucją charytatywną.

18. Och, nie zapominajmy - MY nie mamy magazynu. To nie MY dostarczamy książki do księgarń. Książki do księgarń dostarcza dystrybucja. Dystrybucja zarabia. W naszym kraju - sporo, choć to oczywiście "stosunkowo" sporo. Marży nie wyjawię, tajemnica handlowa.

19. Żeby nie było - jeść i żyć muszą także pracownicy Wydawnictwa, czyli, w naszym wypadku, ja, sekretarz i szefowe. Poza tym mamy biuro, które wynajmujemy, faktury do zapłacenia, korzystamy z wody, prądu, klopa, samochodu...

20. I płacimy podatki. Czego nie lubimy. Znacie kogoś, kto lubi?

I to tak w skrócie stoi za ceną książki. Wbrew temu, co można byłoby sądzić, nie zarabiamy milionów. Mało wydawców zarabia, dla części wydawanie kolejnych tytułów to być albo nie być. Ech. Taka jest prawda... Nikt tu z nikogo nie zdziera, a przynajmniej my nie zdzieramy z czytelników, serio. Kto chętny, niech sprawdzi sobie np. cenniki reklamowe jakiejś kolorowej gazety albo przejrzy jakiś wysokonakładowy tabloid pod kątem tematyki reklam. Środki na odchudzanie, pomysły na obiad, młodsza skóra w 24 godziny. Książek mało. Generalnie - w gazetach książek JEST mało. Lepiej sprzedają się plotki o gwiazdach, duże, kolorowe zdjęcia i wywiady z modnymi zespołami. Amen.

9 komentarzy:

  1. Zawsze wiedziałam, że droga wydania książki jest długa, ale nie sądziłam, że aż tak... Mam małe pytanie. Przeglądając ofertę wydawnictwa, nie natrafiłam na ani jedną pozycję polskiego autora. Nie wydajecie polskich książek w ogóle? Odeszły by tak koszty związane z tłumaczeniem.

    OdpowiedzUsuń
  2. I to jest konflikt interesów.:) Każdy chce, żeby mu się opłacało:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Czasem się zwraca, a niektórzy nawet na tym zarabiają ;-) Acz średni nakład książki w Polsce jest bardzo niski, niestety.

    OdpowiedzUsuń
  4. Rzeczywiście wydanie książki jest mega drogie. I rozumiem, że cena jest taka a nie inna. Ale niestety wiadomo, że nastolatek, których chce przeczytać ten przysłowiowy Zmierzch, milionów nie zarabia i będzie wolał ściągnąć to z internetu, niż płacić 4 dychy

    OdpowiedzUsuń
  5. I teraz wszystko się rozumie... Strasznie długa ta droga wydawania książek. I ochota większa na kupienie książki nad, którą tyle osób pracowało... Oj, chyba polecę do księgarni i kupię jakieś papierowe cudo :]

    OdpowiedzUsuń
  6. Smutne ale prawdziwe, nie tylko kupcy-czytelnicy mają ciężko... Dlatego popieram e-bookową rewolucję (i o ile bardziej ekologicznie wychodzi czytanie na czytnikach/komputerach?), ale papierowe wydania oczywiście kupuję, żeby nie było :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Tak sobie to mniej więcej wyobrażałam (mama księgowa, dziecko od małego istnienia VATu i podatków świadome). Nie wiedziałam tylko, że aż tyle jest etapów na poziomie edycji tekstu. Wiem, że wszyscy robią błędy, ale gdy ja (filologia angielska) tłumaczę jakiś tekst pisemnie (jako zadanie uczelniane lub tylko dla siebie dla zabawy)to tekst pod względem gramatyki polskiej musi być prawie perfekcyjny (inaczej nie ma zaliczanie lub mi się źle czyta to co przetłumaczyłam pisemnie). Pewnie jednak na komputerze, a potem w takiej edycji do druk sporo jest z tym zabawy. I przecież recenzenci także książkę reklamują - np poprzez zamieszczenie o niej informacji na blogu np w zapowiedziach ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. I dlatego właśnie współpracujemy z rozmaitymi recenzentami :) Ale, ale... E-booki również nie są tanie. Dlaczego? Bo za licencję na e-booki płaci się dodatkowo, kosztuje również konwersja do e-bookowego formatu ;-) Generalnie nie przestaje mnie zdumiewać, że ludzie jednak czytają książki. I nie tylko uczniowie/studenci mają problem z kasą. Bilet miesięczny, rachunki, żarcie, benzyna... Książka jest towarem luksusowym. Najbardziej mnie wścieka, jak kupuję coś, na co się napaliłam, a to coś okazuje się chałą.

    OdpowiedzUsuń
  9. Czy licencja na zakupioną powieść jest ograniczona? Na przykład - wydawnictwo kupiło zagraniczny tytuł - ile ma czasu na jego wydanie? Czy prawa do tego tytułu przepadają?

    OdpowiedzUsuń