Próba ognia

czwartek, 9 czerwca 2011

Godzina duchów...

Minęła już jakiś czas temu ;-) Wczoraj byłam z lekka wyjęta, bo upomniały się o mnie sprawy natury prywatnej, skutkiem czego, zamiast stukać w klawiaturę, stukałam w sosnę w Serocku. Za pomocą siekiery. Może to głupie, ale machanie siekierą mnie bawi. Łup, łup, łup, można się trochę odstresować.

W związku z przesunięciem premier na wrzesień jakoś spadła mi motywacja do działania. Mam jeszcze sporo do zrobienia z "Kostką Śmierci", nowymi "Córkami Księżyca", a także z nowym wydaniem "Zwiadowców", trzecim tomem "Złodzieja magii" i "Koszmarem stracharza". Najpierw jednakowoż musiałam się uporać z reklamami i wyznam Wam - wymyślenie rozkładówki z kilkoma książkami nie jest ani łatwe, ani zabawne. To znaczy - zabawne robi się wtedy, gdy już człowiek ogarnie dziką przestrzeń i zaczyna bawić się pierdołami, ale ile nieparlamentarnych wyrazów poleciało pod kątem periodyku, to wiem tylko ja. Zresztą z tymi reklamami też była lekka wtopa - w nowym numerze "Literadaru" (bardzo fajne internetowe pismo o książkach) będzie artykuł o korzeniach literatury paranormalnej. Miałam na boczku rekomendować "Oddech nocy", ale skoro Livingston dopiero jesienią, to cała sprawa się wściekła.

Mózg już chyba w ogóle mi się zlasował, bo dobrałam się do "Kliki z San Francisco", czyli lektury dla osób ponad dwa razy młodszych ode mnie. I co? I przeczytałam sobie "Urodziny złośnicy" z dziką przyjemnością :> Może po serii thrillerów, kryminałów i powieści obyczajowych z ośrodkami odwykowymi w tle, potrzebowałam czegoś, co nie wymaga myślenia? Bawi mnie Klika bardziej niż wampiry. Dlaczego? Bo w Klice jest więcej humoru. "Błękitnokrwiści" w pewnym momencie zrobili się strasznie na poważnie, a pannom Ashley to nie grozi. Aż sobie chyba wezmę trzeci tom z roboty ;-)

---

Z innej beczki: pytacie często, gdzie kupić książki, jak nie ma ich w Empiku. Z Empikiem to bardzo długa historia. Książki Jaguara, dokładnie WSZYSTKIE, możecie kupić na stronie naszego wyłącznego dystrybutora. I to na dodatek taniej niż w księgarniach :) Przyznaję - jak chcę coś kupić, to zazwyczaj biegnę i kupuję, ale jeśli komuś straszliwie się nie spieszy, polecam. Trzy - cztery książki i w kieszeni zostaje tyle, że starczy na kolejną :)

A teraz, skoro już zmordowałam reklamy, udam się robić listy wysyłkowe. Ach, może jeszcze te reklamy wyślę. Nie raz i nie dwa zdarzyło mi się zakończyć nad czymś pracę, zamknąć program i... zapomnieć. Nie polecam.

2 komentarze:

  1. Ja przeczytałam 2cz. "Kliki" i wybieram się do sklepu po następną. Tak szczerze, to spodobało mi się bardziej niż "Plotkara", bo jak to się pani wyraziła, że tak książka nie wymaga myślenia xD
    Tak przy okazji, chciałam się zapytać czy są tylko 4 cz. "Kliki" czy Melissa napisze dalej?

    OdpowiedzUsuń
  2. O! L&L! Właśnie miałam sobie stamtąd zamówić książki, ale wycofali mi ze sprzedaży książki Olgi Gromyko, a kilka premier wydawnictwo przeniosło mi na wrzesień i teraz nie wiem czy mi się opłaca... :/

    Podobnie jak Pani po "Klikę", ja sięgnęłam po "Córki". Po (jakby nie patrzeć) psychicznej "Pladze" potrzebowałam czegoś, przy czym nie muszę za dużo myśleć i mogę się pośmiać. Okazało się, że książki Lynn Eving nadały się do tego idealnie :).

    OdpowiedzUsuń